Jak dla mnie bohater i mistrz tej opowieści nie jest jak dla mnie "piekielny" - ale dla Panów Policjantów na pewno :D
Krótko - idę sobie osiedlem na stację benzynową - ot ochota na hot-doga. Po drodze mijam sytuację: dwa rozbite samochody (nie że jakoś strasznie, ot jeden drugiego stuknął), dwóch kierowców, dwóch policjantów, tłumek gapiów, radiowóz z błyskającym kogutem i zapalonym silnikiem oraz Pan Menel.
Ogólnie panowie kierowcy krzyczą po sobie, wyzywają się, a policjanci cierpliwie słuchają tych "wyjaśnień". Normalna sytuacja, nikt nie jest winny, każdy zrzuca winę na drugiego, darcie japy itp.
Okej, przeszedłem, kupiłem co chciałem, wracam - niewiele się zmieniło, Panowie kierowcy na siebie krzyczą, Panowie Policjanci słuchają, kogut błyska, silnik chodzi, ludzie stoją i patrzą. Wtem niespodziewanie Pan Menel podchodzi do policjantów.
Tutaj na wtrącenie zasługuje opis Pana Menela - otóż był to taki naprawdę wzorcowo wyglądający kloszardzik, chwiejący się na nogach, ledwo stojący, prawdopodobnie po niedawnym spożyciu, z charakterystycznym zarostem itp - ot typowy polski Pan Menel.
No i kierowcy się kłócą, policjanci patrzą a Pan Menel podszedł, stanął przed starszym stopniem policjantem, zachwiał się z lekka i nagle powiedział:
- Panie kierowniku... Wie Pan... ja Pana bardzo... ale to bardzo... szanuję... [tutaj go trochę zarzuciło, ale złapał równowagę] ale wie Pan... Panie Kierowniku... wyłączylibyście ten silnik... Bo to trochę benzyny szkoda... A i ekologicznie bardziej, no nie?
W tym momencie nagle cisza... Kłócący się kierowcy zamilkli patrząc z wyczekiwaniem na policjantów, tłumek gapiów szok, zaś policjant na twarzy ma epicką minę jakby zastanawiał się czy nie zastrzelić Pana Menela na miejscu.
I tak czekamy, czekamy, ja stanąłem aż z wrażenia....
I nagle Policjant do drugiego, młodszego mówi:
- Stasiu, idź zgaś silnik.
Do końca dnia miałem niesamowicie dobry humor :D
Krótko - idę sobie osiedlem na stację benzynową - ot ochota na hot-doga. Po drodze mijam sytuację: dwa rozbite samochody (nie że jakoś strasznie, ot jeden drugiego stuknął), dwóch kierowców, dwóch policjantów, tłumek gapiów, radiowóz z błyskającym kogutem i zapalonym silnikiem oraz Pan Menel.
Ogólnie panowie kierowcy krzyczą po sobie, wyzywają się, a policjanci cierpliwie słuchają tych "wyjaśnień". Normalna sytuacja, nikt nie jest winny, każdy zrzuca winę na drugiego, darcie japy itp.
Okej, przeszedłem, kupiłem co chciałem, wracam - niewiele się zmieniło, Panowie kierowcy na siebie krzyczą, Panowie Policjanci słuchają, kogut błyska, silnik chodzi, ludzie stoją i patrzą. Wtem niespodziewanie Pan Menel podchodzi do policjantów.
Tutaj na wtrącenie zasługuje opis Pana Menela - otóż był to taki naprawdę wzorcowo wyglądający kloszardzik, chwiejący się na nogach, ledwo stojący, prawdopodobnie po niedawnym spożyciu, z charakterystycznym zarostem itp - ot typowy polski Pan Menel.
No i kierowcy się kłócą, policjanci patrzą a Pan Menel podszedł, stanął przed starszym stopniem policjantem, zachwiał się z lekka i nagle powiedział:
- Panie kierowniku... Wie Pan... ja Pana bardzo... ale to bardzo... szanuję... [tutaj go trochę zarzuciło, ale złapał równowagę] ale wie Pan... Panie Kierowniku... wyłączylibyście ten silnik... Bo to trochę benzyny szkoda... A i ekologicznie bardziej, no nie?
W tym momencie nagle cisza... Kłócący się kierowcy zamilkli patrząc z wyczekiwaniem na policjantów, tłumek gapiów szok, zaś policjant na twarzy ma epicką minę jakby zastanawiał się czy nie zastrzelić Pana Menela na miejscu.
I tak czekamy, czekamy, ja stanąłem aż z wrażenia....
I nagle Policjant do drugiego, młodszego mówi:
- Stasiu, idź zgaś silnik.
Do końca dnia miałem niesamowicie dobry humor :D
ot Panowie Policjanci i Pan Menel
Ocena:
833
(933)
Komentarze