Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bohun

Zamieszcza historie od: 21 marca 2011 - 17:43
Ostatnio: 25 czerwca 2013 - 12:45
  • Historii na głównej: 13 z 28
  • Punktów za historie: 8374
  • Komentarzy: 196
  • Punktów za komentarze: 1478
 

#48476

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od jakiegoś czasu uczę angielskiego pewnego dziesięciolatka. Chłopak bystry, łapie wszystko w lot, tylko... mamusia.

Otóż rzeczona mamusia, rzekomo znająca angielski ("wie pani, ja z nim nie mogę lekcji odrabiać, bo nie mam czasu") widząc, że się młody uczy i cieszy na zajęcia ze mną, zapytała czy może z nim ćwiczyć nowe słówka. Jasne, odpowiedziałam wręcz entuzjastycznie.
No i od czasu do czasu młody popisywał się znajomością nowego słówka, tylko... jakoś tak dziwnie. Konkretnie to używał danego słowa przypisując mu zupełnie inne znaczenie. Gdy go poprawiałam mówił, że to mama mu tak powiedziała. To były pojedyncze sytuacje, ale w końcu spytałam w jaki sposób uczą się z mamą słówek. Pokazał mi kartkę, zapisaną ręką pani mamy, a tam...

brave - brawa
pool - pole
corner - płatki kukurydziane...

Nie wierzyłam własnym oczom. Na szczęście Pani Mamie Poliglotce skończyła się chyba inwencja i cierpliwość, bo lista obejmowała może z 15 słówek (niestety ogarnięta szokiem poznawczym zapamiętałam tylko powyższe). I jak tu teraz wyjaśnić, że mama... tego... się pomyliła, tak, żeby nie podważyć jej autorytetu?
Ale przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć, czemu to miało służyć???

korepetycje

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 792 (844)
zarchiwizowany

#47221

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z piątku, dodaję dziś, bo musiałam się uspokoić.

Mam nieco ponad 30 lat (istotne dla historii), jestem stanu wolnego i szukam obecnie pracy. Po dziesiątkach (a może już setkach?) wysłanych CV zostałam zaproszona na rozmowę do pewnej Firmy. Stanowisko, powiedzmy, biurewskie, ale z atrakcjami typu "wsparcie działu handlowego".

Rozmowa jak rozmowa. Dość profesjonalna, raczej typowa, żadnych zadań-niespodzianek w rodzaju "jak zareklamowałaby pani maseczkę z gotowanych ziemniaków". Rozmawiała ze mną pani od HR (pHR) i dyrektor działu (DD), w którym miałabym pracować, facet, na oko, tuż po 40.

Koniec rozmowy, odezwiemy się, znaczy się standard. Pożegnałam się i wyszłam, ale zanim opuściłam budynek zboczyłam jeszcze do toalety, która mieściła się tuż przy recepcji, i w której doskonale było słychać dźwięki z korytarza. I tak, niechcący, dowiedziałam się Wielkiej Prawdy o Kobietach po Trzydziestce.

DD: Po coś ty ją w ogóle zaprosiła na tę rozmowę?
pHR: Ma bardzo dobre CV i doświadczenie.
DD: Ale przecież nie możemy zatrudnić kogoś takiego! Przecież taka baba za chwilę dostanie wścieklizny macicy, zajdzie z byle kim i ucieknie na zwolnienie!

Nie, nie wypadłam z toalety, żeby zrobić awanturę. Żadnym przypadkiem tego nie nagrałam. Spędziłam jedynie kilka minut walcząc o to, żeby się nie rozpłakać i wreszcie wyszłam po angielsku.

Poczułam się, jakbym dostała w twarz.

Tego samego dnia zaczęłam szukać pracy za granicą.

naród wspaniały tylko ludzie k...

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (347)
zarchiwizowany

#44397

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Idą święta. Jak to bywa, schroniska, lasy i pola zapełniają się porzucanymi zwierzętami, które nie pasują do nowych dywanów.

To jednak jest szczyt: wczoraj w "mojej" parafii, wczesnym rankiem, w kościele znaleziono psa. Uwiązanego do konfesjonału.

Jasne, wiem, że lepiej pod dachem, niż w lesie itd, jednak kontekst sprawia, że brak mi słów, żeby to skomentować w odpowiedni do tego sposób.

"ich bin dobry katolicco"

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (184)
zarchiwizowany

#41722

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W pewnym sklepie muzycznym mój brat w piątek kupił keybord, statyw do niego i jakieś takie malutkie ustrojstwo do konsoli, łącznie za 2900, zostawiając 500 zł zaliczki. Klawisze i statyw duże i nieporęczne, miały być w poniedziałek dostarczone za pośrednictwem DHLa - i sklep, i nasze mieszkanie w tym samym mieście. Kurier przyjechał i przywiózł... wzmacniacz. Zgadzała się tylko kwota do zapłaty - 2400.

Sytuacja wyjaśniona, pomylili się w sortowni. Bywa.

Kurier miał być we wtorek, nie dotarł, przyjechał przed chwilą (środa). Tym razem przywiózł, co trzeba, ale do zapłaty - 2900. Sklep nie odliczył zaliczki. (W tym momencie pojawia się wątpliwość, czy za pierwszym razem to faktycznie w sortowni popełniono błąd, czy jednak sklep nadał nie to, co trzeba.) Niestety musiałam pana razem z paczką odesłać.
Przed chwilą pan kurier zadzwonił domofonem prosząc o numer do mojego brata (jakby nie był podany na liście przewozowym), bo okazało się, że on w papierach ma 2900 do zapłaty, a w systemie... 29 zł.

Brat dostanie szału, bo klawiszy potrzebuje na dziś.

No i teraz pytanie, kto jest bardziej nieogarnięty: sklep muzyczny, czy DHL...

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (152)

#39898

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez znajomego lekarza weterynarii.

Otóż pan doktor został dziś wezwany do potwierdzenia zgonu psa. Przykre, ale bywa. Jednak jak do tego doszło?

W pewnej miejscowości - niewielkiej, ale jednak na tyle dużej, by była tam komenda policji - pewna pani idąc po chodniku wzdłuż szosy w centrum miasteczka spuściła ze smyczy rasowego, niewielkiego psa. Pies wyskoczył z krzaków oddzielających chodnik od jezdni prosto pod samochód. Niestety kierowca nie miał szans wyhamować, a uderzenie nawet przy stosunkowo małej prędkości - w tym wypadku niecałe 50km/h - rzadko kończy się tylko zadrapaniami. Pies niestety nie przeżył.

Pani Właścicielka wezwała policję.

Efekt? Mandat za spuszczenie psa ze smyczy na terenie miasta: 200 zł. Rachunek za wezwanie weterynarza: 100 zł. Obowiązek dostarczenia na policję zaświadczenia, że pies został skremowany (w takim przypadku procedura obowiązkowa) - kremacja 800 zł. W dodatku właściciel samochodu, który potrącił psa, może Panią pozwać o odszkodowanie.

Pani Właścicielka oświadczyła, że pozwie Policję za niedopełnienie obowiązków służbowych.

A wystarczyło trochę pomyśleć.

mała miejscowość

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 639 (709)

#38411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam taki zwyczaj, że puszki po spożywanych napojach zbieram do reklamówki, a gdy reklamówka się wypełni, wystawiam ją obok śmietnika, żeby panowie szukający takich skarbów mieli łatwiejsze zadanie. W końcu co mi szkodzi, a może komuś pomoże...? Nie chcę z góry zakładać, że każdy człowiek zbierający puszki z punktu potrzebuje kasy na jabola.

Ale - ad rem. Przed chwilą wystawiłam pełną reklamówkę. Moje okno wychodzi akurat na podwórze i okolice śmietnika, więc doskonale słyszę, co się tam dzieje. Otóż - pojawiło się dwóch panów zbieraczy. Jeden zobaczył tę reklamówkę i wyraźnie się ucieszył, drugi zaś skomentował głosem ochrypłym z oburzenia:

- J*bane ludzie, nawet im się tych puszek nie chce pognieść!

No skandal, faktycznie. Jak mogłam być tak niedomyślna?

śmietnik w dzielnicy cudów

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (720)

#32208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Muszę powiedzieć, że jestem zbudowana tym, jaki w narodzie objawił się pęd ku literaturze.

Mam nadzieję, że około 20-letni chłopak, który wyrwał mi dziś plecak i zniknął w bliżej nieokreślonej dali, lubi powieści SF. W tym plecaku było ich sześć, niosłam je celem przekazania do miejscowej biblioteki. :)

dzielnica cudów

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 599 (695)
zarchiwizowany

#27267

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poranek w Rossmannie: mały ruch, stoję przy kasie z tubką pasty do zębów, przede mną starsza pani (SP) o kuli, z nosem zadartym powyżej mojej głowy i z miną "na kolana chamy". Pani Kasjerce (K) podtyka pod nos małą paczkę nawilżanych chusteczek, oprócz tego w koszyku ma jeszcze chusteczki do pielęgnacji niemowląt.

SP: Czy te chusteczki są prostokątne?
K: Niestety nie wiem.
SP: Ale czy one są takie jak te? (pokazuje te niemowlęce)
K: Naprawdę nie potrafię powiedzieć. Tych dla niemowląt na pewno jest więcej.
SP: Ale ja pytam, czy te się nadają, żeby umyć dziecku buzię! PFFFF! (pogardliwe pf-nięcie, od którego zadrżały szyby)
K: Tak, nadają się.
SP: Czy pani nie rozumie, co się do niej mówi?! Nie można było powiedzieć od razu?!
K (z rezygnacją): Podać siateczkę?
SP (z fochem): Poproszę!

Po czym starsza pani popatrzyła na mnie z miną "boże, dlaczego muszę znosić to niedouczone, nie czytające w myślach pospólstwo". Jako żywo, jestem niedouczonym pospólstwem, bo nie zrozumiałam sensu tego dialogu. Szacunek dla pani kasjerki za zachowanie spokoju... ja miałam ochotę przyłożyć starszej pani jej własną kulą.

Rossmann

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (153)
zarchiwizowany

#24372

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak na pocztę polską (mała litera nieprzypadkowa) mało piekielnie. Ale jestem zirytowana i muszę sobie ulżyć.

Zgodnie z regulaminem poczty, przesyłka ekonomiczna ma zostać doręczona do adresata w ciągu 3 dni roboczych.
Rano 31. stycznia (wtorek) nadałam takąż przesyłkę w centrum Poznania na jego obrzeża. Trasa - dokładnie 7 km. W przesyłce znajdowały się m.in. umowy, czyli rzeczy ważne.

Nie ma, nie ma, nie ma.

Gdy z adresatem zaczęliśmy się już zastanawiać, co zrobić w tej sytuacji, czy wystawiać duplikaty, czy co, i o ile się przez to sprawa przeciągnie (a i tak będzie szybciej, niż gdyby składać reklamację), bingo - przesyłka dotarła. Był to 9 lutego.

Zatem - poczta polska na dostarczenie przesyłki na odległość 7 km potrzebowała 10 dni. Pardon - 8 dni roboczych.

A mnie pozostaje się cieszyć, że w ogóle dotarła na miejsce przeznaczenia.

poczta

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (37)
zarchiwizowany

#22485

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Choć o poczcie polskiej, to raczej zabawnie, niż piekielnie.

Stoję dziś w owym przybytku, przede mną [P]ani w wieku średnio-nieokreślonym, wyraźnie bujająca w obłokach. Pani w Okienku [PwO] nie może się doczytać adresu na paczce, którą nadawała [P].

[PwO]: To jest miejscowość Szyling czy Syling*?
[P]: Tak.
[PwO]: Syling? SY?
[P]: Tak.
[PwO]: Na pewno Syling? SY jak Sylwia?
[P]: Zgadza się, Syling...
[PwO] odetchnęła i wklepuje w komputer.
[P]: ... jak Szymon.

Szczera rozpacz w oczach [PwO]. Mój wewnętrzny facepalm. [P] nadal myślami gdzie indziej.

*Nie był to Syling ani Szyling oczywiście, ale inna miejscowość na SY. Lub SZY. ;)

Poczta Poznań

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (154)