Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
I prawem serii następna historyjka drogowa… a właściwie to o dużych dzieciach.

Ale przedtem – nieco przydługi – wstęp. Mam dość nietypowe hobby: strzelam sobie czasami z łuku (z różnej innej broni też ale łuk ma priorytet). Kiedy moi stoliczni koledzy z pracy dowiedzieli się o tym, wkręcili mnie w swoje hobby, które się nazywa dźwięcznie ASG. W skrócie polega to m. in. na posiadaniu hyzia na punkcie replik broni palnej. Repliki te nie są bronią w rozumieniu prawa i może je posiadać każdy. Strzelają plastikowymi kulkami.

Koledzy pokazali co to za licho, mi się spodobało, nabyłem jakiś krótki egzemplarz do przetestowania, oni mi pożyczyli trochę swoich „zabawek”, żebym popróbował. Popróbowałem, postanowiłem, że „wchodzę w to”. Póki co jednak pożyczone trzeba oddać. Zapakowałem więc sprzęt do bagażnika, dorzuciłem swoje łuki (a co – też im pokażę :) ) i pojechałem, korzystając z delegacji do stolicy właśnie.

Jadę sobie spokojnie, nauczony doświadczeniem i niedawnym mandatem, przestrzegając przepisów.
W najmniej spodziewanym momencie – patrol. I halt! Nic na sumieniu nie miałem to się grzecznie zatrzymałem i czekam. Od razu widać że była to jakaś większa akcja, bo po jednej stronie patrol w radiowozie, po drugiej dwóch policjantów na hulajnogach a na poboczu sznurek kontrolowanych aut.

Podszedł pan policjant. Przedstawił się, poprosił o dokumenty i powiedział że kontrolują trzeźwość i stan techniczny samochodów. No to skontrolowali: promile – 0,0. Stan techniczny - 10/10. To jeszcze poprosili o pokazanie gaśnicy i trójkąta. W bagażniku. To pan otworzy i pokaże. No ładnie! W myślach zerwałem kwiatek i wyrywając płatki wróżyłem: zapiąłem pokrowce z „bronią”, nie zapiąłem, zapiąłem, nie zapiąłem... Wyszło że jednego niestety nie.

Myślałem, że mnie rzucą na maskę i skują. Szybko zacząłem wyjaśniać ale nie miałbym żadnych szans gdyby nie motocykliści, którzy przybiegli – widząc zamieszanie – na pomoc kolegom. Okazało się, że jeden z nich też połknął bakcyla, więc zna temat i tak samo jak ja, jest w stadium początkującym.

Po wyjaśnieniu sytuacji pozostali panowie zaczęli się nagle interesować. A co to, a jak działa, a pan pokaże itp. Zaczęliśmy, już całkiem miło, rozmawiać. Zapomnieliśmy o reszcie świata, policjanci oglądali, podziwiali, a przejeżdżający kierowcy tylko na tym korzystali :).

Było fajnie dopóki nie zapragnąłem pokazać im jeszcze jednego okazu. Wyciągnąłem z dna bagażnika kopię karabinu M60 i z dumą zaprezentowałem całemu światu. Duże toto, ciężkie ale prezentuje się (zwłaszcza z przypiętym magazynkiem) rewelacyjnie i całkiem... prawdziwie.

[Postąpiłem tu wbrew zasadom, które mówią, że nie należy wystawiać czegoś takiego na widok publiczny, ale w końcu „władza” chciała obejrzeć]

Policjanci zrobili z zachwytu wielkie oczy. Niestety tylko oni docenili wygląd bo za plecami usłyszeliśmy nagle pisk hamulców a potem kilka następnych (na szczęście bez żadnego „łup”). Odwróciłem się i zdążyłem tylko zauważyć wpatrzone we mnie, przerażone oczy kierowniczki najbliższego auta, kiedy policjant z najlepszym refleksem wrzasnął „schowaj to!” po czym wszyscy rzucili się rozładowywać szybko powstający korek.

Po dłuższej chwili, kiedy emocje opadły, a korek zniknął policjanci prawie siłą wpakowali mnie do samochodu i przykazali na odjezdne:

- Nie mów nic nikomu ale w razie czego musieliśmy sprawdzić co to jest!

.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (760)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…