Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12832

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu starałam się o pracę specjalisty ds. promocji w pewnym wydawnictwie (miałam wtedy pracę, ale chciałam ją zmienić). Miałam za sobą już wtedy kilkadziesiąt rozmów kwalifikacyjnych w różnych firmach i instytucjach i wrażenie, że niewiele jest w stanie mnie zdziwić (tzw. pytania "z d**y", np. o 10 nowych zastosowań dla długopisu, o ciężar Boeinga 747 czy skecz ze sprzedażą spinacza biurowego itp. :)).
Punktualnie jak było umówione, stawiłam się na rozmowę. Biuro niczego sobie, pracownicy tkwiący w skupieniu przed monitorami swoich komputerów. Pierwsze wrażenie było OK. Po krótkiej chwili zostałam poproszona do gabinetu "szefa".
"Szef" okazał się starszym panem w przetartym i przepoconym podkoszulku (o który cały czas wycierał ręce - lipiec, upał i te sprawy) oraz niemiłosiernie upier**lonych adidasach. Dookoła unosił się niezbyt przyjemny zapach potu, tak intensywny, że po prostu szczypało w oczy. W gabinecie ryczało radio nadające muzykę dance - przez cały czas mojego pobytu w gabinecie nie zostało nawet przyciszone. W dodatku "szef" nie czuł się skrępowany moją obecnością i co chwila ucinał sobie gryza hamburgera, którego następnie odkładał na klawiaturę.
Zadano mi następujące pytania (przytaczam cytaty):
- Ile by chciała dostawać na rękę?
- Ma dzieci?
- Od kiedy może zacząć?
Cały swój wysiłek wkładałam w to, aby nie parsknąć śmiechem. Zastanawiałam się czy facet naprawdę nie wie jak odnaleźć się w takiej sytuacji, czy ma już wszystko tak totalnie gdzieś, że jest mu wszystko jedno... Starałam się jednak odpowiadać rzeczowo na pytania, żeby zobaczyć, co też ciekawego z tej rozmowy wyniknie.
Na koniec "szef" powiedział, że niebawem ukaże się ich nakładem nowa książka pewnego obiecującego autora i że chcieliby go jakoś wypromować. Żeby się upewnić, czy się nadaję do tej pracy, "szef" zaproponował, abym przygotowała kompletny plan kampanii promocyjnej dla nowej książki razem z kosztorysem i przesłała mu ją mailem (!). Niestety, na nieszczęście tego pana, jestem za stara na takie numery. Szkoda, że nie możecie zobaczyć jego miny w momencie, gdy powiedziałam:
"Oczywiście, nie ma problemu. Porozmawiajmy w takim razie o cenie i warunkach umowy o dzieło".
"Szef" zrobił oczy wielkie jak talerzyk deserowy i wymamrotał, że w takim razie on mi dziękuje. Wyszłam stamtąd zgięta w pół ze śmiechu, poważnie obawiając się o przeponę...

wydawnictwo

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (689)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…