Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11928

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niektórzy już pewnie kojarzą, że jestem ratownikiem. Opiszę tu najdziwniejsze rzeczy, jakie przytrafiły nam się na służbach w sylwestra (nie licząc tu wszelkich urwanych rąk i nóg przez petardy).

1. Moja zmiana.
Sylwester 2008/09. Dostajemy zgłoszenie o pijanym rowerzyście, który przewrócił się i stracił przytomność. Przez radio dostajemy informacje, że równolegle z nami jedzie radiowóz (coś w końcu trzeba zrobić z rowerem jak my zabierzemy pacjenta). Dojeżdżamy na miejsce pierwsi. Gość słysząc gwizdki zerwał się (podejrzewam, że nie był nieprzytomny tylko zamroczony od alkoholu) i zaczął uciekać przed "policją". Jakaś kobieta macha rękoma, że do lasu uciekł... Ciemno jak cholera bo już późno było, zatrzymaliśmy karetkę i latarkami (takimi służbowymi, "mocnymi") oświecamy brzegi lasu. Nadjeżdża radiowóz. Po 10 minutach decydujemy, że wejdę na karetkę (nasza eSka ma prostokątną budę), będziemy jeździć wzdłuż lasu i z megafonem od nich spróbuję pana zawołać. No i wołam, że nie jesteśmy z policji tylko z pogotowia, że chcemy mu pomóc, że ma wyjść... Po kilku minutach chyba się poddał i zaniechał dalszej ucieczce bo wyczłapał się z lasu bardzo chwiejnym krokiem i udał się w naszym kierunku...

2 Zmiana kolegów.
Sylwester 2007/08. Telefon z jednego z barów w naszym mieście. Pijany nastolatek porozcinał sobie ręce rozbitą szklanką i mocno krwawi. Na miejscu zastają chłopaka przywiązanego kablem do krzesła bo "był agresywny". I faktycznie, chłopaki mieli wielki problem żeby mu pomóc, bo oprócz tego, że wyklinał ich, a wokół biegała jego rozhisteryzowana dziewczyna, to jeszcze chłopak rzucał się strasznie. W końcu w trakcie walki po prostu usnął. Dopiero wtedy dali radę położyć go na nosze i zanieść do karetki.

3. Zmiana kolegów.
Sylwester 2005/06. Wezwanie do silnego bólu w klatce piersiowej i utrat przytomności. Jadą. Na miejscu okazuje się, że pani ma ogromne bóle głowy, a wiedziała, że jak tak powie to nie przyjedziemy... Nie wiedziała niestety, że w takich przypadkach trzeba wezwać policję i kobieta dostała mandat za nieuzasadnione wezwanie pogotowia.

4. Moja zmiana.
Sylwester 2003/04. Wezwanie do duszącego się 9-latka. Dyspozytorka instruuje matkę dziecka co ma robić kiedy my już jedziemy na miejsce. Na miejscu okazuje się jednak, że dziecko niczym się nie dusi, połknęło tylko jakąś petardę (korsarza małego) i matka bała się, że wybuchnie mu w brzuchu... Zabraliśmy młodego do szpitala żeby prześwietlili mu wnętrzności.


W innym wpisie opisze najgłupsze wezwania jakie pamiętam.

Sylwestrowe pogotowie.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 403 (433)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…