Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#13439

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jechałam kiedyś z moim mężem samochodem. Okres przed Bożym Narodzeniem, jakieś ostatnie zakupy, chcemy gdzieś jeszcze podjechać do sklepu.
Pech chciał, że mąż wjechał w ulicę, gdzie był zakaz, wycofać się nie ma jak, trudno zamykamy oczy i jedziemy. Okazuje się, że takich delikwentów było dużo więcej i specjalnie dla nich stała na poboczu straż miejska. Zatrzymują, będzie mandat, punkty, proszą o dokumenty, mąż podaje. Strażnik idzie pokontemplować dokumenty, wraca po dłuższym czasie ze złymi wiadomościami. Prawo jazdy utraciło ważność (badania lekarskie). Ups. Rzadko ogląda się swoje dokumenty i nie pamięta się o takich rzeczach.
Co robimy? - pyta się retorycznie strażnik.
Mąż chciał dać jakieś pieniądze, strażnik katgegorycznie odmówił.
- Teraz powinniśmy wezwać policję, zabrano by panu prawo jazdy... itd., ale to dużo czasu i kłopot niepotrzebny.
Wyglądało jakby dopraszali się o łapównkę, ale jednak nie.
- Gdybyśmy pana puścili, ale pan nie może prowadzić pojazdu, gdyby coś się stało.
Wtedy ja zaproponowałam, że przesiądę się na miejsce kierowcy i dalej ja poprowadzę samochód.
- Ale pani też ma okulary.
- Ale ja mam ważne prawo jazdy.
- Dobrze, niech się pani przesiądzie.
Usiadłam za kierownicą.
- To co, teraz pani wypisujemy mandat? Nam wszystko jedno komu.
Zgodziłam się, jest wina, niech będzie i kara. Pan wziął bloczek, popatrzył, machnął ręką i nas puścił. Tak przed Bożym Narodzeniem - jak zaznaczył.

straż miejska

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…