Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11320

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze jedna historia kościelna. :)

Kilka lat temu wraz z kumpelami byłyśmy na ślubie koleżanki. Nabożeństwo ślubne koncelebrowane było przez proboszczów z parafii panny młodej i pana młodego, przy czym pierwsze skrzypce grał ten drugi. Ślub był niezapomniany ze względu na kilka lapsusów językowych tego księdza, pozwolę sobie przytoczyć dwa z nich.

Ksiądz opowiada, jak to pan młody dziecięciem będąc do komunii przystępował, później był ministrantem... i podsumował:

- Byłem przy chrzcie Tomasza (imię zmienione), więc teraz chyba należałoby sprawę zakończyć... - w tym momencie nasza Loża Szyderców wydała z siebie stłumiony, acz słyszalny kwik radości - to znaczy, eee... kontynuować!

Dalej ksiądz przemawiał bez większych ekscesów, aż znów poszedł szeroko.

- Bo małżonkowie, oprócz Boga, mają siebie... jeszcze.

Tak, pauza i składnia wyraźnie sugerowały niejaką tymczasowość tego związku. Wystarczyłoby "jeszcze" zamienić na "również". W tym momencie chichot tłumiła już większość zebranych.
Na szczęście nasza koleżanka i jej wybranek już od prawie 10 lat są bardzo udanym małżeństwem. :)

mały kościółek gdzieś w Wielkopolsce

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…