Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12178

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę tramwajem, jako że dzień świąteczny i godzina jeszcze dość wczesna - około 8.30, to ludzi w wagonie niewielu. Siedzę, czytam spokojnie książkę, słuchawki na uszach. Nagle spada mi coś na głowę. Nie, jednak to nie wina starego taboru ZTM. Podnoszę głowę znad książki i widzę około 60-letnią kobietę (oczy obrysowane czarną kredką, bez naturalnych brwi, dwie koślawe kreski bardziej na czole niż nad powiekami, czerwona szminka na zębach, pstrokata sukienka rodem z lat siedemdziesiątych) z dzieckiem.

Ściągam słuchawki i pytam:
Ja (spokojnie): O co chodzi? Dlaczego uderzyła mnie pani laską?
Ona: Bo nie reagowałaś jak mówiłam.
J: Miałam założone słuchawki. Nie oznacza to, że może mnie pani bić, a tym bardziej mówić mi na Ty.
O: Zamknij się. Dawaj te radyjko! - prawie wyszarpała mi moje MP3.
J: Proszę Pani, to moja własność. Proszę to zostawić i nie dotykać mnie.
Muszę się przyznać, że nie znoszę, jeśli ktoś obcy mnie dotyka, nawet w komunikacji, przez przypadek.
O: Dawaj suko i wyp*** mi z tramwaju. Moja wnusia chce takie radyjko, Ty wyglądasz na bogatą, kupisz sobie drugie, daj też mi tę torebkę. Mi będzie pasować bardziej! a Ty sobie kupisz nowe, nie zbiedniejesz!

Nie wierzyłam w to, co słyszę. W wagonie ludzie już prawie tarzają się ze śmiechu. Odwracam się i bezradnie patrzę na ludzi i nikt nic... Ok, sama sobie poradzę z wredną babą.
J: Proszę Pani, mnie nikt nic za darmo nie daję. Zapracowałam sobie na te rzeczy, poza tym są dość drogie (mp3 mam od 3 miesięcy, dla mnie wydatek 350 złotych jest sporym wydatkiem, zwłaszcza, że jeszcze studiuję). Niech pani idzie pracować i kupi wnuczce. - jeszcze ostatkiem spokoju chciałam załagodzić sytuację, nie jestem konfliktowa, szczególnie jeśli chodzi o starszych ludzi.
Tu się zaczęło.

O: Jak możesz tak mówić, widzę, że Cię stać, dawaj i już! Tu zaczęła okładać mnie swoją laską. Biła na oślep, panowie z wagonu próbowali ją odciągnąć. Ostatnie uderzenie trafiło w... twarz. Wybiła mi górną jedynkę, a drugą ułamała. W kilka sekund byłam cała we krwi. Maszynista zatrzymał tramwaj, zablokował drzwi i wyszedł mówiąc, ze zaraz będzie policja. Kobieta nic sobie nie robiła z całej sytuacji.
Dopiero wtedy przypomniałam sobie o wnuczce. Mała siedziała za mną, spokojnie. Na oko miała może 5 lat. Nie winiłam jej, bo ani słowem się nie odezwała, poza tym to dziecko.
Policja kazała mnie i kobiecie wysiąść, wylegitymowali nas, wezwali pogotowie, zapytali, czy niczego mi kobieta nie uszkodziła poza twarzą. Powiedziałam, że pewnie mam kilka siniaków na rękach i nogach. Poinstruowali mnie jak najskuteczniej wyegzekwować swoje prawa w tej sytuacji.

Po kilku miesiącach batalii udało mi się odzyskać od pani odszkodowanie i pokrycie kosztów lecenia zębów, a było to sporo, bo ponad 6 tysięcy zł. Myślicie, że to niebotyczna kwota? Ale właśnie tyle kosztują implanty dwóch zębów, i to u znajomej protetyk. Miałam wtedy 21 lat, nie wyobrażałam sobie założenia sztucznych zębów (trzeba je wymieniać co kilka lat, bo ich kolor się zmienia, a poza tym się psują i po prostu nieestetycznie wyglądają).

Kobieta pisała jeszcze do moich rodziców pisma, że nie ma pieniędzy, że biedna jest, że ona będzie musiała pożyczkę wziąć. Byliśmy nieugięci. W ostateczności koszt leczenia pokrył jej syn, któremu nie było do śmiechu. Powiedział:
- Ona takie cyrki odstawia, już nie pierwszy raz za nią płacę. Mandat za jazdę bez biletu to prawie co tydzień.

ZTM

Skomentuj (70) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 895 (1019)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…