Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#11885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta nie jest o piekielnych klientach czy kasjerach ale, o piekielnej i dość dziwnej autostopowiczce. (ja- J / S - starsza pani)

Gdy, jeszcze studiowałem (trwało to krótko...) dojeżdżałem do uczelni ponad 50km co weekend swoim samochodem. Jako że, jestem raczej chuderlawy i nie mam dość siły ;), nie często zabieram autostopowiczów. W każdym razie tego feralnego można powiedzieć dnia jechałem jak zwykle na zajęcia i w połowie drogi zauważyłem starszą panią z torbą podróżną z uniesionym kciukiem do góry. Myślę sobie, pogoda nie ciekawa to ją wezmę, co będzie stała tutaj jak pewnie autobus się jej spóźnia czy może, się na niego spóźniła. Wsiada, dziękuje mi, ja chowam jej bagaż do bagażnika. Ona zaś mówi że, jedzie do córki i że, ma pociąg za dwie godziny. Poinformowałem ją tylko że, jadę do uczelni i wysadzę ją gdzieś w centrum. Kiwnęła głową nic się nie odzywając. Uznałem że, rozumie.
Jedziemy sobie, jedziemy. Zamieniliśmy może kilka słów. Podróż minęła szybko (około 30 minut). Podjechałem do centrum i zauważyłem parking pod jakimś marketem. Mówię:
J: Wysadzę panią na tym parkingu. Stąd szybko złapie pani MPk-a do stacji.
S: Nie, nie. Młody człowieku, odwieziesz mnie na dworzec.
J: (oczy jak złotówki) Nie rozumiem. Przecież mówiłem pani że, wysadzę panią w centrum. (Dodałem) Po za tym nie mogę z panią tam jechać gdyż, śpieszę się na zajęcia.
S: Mam schorowane nogi. Nie będę chodzić tak daleko. Co Tobie to za różnica, jedziesz samochodem...
J: Dworzec jest zupełnie w inną stronę niż uczelnia. Poza tym (już unosząc się lekko, bo przecież każdego by taka dziwna sytuacja zdenerwowała) poszedłem pani na rękę że, panią zabrałem. Uprzedzałem gdzie panią wysadzę. Nie było mowy że, zawiozę panią na dworzec.
S: Niech się pan nie unosi tylko w te pędy wiezie mnie na dworzec.
J: (dalej w lekkim szoku ale zły jak cholera) Proszę wyjść z samochodu, nie zamierzam nigdzie jechać. Do widzenia.
S: Nie wyjdę. Wyjdę wtedy, gdy będziemy na dworcu.

Zwykle nie jestem nerwowy i nie mam skłonności do agresji. Kto by mnie zobaczył od razu by się tego domyślił. Ale nie wytrzymałem. Zgasiłem silnik, zabrałem kluczyk, wyszedłem z auta, otworzyłem bagażnik i wyjąłem bagaż piekielnej pani. Zaniosłem go na przystanek MPK wzbudzając ty samym ciekawość ludzi w pobliżu.
Piekielna w tym momencie wyskoczyła z samochodu jak oparzona, w siarczystych słowach opisała co to o mnie myśli. Ja nie byłem dłużny.
Wsiadłem do auta i pojechałem w swoją drogę w dalszym ciągu osłupiały.

Od tamtej pory nie biorę na stopa żadnych babć. Co więcej do tej pory nie mogę się nadziwić że, tacy ludzie istnieją. Ale czytając piekielnych niestety widzę że, jest ich dość sporo...

Piekielna Autostopowiczka

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 746 (782)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…