Apteka w dużym mieście, ja za ladą. Przychodzi dziadek, tak na oko po osiemdziesiątce, z receptą na cztery tabletki Viagry w dużej dawce. Nie trzymamy tego na stanie, więc po telefonie do hurtowni wracam do dziadka i mówię:
[J] - Przykro mi bardzo, ale nie mamy w tej chwili takiego opakowania, będziemy musieli sprowadzić. Byłoby dopiero na jutro, może pan tyle poczekać?
[D] (z łobuzerskim uśmiechem) - Pani się nie martwi, ja dopiero za miesiąc do sanatorium jadę.
[J] - Przykro mi bardzo, ale nie mamy w tej chwili takiego opakowania, będziemy musieli sprowadzić. Byłoby dopiero na jutro, może pan tyle poczekać?
[D] (z łobuzerskim uśmiechem) - Pani się nie martwi, ja dopiero za miesiąc do sanatorium jadę.
Apteka wielkomiejska
Ocena:
1126
(1172)
Komentarze