Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam. Jest to moja pierwsza historia na tym portalu dla tego zwięźle opisze kim jestem i czym się zajmuję. Otóż obecnie jestem pracownikiem Wesołego Miasteczka. Posiadam 21 wiosen i wyglądam dość dojrzale jak na swój wiek. Mam "przyjemność" pracować na tym stanowisku już drugi sezon. Podczas pracy w "wesołym" nauczyłem się jednej prawdy o ludziach. Mianowice ludzie to "c***e". Dla czego tak myślę? Poprę swą tezę opisem wydarzenia sprzed miesiąca...

Jest czerwiec. Jeden z strasznie gorących i parnych dni. Tego dnia obsługiwałem jedną z najbardziej obleganych maszyn jakie ma w repertuarze wesołe miasteczko. Nazwijmy je "młotem" (jest to wahadło z obracającą się gondolą. Wychył tej gondoli nie jest duży bo tylko 40 stopni ale dostarcza sporo adrenaliny). Maszyna stoi w najgorszym miejscu dla operatora czyli przy samym wejściu (ludzie korzystają z niej jak wchodzą i potem zaraz przed wyjściem). Do tego żeby nie było zbyt kolorowo to do o koła maszyny nie ma żadnego cienia. Sama maszyna jest tak skonstruowana że też nie ma możliwości ochłodzenia się. Pulpit znajduje się zaraz przy urządzeniu na powietrzu (czyli nie mam budki w której mógłbym sobie zamontować wiatraczek czy chociaż trzymać picie - nawet nie mam tam żadnego parasola nad głową).

Godzina 14. Bezchmurne niebo i słońce grzejące mnie w dynie niemiłosiernie. Ludzi na wesołym miasteczku było ok. 6 tysięcy, co oznacza dla mnie że robotę mam non stop i cały czas kolejkę. Już same powyższe fakty wzbudzały moją frustrację ale to co zdarzyło się w tym momencie wyprowadziło mnie z równowagi. Stoję sobie i wpuszczam ludzi na maszynę. Odliczam 11 osób (bo tylu wchodzi do gondoli). Zostały mi dwa ostatnie miejsca. Do bramki podchodzi pewien jegomość z córką. Spojrzałem na owe dziecko i mówię klientowi, że dziecka nie wpuszczę bo jest za małe (maszyna ma w regulaminie że mogą z niej korzystać dzieci od 12 roku życia i dobrze bo te mniejsze różnie reagują na takie przeciążenia). Oczywiście klient się zbulwersował i wywiązał się dialog. [J]a, [K]lient:

[K]: Moja córka już jeździła na tej karuzeli 3 lata temu.
- pomyślałem sobie "tak jasne pięciolatek jechał na tej karuzeli..." (córka jegomościa miała 8 lat)

[J]:(spokojnie) Trzy lata temu mnie tu nie było. Mnie obowiązuje regulamin i przeszkolenie jakie otrzymałem w zeszłym roku na tej maszynie. Dziecko nie pojedzie bo nie ma 12 lat. Nie sięgnie do zabezpieczenia.
[K]: Ja zapłaciłem! Chcę żeby moje dziecko jechało na tej karuzeli! (krzykiem dodał)
[J]: Jeśli coś panu nie odpowiada to zapraszam do biura obsługi klienta, które znajduje się "tam" (wskazałem rękom).
[K]: Świetnie! Zaraz to załatwię.

Odszedł ciągnąc za sobą swoją córkę (swoją drogą na jej tłustych ślepiach - bo była strasznie gruba jak na 8-latkę - miała łzy). Ja przyzwyczajony do takich sytuacji po prostu poprosiłem następną parę w kolejce. Byłem przekonany, że biuro obsługi klienta wytłumaczy mu że taki jest regulamin i że płacą mi za to bym go przestrzegał. Byłem w błędzie.

Nie skończył się jeszcze kurs jaki właśnie po awanturze został odpalony, a za ramie szturcha mnie jeden z pracowników obsługi. [J]a, [K]lient, [O]bsługa klienta.

[O]: Masz puścić tego pana z córką na "młocie".
[J]: Nie ma takiej możliwości. W regulaminie jest od 12 lat. Jak teraz wpuszczę to dziecko to co ja mam powiedzieć całej reszcie ludzi którzy nie przyszli tutaj tylko dla tego że dziecko było za małe? Będziesz się za mnie tłumaczyć?
[O] Zmienił się regulamin na "młocie". Trzymaj.

Wręczył mi kartkę A4 z nowym regulaminem. Dodam że mój stary regulamin miał wymiary 1/0,5m. Przeczytałem w nim, że teraz dzieci od 8 roku życia i 130cm wzrostu mogą korzystać z urządzenia ale tylko na odpowiedzialność rodzica. Zdenerwowałem się bardzo bo ośmieszyli mnie na oczach jakiś 200 osób w kolejce.

[K]: To co możemy już wejść? - Powiedział tryumfalnym tonem.
[J]:Tak... ehhh proszę bardzo.

Ośmiolatka szybko wcisnęła resztki hamburgera, którego trzymała w ręce do buzi. Wpuściłem ich i resztę ludzi do gondoli. Odpaliłem maszynę. Jako że z doświadczenia wiem jak kończą się posiłki spożywane zaraz przed wejściem na "młota" z dziką rozkoszą puściłem maszynę na dwa razy dłużej z podkręconymi obrotami. Dziecko w połowie już tak zarzygało wszystkich dookoła, że jak tylko zapach rozszedł się po gondoli to większość klientów zaczęła się "dokładać". Po zakończonym kursie z uśmiechem na ustach otworzyłem bramkę i przyglądałem się jak ojciec z sałatką na ramieniu wychodzi z gondoli z miną mordercy.
Na odchodne sypnąłem firmowe:
[Ja]: Zapraszam ponownie.
Ojciec tylko burknął coś pod nosem, szarpnął córkę i zniknął mi z pola widzenia. Byłem tak zadowolony że nawet godzinne sprzątanie przeglądu menu pobliskich barów mi nie przeszkadzało (w sumie bardziej wqrwieni byli ludzie w kolejce).

Różnorakich historii rodem z "wesołego" jest mnóstwo. Jeśli ta się spodoba, to opiszę ich więcej.

"Wesołe"

Skomentuj (91) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1149 (1549)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…