Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#12890

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja pierwsza historia, jak narazie bez zakończenia, tym bardziej szczesliwego.
Mieszkam w centrum miasta, w bloku na 5-tym pietrze. 1-sze pietro to lokale uzytkowe,do ktorych nie ma dostepu z klatki schodowej. Z przodu jest mala dobodowka (restauracja i bank) . Tyle tytułem wstępu.
Historia właściwa (100% prawdziwa). Moja kociczka lubiła siadac na parapecie za oknem i kocim zwyczajem patrzeć na ptaki. Wczoraj tak właśnie umilała sobie wieczór. Siedze, gapie sie w tv i nagle słysze zgrzyt pazurów po parapecie. Kocina spadła na dach restauracji 3 pietra nizej. Nic jej sie nie stało. Ale nie ma jak sie dostać. Wieczór, bank zamkniety. Dzwonie po straz pozarną. Nie chcą przyjechać. Z pomocą przyszła właścicielka restauracji. Od niej z lokalu nie mozna było sie dostac, ale zadzwonila do brata, wysoko postawionego w SP. Przyjechali. Panowie strazacy weszli na dach. Ale kotek zestrachany, biega w te i nazad. Wiec pan strazak co zrobil? Kopnal zwierzaka tak, ze zlecial z tego dachu . Nie zdazylam zareagowac...kot sie przestraszyl i pobiegł w sina dal. Dzielni strazacy odjechali a ja kociny szukam do tej pory...jak mozna byc tak tepym kretynem zeby tak zwierzeta traktowac??
Wybaczcie ortografie, nadal sie trzese...

straz pozarna w radomiu

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (231)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…