Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13928

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta przydarzyła się kilka lat temu na innym sklepie naszej marki:
Na sklep wchodzi dwóch chłopców w wieku ok 6-7 lat. Niscy, wesołe minki, ładne twarzyczki - uosobienie niewinności. Dłuższy czas po tym sklepie chodzili, około 2 godzin. Nikt ich nie zaczepiał, bo i z jakiej racji? Wychodzą. Jeden z nich tacha na plecach plecak. Kierują się do bramek wyjściowych, podchodzą i nagle "piiiiiiiiiiip"...Uaktywnia się alarm. Zatrzymuje ich ochrona, prosi o pokazanie zawartości plecaka. Chłopcy cali purpurowi, spojrzeli na siebie, wzruszyli ramionami i bez zbędnych ceregieli oddali plecak ochronie. Zaprowadzono dzieciaki do "pokoju zwierzeń" i wezwano policję. To wszystko trwało dosłownie chwilkę. Postronni obserwatorzy nie mogli uwierzyć, że tak małe dzieci (i tak dobrze ubrane) mogły coś ukraść. Część klientów zasugerowała nawet, że pewnie bramki są zepsute i powinni jak najszybciej wypuścić te biedne dzieciaczki zanim się przestraszą. Szkoda, że nie można było zrobić zdjęcia ich min, gdy zobaczyli zawartość plecaka tych "istotek". Ochroniarz wysypał wszystkie łupy na ladę POK-u. Co kilka minut donosił jeszcze wiele artykułów, które chłopcy mieli poukrywane w odzieży. Gdy nabito to wszystko na kasę (taka procedura) wyszło na to, że aniołki buchnęły towar na kwotę prawie 500 zł. Łącznie z plecakiem. Obrońcy dzieciaków wyparowali jak kamfora w ciągu chwili.

Wieczorem tego samego dnia do sklepu wchodzi jeden z "aniołków" z ojcem za rękę. I od progu uderza w temat:
- Tato słuchaj, tu weszliśmy, wzięliśmy ten plecak (czadowy, nie?), potem ja zatargałem zabawki, a Maciek gry. Ale tato, te zabawki, to też trzeba umieć chować, wiesz? Bo pluszaki to badziewie i się nie zmieściło. Ale klocki, tato klocki były w sam raz. Te Lego brałem, wiesz? I o tam byliśmy! I o tam, też. Ale tam jakaś pani nam za tyłkiem chodziła, to my nie, tamtędy poszliśmy...

Tak mniej więcej brzmiała rozmowa, którą streścił mi kolega będący świadkiem zdarzenia. Jeśli myśleliście, że was już nic nie zdziwi, czytajcie dalej.

Po jakimś czasie okazało się, że ten "aniołek" to syn kolegi jednego ochroniarzy, którzy tam pracowali. Ten kolega chciał sprawdzić "dla żartu" czy bramki antykradzieżowe faktycznie są takie skuteczne, jak chwalił się ochroniarz. Więc założyli się o skrzynkę wódki (to już nie przelewki, prawda?). Tatuś wysłał synka. Synek wziął kolegę. Tatuś przegrał. Ochroniarz już tam nie pracuje. Tylko szkoda mi rodziców tego drugiego "aniołka", który poszedł z kolegą, bo chciał tylko popatrzeć...

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 644 (722)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…