zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historie z listonoszem sprowokowały mnie do opisania moich przygód z doroznosicielem piekielnym (?). mieszkamy w małej wiosce niedaleko Warszawy, a jak wiadomo w takich miejscach listonosze nie chodzą (jeżdżą) codziennie, nie mają też stałych godzin „wizyt”. Ale to co odstawia ten nasz to zakrawa na jakąś teorię spiskową co najmniej.
Do rzeczy.
Ja pracuję dość dużo, wychodzę przed 8 rano, wracam ok. 19, więc nie mam szans na spotkanie z listonoszem, ale moja małżonka pracuje na zmiany, więc czasem jest w domu do 13, a czasem wraca ok. 14:30. I NIGDY nie zdarzyło się jej spotkać listonosza… Bo jak siedzi w domu rano to awizo ląduje w skrzynce o 13:15 (jest godzina napisana), jak wraca po 14 to wyciąga awizo z godziną 10:50 na przykład. I tak przez 11 lat już nie znamy swojego doroznosiciela. Nie daje nam szansy.
Do rzeczy.
Ja pracuję dość dużo, wychodzę przed 8 rano, wracam ok. 19, więc nie mam szans na spotkanie z listonoszem, ale moja małżonka pracuje na zmiany, więc czasem jest w domu do 13, a czasem wraca ok. 14:30. I NIGDY nie zdarzyło się jej spotkać listonosza… Bo jak siedzi w domu rano to awizo ląduje w skrzynce o 13:15 (jest godzina napisana), jak wraca po 14 to wyciąga awizo z godziną 10:50 na przykład. I tak przez 11 lat już nie znamy swojego doroznosiciela. Nie daje nam szansy.
Poczta... i listonosze
Ocena:
63
(165)
Komentarze