Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13923

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu do naszego sklepu przyszedł klient, który był bardzo zainteresowany kupnem jakże modnego teraz sprzętu rekreacyjnego, czyli grilla. Pan był zainteresowany każdym rodzajem tego ustrojstwa, a mieliśmy tego na sklepie od cholery i ciut ciut. No cóż - sezon. Już na wstępie wyszło na jaw, że pan jest bardzo marudny i bardzo niezdecydowany. Najchętniej kupiłby wszystko (czytaj : nic). Szuka, marudzi, wybrzydza. Ogląda, przegląda, każe rozpakować i zapakować po kilka razy. W końcu wybrał! Objawienie! Hura! (a u mnie w myślach dziękczynna modlitwa). No ale mamy problem - cena. Jest za wysoka, zdaniem klienta. To on jeszcze tu wróci, tylko sprawdzi jak się konkurencja miewa.

Widać nie miewała się zbyt dobrze, skoro klient wrócił do nas po kilku dniach i od progu pyta o grill, który ostatnio wpadł mu w oko. Udałam się z nim na sklep i szukamy. Nie ma. Klient zastanawiał się tak długo, aż ktoś go ubiegł. Jak dla mnie, to nic nowego, tak kończą gapy. No ale klient robi mi tu oczy jak ten kot ze Shreka i pyta:
- I nic się nie da zrobić? Niiic?
No da się, da. Dzwonię gdzie trzeba. Dostawa za 4 dni. Klient kręci głową, że za długo. Ale ale! Mamy jeszcze 1 egzemplarz na półce z przecenami (nie mylić z promocjami). Przynoszę, rozpakowuję, sprawdzam. Aha, brakuje nam 4 śrubek mocujących półeczkę pod grillem. Wydatek mały, a upust na cenie z tego powodu znaczący. Nawet ja bym się skusiła. No ale klient to nie ja. Klient nie chce. Nie, to nie. Pakuję do pudełka, owijam taśmą klejącą (bo znając życie, zaraz coś jeszcze "samo wyjdzie" ze środka).

Klient wraca na drugi dzień. Przynosi mi to samo pudło na POK i pyta:
- Sprawdzimy co się w środku dzieje?
No a jak. Jak mus, to mus. Dyskoteki sobie części pewnie w nocy nie urządziły no ale...Rozcinamy (pudełko już ledwo żyje) i sprawdzamy. Przez noc nic się nie zmieniło. Co dziwne, ten stan rzeczy strasznie martwi klienta. Może liczył na większy upust?

Dzień później klient znowu zawitał w nasze progi i sytuacja się powtarza. Pudełko ląduje u mnie, rozcinam taśmę, klient grzebie w środku, pudełko wyzionęło mi ducha i szukam zastępczego. W międzyczasie pytam klienta:
- A tak właściwie, czego my tu tak codziennie szukamy?
- Bo wie pani, ja myślałem, że z czasem wy może dorzucicie te brakujące śrubki do kompletu. Że je dokupicie, albo się znajdą gdzieś. Myślałem sobie - przyjdę, nie będzie, ale przyjdę znowu i może będą. Ale widzę, że nie ma. To chyba już nie będzie, nie?

Wyobraźcie sobie moją minę w tym momencie:-) Myślę sobie: Casandra, tylko się nie śmiej. Powaga, pełna powaga. Wdech i wydech. Mimo usilnych starań, na moja twarz wypłynął potężny banan, taki od ucha do ucha.
- Prędzej coś ubędzie przez następną noc, niż coś dorzucą - stwierdziłam.
Klient pokiwał głową ze zrozumieniem i udał się do kasy.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 706 (778)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…