Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#12001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego dnia po południu szłam sobie dość szybkom krokiem ze sklepu w kierunku przystanku autobusowego, niedaleko centrum miasta. Jak to w centrum i o tej porze ludzi było sporo, stało też kilka osób rozdających ulotki. Swoim zwyczajem brałam wszystkie karteczki wyciągane w moim kierunku uśmiechając się lub/i dziękując – praca jak praca, mi obejrzenie ulotki nie zaszkodzi, a im to trochę ułatwi życie.

Tak więc gdy pewien mężczyzna, ani młody, ani stary, pozbawiony jakichkolwiek znaków szczególnych, podał mi niewielki kawałek papieru chętnie go wzięłam, skinęłam głową w ramach podziękowania i dopiero po chwili, nie zwalniając kroku, zaczęłam oglądać to, co dostałam. Zanim jednak zdążyłam się zorientować co trzymam zostałam zalana gradem pytań. Zadawał je ten sam mężczyzna, który zamiast stać na swoim posterunku i obdarowywać ulotkami kolejne osoby podążył za mną. Mówił z prędkością światła: „Czy jest w domu kierowca?”, po czym nie czekając na odpowiedź wcisnął mi do ręki kolejną karteczkę. „Pani młoda jest, to pewnie się Pani uczy…” i znów jakiś kartonik wylądował w mojej ręce. „Podróżuje Pani? Pracuje?” i tak dalej, i tak dalej. Zanim udało mi się zrozumieć co się właściwie dzieje, trzymałam nie jedną, a około dziesięciu karteczek. Na pierwszej było zdjęcie Jana Pawła II, a kolejnych jacyś nie znani mi z imienia święci. Gdy to do mnie dotarło nie dałam wcisnąć sobie do ręki kolejnego kartoniku, co na tyle zdziwiło Pana je rozdającego, że udało mi się przerwać jego niekończący się potok pytań. Powiedziałam zgodnie z prawdą „Jestem niewierząca”. Na to hasło facet przeszedł istną metamorfozę. Kolor jego twarzy zmieniał się kilkakrotnie by zdecydować się na odcień ciemnej czerwieni, uśmiech dobrego sprzedawcy ustąpił miejsca grymasowi gniewu, wzrok zabijał… Strach się bać. Mężczyzna zdecydowanym ruchem wyrwał mi z ręki wszystkie karteczki, które wcześniej pracowicie mi wręczał, westchnął, prychnął, rzucił mi kolejne śmiercionośne spojrzenie, powiedział jedno krótkie słowo „skandal!”, odwrócił się i uciekł.

No i cóż… Gandhi powiedział kiedyś „I like your Christ. I do not like your Christians. Your Christians are so unlike your Christ.” No i miał rację…

pan ze świętymi ulotkami

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (130)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…