zarchiwizowany
Skomentuj
(19)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Miałam kiedyś piekielnego sąsiada.
Wszystko mu przeszkadzało, trzeba było chodzić na paluszkach, zawsze, nawet latem zamykać bramę, zero muzyki, zero gości, nikt nie mógł poczekać na schodach, a już zwierzak na korytarzu nie miał prawa pokazać się nawet na chwilę. Organizował pułapki na sąsiadów, jakieś mazidło na poręczach schodów, woda na klatce wylana zimą, piszczące baloniki pod nogami w zaciemnionym korytarzu, itp.
W jedną taka pułapkę złapałam się ja.
Sąsiad miał w zwyczaju pisać odezwy do mieszkańców w bardzo niewybrednym słownictwie, np:
CO ZA KU...S NIE GASI ŚWIATŁA ?...., albo: CH...J KTÓRY ZOSTAWIA OTWARTĄ BRAMĘ DOSTANIE TO I TO.!!!
W ramach dyscyplinowania mieszkańców, założył sprężyny od łóżka, do zamykania bramy. Automaty do drzwi nie były jeszcze wtedy znane. Brama zamykała się, fakt, ale brzmiało to jak wystrzał z armaty, a nieostrożny użytkownik dostawał takiego dubla, że w piwnicy lądował.
Któregoś wieczoru, jesienią, podczas ulewy, wracałam od naszych zwierzątek (kilka kur, króliki, w zabudowaniach gospodarczych z przydziału). Ręce zajęte, kaptur na głowie, niosłam miskę, wiaderko i jajka... Te ostatnie schowałam bezpiecznie w kieszeni kurtki - kangurki w jedynej kieszeni z przodu (kto widział taką kurtkę to wie co i jak).
Bramę otworzyłam łokciem, podparłam kolanem ,drzwi przytrzymywałam biodrem, z całej siły walcząc ze sprężynami w drzwiach, i myśląc tylko o tym, żeby nie dostać w kuper, bo otwarte wejście do piwnicy ziało na wprost.
Już prawie mi się udało ... jak sprężyny odbiły dostałam centralnie w... jajka!
Pierwsza moja myśl: Jak ja teraz włożę rękę do kieszeni, druga co powiem w domu, trzecia - zabiję sąsiada...
Jest to chyba pierwszy udowodniony przypadek uderzenia w jajka kobiety :)
Wszystko mu przeszkadzało, trzeba było chodzić na paluszkach, zawsze, nawet latem zamykać bramę, zero muzyki, zero gości, nikt nie mógł poczekać na schodach, a już zwierzak na korytarzu nie miał prawa pokazać się nawet na chwilę. Organizował pułapki na sąsiadów, jakieś mazidło na poręczach schodów, woda na klatce wylana zimą, piszczące baloniki pod nogami w zaciemnionym korytarzu, itp.
W jedną taka pułapkę złapałam się ja.
Sąsiad miał w zwyczaju pisać odezwy do mieszkańców w bardzo niewybrednym słownictwie, np:
CO ZA KU...S NIE GASI ŚWIATŁA ?...., albo: CH...J KTÓRY ZOSTAWIA OTWARTĄ BRAMĘ DOSTANIE TO I TO.!!!
W ramach dyscyplinowania mieszkańców, założył sprężyny od łóżka, do zamykania bramy. Automaty do drzwi nie były jeszcze wtedy znane. Brama zamykała się, fakt, ale brzmiało to jak wystrzał z armaty, a nieostrożny użytkownik dostawał takiego dubla, że w piwnicy lądował.
Któregoś wieczoru, jesienią, podczas ulewy, wracałam od naszych zwierzątek (kilka kur, króliki, w zabudowaniach gospodarczych z przydziału). Ręce zajęte, kaptur na głowie, niosłam miskę, wiaderko i jajka... Te ostatnie schowałam bezpiecznie w kieszeni kurtki - kangurki w jedynej kieszeni z przodu (kto widział taką kurtkę to wie co i jak).
Bramę otworzyłam łokciem, podparłam kolanem ,drzwi przytrzymywałam biodrem, z całej siły walcząc ze sprężynami w drzwiach, i myśląc tylko o tym, żeby nie dostać w kuper, bo otwarte wejście do piwnicy ziało na wprost.
Już prawie mi się udało ... jak sprężyny odbiły dostałam centralnie w... jajka!
Pierwsza moja myśl: Jak ja teraz włożę rękę do kieszeni, druga co powiem w domu, trzecia - zabiję sąsiada...
Jest to chyba pierwszy udowodniony przypadek uderzenia w jajka kobiety :)
Sąsiad przyjemniaczek
Ocena:
546
(742)
Komentarze