zarchiwizowany
Skomentuj
(13)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jeszcze jedna historia z transportówki. Z wyjątkowo upierdliwym młodzieńcem. Chłopak lat 15, miał być dowieziony na dializy.
Pierwszy problem był już pod domem. Wyleciała jego matka, która powinna jechać z nami z racji, że chłopak jest niepełnoletni, z malutką dziewczynką na rękach. Zaczęła tłumaczyć, że nie przyjechała jeszcze opiekunka i syn sam musi jechać. Kilka telefonów czy w ogóle tak możemy - ja nieobeznany z karetkach T bo bardzo rzadko jeżdżę, kierowca, który jeździ na co dzień twierdzi, że samego niepełnoletniego nie można - w końcu po usilnych błaganiach matki razem z szefem ustalamy, że pani da nam na piśmie, że syn z powodów takich i takich nie może być w towarzystwie opiekuna prawnego i takie tam.
Wychodzi chłopak. Na oko skrzyżowanie punka z emo - takie stereotypowe zmieszanie tych dwóch kultur. W ustach guma. Kazałem mu wypluć - wiadomo, karetka podskoczy na jakimś wyboju, chłopak gumę połknie, wina nasza bo nie dopilnowaliśmy. Chłopak, że nie, nie wypluje i koniec. Matka zaczyna go błagać(!), że idziemy im na rękę, żeby nie robił znowu kłopotów. Wszystko trwało niemiłosiernie długo, zaczęliśmy się niecierpliwić. W radio co chwilę pytanie czy już, czy wracamy, bo czekają następni. Matka prawie na skraju załamania wnet przed chłopakiem klęka, "synkuje" i "kochaniuje" mu. W końcu jakimś cudem udaje nam się nastolatka wpakować do karetki bez gumy do żucia.
Jednak nie mieliśmy najmniejszych nadziei, że to koniec kłopotów. W karetce chłopak zaczął siarczyście kląć. Bóg wie na co, bo raz na państwo wstrętne i wredne, a raz na służbę zdrowia, za chwilę na wyrodną matkę. Koniecznie chciał nas przekonać o niesłuszności idei państwa. Próbowaliśmy nie reagować, ale przekleństwa aż piły w uszy. Po chwili do wulgaryzmów dołączyło machanie rękoma, próbowałem go uspokoić, ale zanim się udało zdążył zahaczyć i wyrwać rurkę od tlenu. Na szczęście żadnego poważnego zepsucia nie dokonał.
Przekazując go pielęgniarkom słyszeliśmy jak to źle go traktowaliśmy i deprawowaliśmy po drodze. Jedna z studentek powiedziała nam, że on zawsze się tak zachowuje, a matka nie daje sobie z nim rady.
Nie dziwię się. Jak była gotowa przed nim klęknąć zamiast rozkazać... I nawet nie chcę wiedzieć na kogo ten młody wyrośnie... Bo być może na któregoś z tych polityków, na których teraz narzeka.
Pierwszy problem był już pod domem. Wyleciała jego matka, która powinna jechać z nami z racji, że chłopak jest niepełnoletni, z malutką dziewczynką na rękach. Zaczęła tłumaczyć, że nie przyjechała jeszcze opiekunka i syn sam musi jechać. Kilka telefonów czy w ogóle tak możemy - ja nieobeznany z karetkach T bo bardzo rzadko jeżdżę, kierowca, który jeździ na co dzień twierdzi, że samego niepełnoletniego nie można - w końcu po usilnych błaganiach matki razem z szefem ustalamy, że pani da nam na piśmie, że syn z powodów takich i takich nie może być w towarzystwie opiekuna prawnego i takie tam.
Wychodzi chłopak. Na oko skrzyżowanie punka z emo - takie stereotypowe zmieszanie tych dwóch kultur. W ustach guma. Kazałem mu wypluć - wiadomo, karetka podskoczy na jakimś wyboju, chłopak gumę połknie, wina nasza bo nie dopilnowaliśmy. Chłopak, że nie, nie wypluje i koniec. Matka zaczyna go błagać(!), że idziemy im na rękę, żeby nie robił znowu kłopotów. Wszystko trwało niemiłosiernie długo, zaczęliśmy się niecierpliwić. W radio co chwilę pytanie czy już, czy wracamy, bo czekają następni. Matka prawie na skraju załamania wnet przed chłopakiem klęka, "synkuje" i "kochaniuje" mu. W końcu jakimś cudem udaje nam się nastolatka wpakować do karetki bez gumy do żucia.
Jednak nie mieliśmy najmniejszych nadziei, że to koniec kłopotów. W karetce chłopak zaczął siarczyście kląć. Bóg wie na co, bo raz na państwo wstrętne i wredne, a raz na służbę zdrowia, za chwilę na wyrodną matkę. Koniecznie chciał nas przekonać o niesłuszności idei państwa. Próbowaliśmy nie reagować, ale przekleństwa aż piły w uszy. Po chwili do wulgaryzmów dołączyło machanie rękoma, próbowałem go uspokoić, ale zanim się udało zdążył zahaczyć i wyrwać rurkę od tlenu. Na szczęście żadnego poważnego zepsucia nie dokonał.
Przekazując go pielęgniarkom słyszeliśmy jak to źle go traktowaliśmy i deprawowaliśmy po drodze. Jedna z studentek powiedziała nam, że on zawsze się tak zachowuje, a matka nie daje sobie z nim rady.
Nie dziwię się. Jak była gotowa przed nim klęknąć zamiast rozkazać... I nawet nie chcę wiedzieć na kogo ten młody wyrośnie... Bo być może na któregoś z tych polityków, na których teraz narzeka.
Karetka Transportowa :)
Ocena:
372
(406)
Komentarze