Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13772

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja pierwsza historia. Krótko, zwięźle i na temat.

Czy ktoś może mi wytłumaczyć, kto wymyśla kretyńskie przepisy dotyczące indeksów na uczelniach? Parę lat temu rzuciłem się na studia Automatyki i Robotyki na wydziale Elektrycznym Politechniki Poznańskiej. Po około połowie roku stwierdziłem jednak, że te studia nie są dla mnie, ale uznałem, że jeszcze do końca roku poczekam. Na koniec wiedziałem już, że mnie to nie interesuje, i w związku z tym postanowiłem zrezygnować. Co istotne, nawet nie pokwapiłem się do podejścia do egzaminów z obu matematyk - całą resztę zaliczyłem z marszu, ale na matmę mi się już zwyczajnie nie chciało.


Niosę więc stosowne podanie o rezygnację do dziekanatu. Kolejki brak, wchodzę. Przemiła [P]ani odbiera ode mnie legitymację, podanie, obiegówkę oraz indeks. Tutaj następuje wymiana zdań mniej-więcej w tym tonie:
[Ja] - Dobrze, więc chciałbym uzyskać jeszcze swoje dokumenty, i spadam stąd.
[P] - Eee... Ja panu dokumentów wydać nie mogę.
[J] *wielkie oczy* - Nie rozumiem - dlaczego?
[P] - Bo ja od pana tego indeksu odebrać nie mogę. Jest nieuzupełniony.
[J] - ... i co w związku?
[P] - No nie może mi pan tego indeksu zdać, ja go nie przyjmę.
[J] - Wiem, że brakuje w nim paru wpisów z egzaminów, ale to byłyby same dwóje, a poza tym rezygnuję z tych studiów, więc nie wiem o co chodzi.
[P] - Ja tego indeksu przyjąć nie mogę, i nie mogę panu wydać dokumentów.

Ja dalej swoje, pani oczywiście dalej swoje. Końcem końców musiałem bite dwa tygodnie (!) biegać codziennie za wykładowcami, gdyż stwierdzili, że skoro po egzaminie, to mogą sobie już nie przychodzić, wziąć urlopy etc. No ale dobrze - ich pełne prawo. Wpisy w końcu uzyskałem, indeks zdałem, i po dwóch tygodniach byłem szczęśliwym posiadaczem decyzji o wykreśleniu mnie z listy studentów na wniosek własny. Co dla mnie wtedy było najważniejsze to to, że odzyskałem zakładników - swoje dokumenty uprawniające mnie do starania się o miejsce na inszej uczelni.


I tu zostawiłbym sprawę i właściwie nie byłoby tematu, gdyby nie finał historii, oddalony o kilka miesięcy. Otóż pod koniec września dostałem list polecony od Politechniki Poznańskiej. Spiąłem się, no bo czegóż mogliby ode mnie chcieć? Czegoś nie dopilnowałem? Nie, nie! Pragnęli mnie tylko poinformować, iż z racji tego, że nie pokwapiłem się do zaliczenia matematyki, zostaję karnie skreślony z listy studentów. Może nie piekielnie, ale ja się pytam, jaki oni tam muszą mieć jubel?

Ciekaw tylko jestem, co by się stało gdybym poszedł do nich i zażądał swoich dokumentów. No bo skoro nadal byłem studentem, to moje dokumenty nadal powinny się znajdować w kartotece, czyż nie?

Politechnika Poznańska

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 411 (487)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…