Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12266

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam jakieś 13 lat, czyli w sumie niewiele, ale byłam dość zaprawiona w bojach "o swoje". Jako dziecko często przebywałam w szpitalach, sanatoriach, bez rodziców i jeszcze jako najstarsze z rodzeństwa dziecko zawsze byłam "dorosła w porównaniu", to jakoś sobie radziłam.

Szpital, oddział laryngologiczny, salowa Baśka i ja. Kobieta miała zwyczaj korzystania z szamponów, mydeł, ręczników i innych rzeczy należących do pacjentów, bez pytania o pozwolenie (bo w większości były to dzieciaki). Tak się złożyło, że zajmowałam salę sama i była ona po przeciwnej stronie korytarza niż wszystkie inne, a to oznaczało, że Salowa Baśka sprzątała je wszystkie pod rząd, a na końcu moją, tą po drugiej stronie. I zawsze robiła tak: Myła podłogi, zlewy, wycierała powierzchnie, wykręcała ścierki...słowem sprzątała na całego. I dobrze. Ale po tym wszystkim, przychodziła do mojej sali, myła ręce moim mydłem i wycierała ręce w mój ręcznik, nie pytając, jakby mnie nie było.

Jedyne, co przyszło mi do głowy w tych trudnych czasach, bo otwarcie pogadać jakoś się nie odważyłam (różnica wieku i jej wyższość nade mną, pacjentem) to takie coś:
Pozbierałam wszystkie szpilki z oddziału, a przed każdą salą była taka tabliczka, na której szpilkami przypinano karteczkę z nazwiskiem pacjenta, zebrałam więc te, które nie były w użyciu i wbiłam je w ręcznik. Tak, żeby łebki były równo z materiałem. Sprawdziłam ręcznik jakieś 12 godzin później: szpilki na podłodze a te, które nie spadły były wysunięte.

Salowa Baśka więcej nie dotknęła mojego ręcznika i nigdy nie padło między nami żadne słowo o tym zdarzeniu ;)
Ale pomogło.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 753 (809)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…