Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11600

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno chorowałam na stosunkowo rzadką przypadłość objawiającą się m.in. wylewami krwi pod skórę na całym ciele. Zwykłych ludzi dziwił mój wygląd, jednak spodziewałam się, że w oczach lekarzy czy pielęgniarek nie będę żadną „sensacją”. W końcu nie takie rzeczy już widzieli. Pomyliłam się. Gdy po raz drugi trafiłam na izbę przyjęć w szpitalu wysłano mnie do małego gabinetu i kazano czekać. Po pewnym czasie przyszła [P]ielęgniarka w średnim wieku z aparaturą do ekg. Kazała mi zdjąć bluzę, co posłusznie zrobiłam. Gdy tylko podniosła wzrok i spojrzała na mnie, zrobiła się blada.
[P]: O mój Boże! Co to jest? To jest zaraźliwe?! – wykrzyknęła nie kryjąc przerażenia
Nie powiem, zrobiło mi się nieprzyjemnie.
[J]a: Nie, proszę pani, z tego co mi wiadomo nie jest to zaraźliwe. (i tu podałam nazwę choroby)
Wyglądała na uspokojoną aż do momentu, kiedy musiałam podciągnąć nogawki spodni i jej oczom ukazały się kolejne plamy.
[P]: O Jezu! Na nogach też?!
I wszystko od początku: panika w oczach, trzęsące się ręce. Kilka minut zajęło jej zrobienie badania. Nie był to mój pierwszy raz pod ekg, więc mogę z całą pewnością stwierdzić, że trwało to zdecydowanie dłużej niż normalnie, gdyż z nerwów nie mogła włączyć aparatury. Nie wspominając już nawet o tym, że kiedy ją do mnie podłączała, robiła to nie kryjąc obrzydzenia i na tyle ostrożnie, że co chwilę musiała poprawiać, bo coś nie działało. Gdy tylko jej się udało, dosłownie uciekła z gabinetu.
Później przyszła już do mnie zupełnie inna pani.

Szpital Wojewódzki

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…