Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13389

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnych belfrach.
Kilka dni temu Karol, który jest moim kuzynem, wrócił z obozu szkolnego, który odbywał się na drugim końcu Polski. Karol jest uczniem pierwszej (prawie drugiej) klasy technikum o profilu wojskowym, tak zwana "mundurówka". To co opowiedział nam Karol po powrocie sprawiło, że włos się nam zjeżył na głowie.

Klasy mundurowe mają jeden podstawowy minus, a mianowicie raz lub dwa razy w roku odbywają się drogie wyjazdy na obozy, które noszą szumną nazwę wypoczynkowo-szkoleniowych. Wyjazd na taki obóz jest jednym z warunków ukończenia szkoły. Na obozie odbywają sie wszelkiej maści szkolenia, z których otrzymuje się oceny. Obóz był ogłaszany juz na początku roku szkolnego, planowana cena miała wynosić 500 zł, do końca roku wzrosła do 1000 zł. Ok, mus to mus. Człowiek zacisnął zęby i odkładał pieniądze. Nauczyciele i szkoleniowcy (w tym jeden major i jeden porucznik) obiecywali dzieciakom złote góry na obozie za te pieniądze. Uczniowie mieli spać w domkach drewnianych, super wyposażonych. Mieli mieć zapewnionych 5 ciepłych posiłków dziennie. I wiele rozrywek. Z tym ostatnim nie kłamali. Co do reszty...

Jechali całą noc w przepełnionym autokarze, stłoczeni po kilkoro na siedzeniach. W miejscu docelowym otrzymali namioty, w których mieli spać po kilka osób. Podróż odbyli w mundurach, których praktycznie nie mogli ściągać przez 10 dni. Pocili się w nich i strasznie męczyli. Zabrano im telefony, rozdano prowiant, na który składało się jedzenie z akcji dla powodzian (!) i pozostawiono ich pod opieką starszej klasy. Opiekunowie udali się do wynajętych pokoi w pobliskim pensjonacie. W tym momencie zaczęło się "kocenie" : zabrano im wszelkie słodycze i napoje. Przeszukano rzeczy osobiste. Chłopcom rozbijano jajka na głowach i prowokowano do bójek, dziewczynom sypano mąkę do majtek i pisano "suka" markerami na czole. Nie wspominając o innych wyczynach. Kto się buntował nocował sam w lesie bez namiotu i był wyśmiewany. Jednemu dzieciakowi udało się zadzwonić do rodziców z płaczem ze zbunkrowanej wcześniej komórki. Rodzice zadzwonili do wychowawców mocno zaniepokojeni. Wychowawca odwrócił kota ogonem i zgonił wszystko na wyobraźnię dzisiejszej młodzieży. Dodam, że opiekunowie pili co wieczór i mieli wszystko w nosie. Odbębniali tylko szkolenia. Osobom, które się skarżyły najbardziej, powystawiali najgorsze oceny. Karol wrócił zmęczony, głodny, załamany i żądny mordu. Na jednej nodze ma ranę, którą ma od pierwszego dnia wyjazdu. Na całym ciele ma wysypkę, której przysporzył mu mundur noszony dzień w dzień prawie bez przerwy - rozkaz majora. W ten sposób Karol dowiedział się, co kryje się za słowem "kocenie". I tak oto obóz z częściowo wypoczynkowego przeistoczył się w częściowo koncentracyjny... Tak właśnie hartuje się kwiat naszej młodzieży (słowa majora). Wyrosną silni, zdyscyplinowani, będą mieli szacunek do starszych (rangą) i wdzięczność do systemu szkolnictwa. Jutro mama Karola ma spotkanie z dyrektorem szkoły. Ciekawe, czy pan dyrektor popiera sposoby wychowawcze kolegów w barwach moro.

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 811 (897)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…