Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kalipso

Użytkownik otrzymał bana za: Zmyślanie historii pod nickami Kalipso, Dysfolid i LucjuszKot.
Ban wygasa: 2112-11-15 16:21:07
Zamieszcza historie od: 25 maja 2011 - 20:29
Ostatnio: 15 listopada 2013 - 18:56
O sobie:

http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 0 z 98
  • Punktów za historie: 66183
  • Komentarzy: 945
  • Punktów za komentarze: 10817
 
zarchiwizowany

#55953

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W nawiązaniu do historii http://piekielni.pl/55950.

W Lidlu byłam kiedyś świadkiem, jak pani w kolejce odwróciła się i do ciężarnej za nią, która stała spokojnie w kolejce, burknęła "puszczalska".
Zanim zareagowała ciężarna, do baby ruszył mąż pani z brzuszkiem.
- Powtórz głośno coś powiedziała!
Baba panika, rozgląda się za jakimś sprzymierzeńcem, a tu nikogo.
- No dalej, powiedz głośno to co powiedziałaś żonie stara ruro! Sugerujesz, że moja żona jest puszczalska? Wiesz coś o tym, wiesz z kim? Ze mną uprawia seks, ale jestem bardzo ciekawy z kim się PUSZCZA!

Baba w panice porzuciła zakupy i wypchała się ze sklepu, w całkowitej ciszy.
Facet rozgląda się po ludziach.
- Ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia mojej żonie? Jeśli nie, to dziękuję za uwagę. Przedstawienie skończone.

Jedyny dźwięk jaki było słychać to ruch taśmy i popiskiwanie skanerów w kasach.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1061 (1147)
zarchiwizowany

#55621

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam koleżankę, która ma fioła na punkcie facetów.
W babskim towarzystwie jest super, wygadana, wesoła, dowcipna. Zawsze ma coś do opowiedzenia w taki sposób, że uśmieje się człowiek do łez a każde, nawet najdrobniejsze wydarzenie, przedstawia barwnie i zabawnie.
Nic więc dziwnego, że jest raczej lubiana i zapraszana na babskie nasiadówy.

Sytuacja jednak zmienia się diametralnie, jeśli w towarzystwie pojawia się facet.
Na widok "portek" Aga wyraźnie głupieje.
Zmienia jej się dosłownie osobowość. Śmiech perlisty, głupie minki, powłóczyste spojrzenia, za głębokie skłony, za wysoko spódniczka. Nie ma znaczenia czy chłop jest wolny czy zajęty, atrakcyjny czy mniej, starszy czy młody.
Ma zwracać uwagę tylko na nią, słuchać tylko jej, podawać, służyć, nadskakiwać...

Kobiety, które jej nie znają a i kilka znajomych momentalnie krew zalewa, panowie od tego głupieją, a atmosferka robi się toksyczna. Poproszona na słówko nie wie o co chodzi, robi duże oczy niewinnej sierotki, przeprasza, wraca i dalej robi swoje. Wielu panów się na to narywa, po imprezie próbuje się spotkać, umówić, na co ona jest zaskoczona, zdziwiona i jak to określa czuje się "osaczona i za co to ją spotyka!"

Dziś byłam świadkiem, sytuacji, która być może wreszcie wyleczy ją z tego "ale nie wiem o co wam chodzi".

Na imieniny koleżanki przyszedł pewien facet, obecnie do pary z inną koleżanką. Jako nowy w towarzystwie zwracał powszechna uwagę, mimo, że prawie się nie odzywał i siedział raczej na uboczu. Sączył sobie drinka i rozmawiał z innym panem.
Aga nie mogła znieść, że jest ignorowana. Coś im podawała, zachęcała do jedzenia, w końcu z zalotną minką próbowała usiąść nowemu na kolanach.
Ten zupełnie niezainteresowany jej zabiegami, zrozumiał, że ma jej zwolnić miejsce, bo o siadanie na kolanach jej nie podejrzewał i usunął się przed jej tyłeczkiem jak już straciła punkt podparcia. Aga, która już prawie dosiadała jego kolan wylądowała z hukiem na podłodze miedzy dwoma krzesełkami, obijając sobie co nieco. Nowy zaczął ją podnosić, nawet przepraszać za niezręczność, dalej nie rozumiejąc co się właściwie stało. Aga zerwała się na nogi utykając i wywracając przy okazji stolik, z sałatką na włosach i plamą od wina na sukience.
Obrażona na wszystkich zamówiła taksówkę, nie chciała żadnej pomocy i wściekła opuściła towarzystwo.
Mam nadzieję, że to ją czegoś nauczy.
Może wyciągnie wnioski i przestanie dosiadać cudzych chłopów?

Ps. Od razu uprzedzę, ja osobiście występuję tylko jako obserwator, bo mój pan nie lubi i nie toleruje takich zabiegów i jest zdecydowanym monogamistą a dziś dodatkowo był nieobecny, więc nawet komentarzem nie służył.

Ps2. Aga ma męża, tylko że on więcej przebywa na morzu niż w domu, a jej zachowania, jak jest, kwituje "moja słodka kokietka w akcji...".

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 488 (590)
zarchiwizowany

#55470

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W pewnym przedszkolu działy się złe rzeczy.
Dzieci były zmuszane do jedzenia (i jeśli mówię, że zmuszane mam na myśli karmienie dosłownie siłą), na sypialni rzucane na materac, jak które nie spało, wstawało, albo podnosiło główkę, szarpane przy ubieraniu, ośmieszane w toalecie i temacie "łazienkowym". Wszystko w grupie najmłodszej.

Jeden chłopiec szczególnie "wpadł w oko" pani przedszkolance, a im bardziej się na niego darła i popychała, tym większe miał kłopoty emocjonalne.
W końcu każde wyjście do przedszkola było dramatem, a każdy poranek zaczynał się od pytania - czy dziś sobota?! Rodzice zasięgnęli rady psychologa (wcześniej próbowali dowiedzieć się w przedszkolu czy wszystko jest ok, bo chłopiec nic nie chciał mówić).

Pani psycholog udało się trafić do dzieciaka i dowiedzieć się, że jedna z pań bije dzieci, na sypialni szarpie, jak któreś jej podpadnie to straszy, że jak będą niegrzeczne to mamusia po nie już nie wróci, jak ktoś nie zdąży do łazienki, albo nie zawoła, to jest wywlekany na środek i pokazywany innym dzieciom. Dostaje przydomek szczoch i tylko tak pani go woła. Mają zapowiedziane, że kto poskarży w domu będzie najgorszy, bo bycie skarżypytą jest gorsze niż bycie szczochem i dostanie straszną karę.

Sprawa oparła się o panią dyrektor, która po wysłuchaniu rodziców chłopca za głowę się złapała i wezwała panią przedszkolankę na konfrontację.
Chłopiec był obecny, trzymał za rączkę tatę i dzielnie odpowiadał na pytania.
Już od drzwi pani przedszkolanka uśmiechnęła się słodziutko i rzuciła do malucha przy rodzicach i dyrekcji:
- A więc okazałeś się małym skarżypytą?
- TAK - odpowiedział malec ściskając mocniej rękę taty.
- I wszystko wypeplałeś, mimo, że to brzydko?
- TAK!

Dyrektorkę mało krew nie zalała, poprosiła, żeby chłopiec poszedł do dzieci i przy rodzicach wzięła w obroty babsko.
Tłumaczyła się między innymi, że nie mówiła szczochu tylko tak pieszczotliwie - szczoszku i nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia, bo dyscyplina musi być, a ona nie znosi grymasów i nieposłuszeństwa.

Rozpoczęła się procedura ukarania baby dyscyplinarnie, na co przyszła do dyrektorki z czekoladą i z rozbrajającym uśmiechem zaproponowała "danie spokoju z tymi głupotami".

Pani z dziećmi już nie pracuje.

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1144 (1186)
zarchiwizowany

#55063

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Udałam się na badania do babskiego lekarza.
Kolejną wizytę lekarz zaplanował na 4 tygodnie, bo wtedy już będą wyniki.
Wchodzę wczoraj, a lekarz grzebie w papierach z miną grabarza:
- No witam. Nie mam dla pani dobrych wiadomości (kręci głową, smutek głęboki na obliczu), w sumie to nie wiem jak to powiedzieć...

W tym momencie ciśnienie mi skoczyło na maksa, no co tu kryć, byłam przerażona, mama zmarła tak młodo, w rodzinie najgorsze przypadki. Normalnie całe życie przeleciało mi przed oczami..

- Zaginęły gdzieś wyniki pani badań- kontynuuje doktor zakłopotany...
No kurde, już myślałam, że moje dni są policzone i chciałam testament pisać a on tylko jest bałaganiarzem!

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (294)
zarchiwizowany

#54660

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W gimnazjum, w którym uczy mój kuzyn zdarzył się przykry wypadek.

Do dziewczyny, która siedziała w ławce (taki pojedynczy twór - stoliczek z krzesłem, stanowiące monolit) podszedł od tyłu kolega.
Dziewczyna siedziała zamyślona, z głową podpartą na ręce. Chłopak zadziałał z łokcia i nastąpił wypadek. Trochę trudno mi to opisać, ale suma summarum dziewczyna, której głowa straciła nagle podparcie, przydzwoniła zębami o stolik i to tak nieszczęśliwie, że jedna cała górna jedynka i część drugiej zostały na stoliku.
Usta spuchnięte, krwawiące...

Afera na całą szkołę.

A to był tylko taki rodzaj podrywu, bo dziewczyna podobała się sprawcy, ale nie wiedział jak zagadać.
Teraz na pewno go pokocha gorąco.
Co za palant.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 752 (836)
zarchiwizowany

#53987

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zadzwonił do mnie klient w sprawie reklamacji sprzętu, który kupił.
Dzwonił z samochodu i powtarzał nieudolnie to, co ktoś mu podpowiadał. W końcu podpowiadacz nie wytrzymał i sam wziął telefon do ręki tłumacząc sprawę bratanka (jak sam to określił).

Chodziło o to, że sprzęt, który zakupił młodszy, nagle przestał działać, a przecież ja udzielam gwarancji i ona jeszcze obowiązuje. Mimo, że nie robiłam przeszkód facet był napastliwy, traktował mnie "z góry" i w ogóle wszystkie rozumy pozjadał.
Na koniec upewnił się, że załatwione i zwrot przyjmę na wymianę, po czym, po chwili ciszy i jakiś dziwnych odgłosach szurania przemówił już zdecydowanie nie do mnie:
- Widzisz młody, tak się to załatwia! Słuchaj wujka to będzie git. A tak się bałeś, że baba się skapnie, że sam spier*olileś! Baba wymieni, a jak wymieni to my znowu zwrot i jeszcze da nowy za ten co mi się z*ebał w tamtym roku!

Cichutko przerwałam połączenie, którego nie zakończył wujek i napisałam do młodego SMSa, żeby najpierw nauczył wujka obsługiwać telefon czy co tam ma, a potem dopuszczał do interesów, że jak spier*olił, to już tak mu zostanie i nie ma co odsyłać i że każde urządzenie ma numer seryjny, więc ten z*ebany w zeszłym roku też :-)

Odpowiedź nadeszła dopiero późnym wieczorem:
- PRZEPRASZAM.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 750 (788)
zarchiwizowany

#53700

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zawitał do mnie kilka dni temu oburzony kolektyw blokowy.
Panie w sile 6 sztuk, z bloku poniżej mojego, zażądały kategorycznie kontaktu z jedną z moich byłych uczennic.

Trochę się zdziwiłam, bo nie ze wszystkimi byłymi uczniami mam kontakt - nie ma takiego obowiązku. Jedni nadal mi się kłaniają, z niektórymi przyjaźnię się do dziś, inni udają, że mnie nie pamiętają (i dobrze, ja też nie wszystkich wspominam z sympatią).

Sprawa dotyczy dziewczynki bardzo cichej i skromnej, dziś już kobiety, którą uczyłam przez kilka miesięcy a z widzenia znałam od zawsze. Fakt, że kontakt miałyśmy w miarę dobry, ale coś jej ostatnio nie widziałam.

Panie przybyły bo ojciec omawianej, powiedzmy Marzeny, jest po wylewie i nie ma się nim kto zająć. One ustanowiły dyżury, czasem coś posprzątają, ktoś zakupy zrobi, jednak córka ma obowiązek i one dalej nie będą wypełniać jej psiej powinności. A do tego niewdzięczna gówniara niech chociaż płaci, to może i kto się zgodzi.
W pierwszej chwili na krzyki i obelgi pod adresem Marzeny, wkurzyłam się trochę, ale w sumie chyba powinna zainteresować się ojcem, który sam wychowywał ją od 9tego roku życia.

Zaczęłam jej szukać.
W końcu znajomy znajomego dał mi numer telefonu, który okazał się aktualny. Ucieszyła się jak poznała kto to i było miło, do momentu jak powiedziałam, po co jej szukałam.
Wtedy zapadła dłuższa cisza.
Już myślałam, że się rozłączyła, ale nie. Nabrała głęboko powietrza i wypaliła jak z armaty.
- Mówi pani, że sąsiadki tak się o niego troszczą?
- No tak, szukały cię, bo on sobie nie radzi, a ty przecież powinnaś...
- Powinnam to go zabić, jak miałam okazję! Pieprzony zbok! Teraz już mogę powiedzieć, dlaczego mu życzę żeby zdechł!
- Co ty wygadujesz dziewczyno? - byłam totalnie zaskoczona. Taka zawsze cicha myszka, a tu taka niesamowita agresja w głosie.
- Gdzie były te stare qrwy, jak każdej nocy krzyczałam i wzywałam pomocy!? Jak prosiłam, błagałam, żeby mi tego nie robił!? Nie wierzę, że nikt nie słyszał!
- Komu o tym powiedziałaś? - prawie wyszeptałam.
- Wtedy nikomu, nie miałam komu. Ale wiem, że wiedziały, tak na mnie patrzyły, tak dziwnie, ale nie odezwały się ani słowa. Każdej nocy, każdej...

Zupełnie nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Co się mówi w takiej chwili, że wszystko będzie dobrze?
Rozmawiałyśmy wczoraj, prawie godzinę. Obiecała się jeszcze odezwać, ale nie ma zamiaru wracać. Baby pewnie znowu przyjdą. Co ja mam im powiedzieć? Żeby się same zajęły starym zboczeńcem, czy że Marzeny nie znalazłam?
Ogląda się takie rzeczy w telewizji i w głowie się to nie mieści, a tu dramat rozgrywał się 50m ode mnie. To dziecko siedziało u mnie cichutko przy stole i pilnie odrabiało zadania z matematyki. Co bym zrobiła jakbym wiedziała?

Ps. Ojciec, sam jej nie szuka, nawet jak mu obiecały, że ją znajdą, to mówił, że nie trzeba.

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 985 (1037)
zarchiwizowany

#53624

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wybrałam się do koleżanki.
Stoję pod jej drzwiami i tak "zahaczyłam okiem" o drzwi sąsiadów, a tam kartka taśmą przyklejona:
JESTEM U CIOCI GOSI, KLUCZ POD WYCIERACZKĄ.
Pokazałam to koleżance, westchnęła i klucz zabrała do siebie, dopisując na kartce"
TERAZ KLUCZ U SĄSIADKI POD 4.

Dziewczę po powrocie nie mogło zrozumieć o co nam chodziło, w czym w ogóle mamy problem?!
Dziewczę lat 15.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 814 (850)
zarchiwizowany

#53293

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wszyscy teraz narzekamy na upały. Dopiero co czytałam o szefie/kierownictwie, które zaopatruje się w klimatyzatory, chwaląc się tym przed "ugotowanymi pracownikami"...
To na ochłodę z innej beczki.

Koleżanka pracowała w sklepie z ciuszkami, wózkami itp. dla dzieci.
Pracowała tam ponad 10 lat (nie mam pojęcia jak wytrzymała z tą kobietą tak długo!)
Zimą szefowa z oszczędności przykręcała jej ogrzewanie tak, że można było zamarznąć.
Sama przychodziła na krótko, na kontrolę, albo po narzekać.
Już po godzince sprawdzania faktur chuchała w ręce teatralnie:
- Boooooooooooosze jak tu zimno! Idę na solarkę i gorąca kawkę. Jak ty tu wytrzymujesz te 8 godzin?!
Albo kręciła głową:
- Gosiu, ale ty jesteś zahartowana! - I zwiewała do siostry na solarium, kawę, herbatę do lokalu po drugiej stronie ulicy. Tam było cieplutko.

Raz Gosia musiała po nią iść za ulicę, bo ktoś wydzwaniał na stacjonarkę. Szefowa łaskawie zaproponowała jej 5 minutek u siostry:
- Ogrzej się chwilkę, zobacz jak tu cieplutko, tylko nie siedź za długo, bo się potem przeziębisz i mi na zwolnienie pójdziesz, a ja sama w tej lodowni nie wytrzymam!

Moja własna, dawna szefowa kiedyś zimą pokazała mi, że ma dziurawego "kozaka" i jej tamtędy zimno leci. Na pytanie, czy jej pożyczyć własne, powiedziała, że jakoś wytrzyma. Narzekała też na zepsute drzwi, które otwierał każdy podmuch wiatru wpuszczając śnieg. Własne drzwi, we własnym sklepie...
O ile wiem nadal są zepsute i ubiegłej zimy zamarzała tam już piąta, albo szósta sprzedawczyni po mnie. Szefowa nadal na nie narzeka.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (614)
zarchiwizowany

#53347

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Siedzę sobie u fryzjera, kawka, gazetka...
Na fotelu pani w trakcie modelowania fryzury, inna czeka na zabieg.
Zakład mały ale z klasą, przytulnie, kulturalnie. Prowadzą go od lat dwie dziewczyny Agnieszka i Ania, bardzo sympatyczne i biegłe w zawodzie. Dlatego zapisy konieczne, klientek dużo, a terminy wyznaczane z tygodniowym wyprzedzeniem (czasem trzeba czekać dłużej).

Wchodzi kobieta po 50-tce, obwieszona jak choinka i brzęcząc łańcuchami na szyi i nadgarstkach, bez słowa powitania ładuje się z marszu na wolny fotel fryzjerski.
Pani Agnieszka obraca się od biureczka zaskoczona.
- Dzisiaj mnie pani uczesze - rzecze paniusia, odkłada torebkę i mości się wygodnie.
- Ale pani Jolu, o ile pamiętam ma pani wizytę w piątek - grzecznie protestuje jedna z fryzjerek.
- Wiem, wiem, ale dziś mi wygodniej, byłam w mieście...
- Ale my mamy już zapisane panie na dziś. Teraz strzyżenie, za kilka minut kolorek, tak nie można...
- Oj, to poczekają te pół godziny, nic im nie będzie, a jak się pani pospieszy to i krócej - choineczka macha lekceważąco łapką.
- Przykro mi, ale nie da rady. Nie dziś. Proszę przyjść w piątek, tak jak było ustalone.
- TAK?! A WIĘC DOBRZE! - obrażona paniusia zrywa się z fotela, podchodzi do fryzjerki bliziutko i syczy jej do ucha - ZAPAMIĘTAM TO SOBIE, JAK PANI PRZYJDZIE DO MNIE DO RATUSZA! - i "bach" drzwiami.

Fryzjerki karpik. Klientki podobnie. Jakoś tak wszystkim się głupio i nieprzyjemnie zrobiło.
Widać niektórym władzunia uderza do głowy.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 795 (825)