Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11787

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Greenwolf’a o asystentce dentysty przypomniała mi moje traumatyczne przeżycia z pewną ortodontką. Miałam wtedy 15 lat (8 klasa podstawówki) i silne postanowienie wyprostowania zębów. Rodziców nie było stać na stały aparat, więc zostawał tylko aparat noszony w nocy.

Udałam się z tatą do przychodni, gdzie miałam dostać to, jak się później okazało, narzędzie tortur. Zaczęło się od wykonania odlewu podniebienia i zębów. „Miła” pani doktor kazała usiąść na fotelu, który ustawiła tak, że głową zwisałam w dół. Nie muszę chyba pisać, że obrzydliwa masa do odlewów zaczęła wypływać z formy w moich ustach i kierować się wprost do gardła. Ze łzami w oczach próbowałam dać znać pani (D)oktor, że coś jest nie tak. Usłyszałam tylko:
(D) – Co się wiercisz? Jeszcze krzywo będzie i już całkiem zęby ci się pokrzywią!

Językiem przytrzymywałam masę przed spłynięciem do gardła, ale w końcu się udało zrobić odlew i po jakimś czasie zgłosiłam się po odbiór aparatu.

Kto nosił takie cudo pewnie pamięta, że mniej więcej raz na 3-4 tygodnie chodziło się do ortodonty w celu podkręcenia jakichś tam śrubek. Zgłosiłam się na kolejną wizytę. Zajrzałam do gabinetu, a tam pani doktor z asystentką siedziały sobie same i popijały kawkę. Na moje nieśmiałe „czy można?” usłyszałam warknięcie:
(D) – Nie można! Nie widzi, że zajęte jesteśmy?!
Tego dnia do pani doktor nie dostałam się w ogóle, o czym nie omieszkałam wspomnieć mojemu tacie. Na drugi dzień poszedł razem ze mną do przychodni. Sytuacja taka sama: paniusie siedziały w gabinecie popijając kawusię. Ale mój tato nie miał zamiaru tego tak zostawić. Zaczął krzyczeć, że mają natychmiast mnie przyjąć albo idzie prosto do dyrektora, którego dobrze zna. Panie szybciutko się opamiętały i usiadłam na fotelu z aparatem.

Koniec historii niestety nie był pozytywny. Francowata ortodontka w akcie zemsty za krzyki taty tak mocno podkręciła mi aparat, że po nocy nie byłam w stanie otworzyć ust, nie mogłam jeść ani mówić. Przeszło mi po czterech dniach, a aparat wylądował w koszu na śmieci.

Przychodnia w latach 90tych

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…