Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#12491

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia wrzucona przez fattattoo przypomniała mi podobną.
Przeszło 10 lat temu dostałam w prezencie od zaprzyjaźnionego tatuażysty dziarę (a potem kolejną:) :). Pochwaliłam się mojemu ojcu, który miał podówczas jakieś 45 lat, a padre stwierdził, że on też chce. Dodam tu, że mój rodzic, jakkolwiek na oko rosły Wiking, straszliwie boi się igieł i samo opowiadanie o zastrzyku sprawia, że robi się blady. Upewniłam się więc, czy wie, że tatuaż robi się igłą... wiedział i chciał nadal. No ok, dzwonię do salonu.

- Piotrek, masz czas w środę koło 18?
- Mam.
- No to ci tatusia na dziarę przyprowadzę.
- Weź, słońce, nie pie...

No i w środę wkraczam do salonu holując za sobą tatę, Piotruś (chłopina raczej drobnej postury) spojrzał i zwątpił ;), ale usiedli, pogadali, ojciec wybrał wzór (jakiś nieduży tribal na ramię), wzór prosty, więc Piotrek leci z ręki, rozmawiamy sobie... aż w pewnej chwili widzę, że mój ojciec jest zielonkawy i czoło ma zroszone potem.

- Piotrek... on zaraz będzie mdlał.
- No co ty, przy takim drobiazgu...

Tata tylko słabo pokiwał głową.

W ten sposób własny ojciec narobił mi obciachu, będąc jedyną znaną mi osobą, która tatuaż na ramieniu miała robiony w pozycji leżącej, i która nie zgłosiła się na kontrolę i poprawki. Widać godzinny, stały kontakt z igłą przerósł jego wytrzymałość :)

salon tatuażu

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…