Historia nie pierwszej świeżości, wybaczcie.
Idę sobie pewnego dnia do domu. Wieczór, ale taki że niebo jeszcze szaro-różowe. Podchodzę do drzwi, wyciągam rękę by wklepać kod do domofonu i PIERDUT!
Chwila zamroczenia...
OK. Rękę mam wykręconą za plecami. Twarz prawą stroną wprasowana w drzwi.
[J] Co k#rw@?!
[P] Podkomisarz Jan Piekielny*, dokumenty!
Tu machnął mi przed nosem blachą, legitymacją... ni członka nie było opcji by przeczytać.
[J] Jak kurde, się ruszyć nie mogę!
Zostałem odsunięty od drzwi, wydłubałem jedną ręką dowód.
[P] O, to nie ty.
I mnie puścił.
[J] Co to było?!
[P] Dostaliśmy anonimową informację, że w tej klatce ukrywa się podejrzany. A gdybym najpierw się przedstawił, to by uciekł i bym go stracił, bo przecież w takiej ciasnej zabudowie i tak nie wolno mi strzelać! Co się czepiasz?!
I oddalił się energicznie bez żadnego przepraszam.
Imię i nazwisko zmienione, bo byłem w "lekkim" szoku i nie pamiętam.
Idę sobie pewnego dnia do domu. Wieczór, ale taki że niebo jeszcze szaro-różowe. Podchodzę do drzwi, wyciągam rękę by wklepać kod do domofonu i PIERDUT!
Chwila zamroczenia...
OK. Rękę mam wykręconą za plecami. Twarz prawą stroną wprasowana w drzwi.
[J] Co k#rw@?!
[P] Podkomisarz Jan Piekielny*, dokumenty!
Tu machnął mi przed nosem blachą, legitymacją... ni członka nie było opcji by przeczytać.
[J] Jak kurde, się ruszyć nie mogę!
Zostałem odsunięty od drzwi, wydłubałem jedną ręką dowód.
[P] O, to nie ty.
I mnie puścił.
[J] Co to było?!
[P] Dostaliśmy anonimową informację, że w tej klatce ukrywa się podejrzany. A gdybym najpierw się przedstawił, to by uciekł i bym go stracił, bo przecież w takiej ciasnej zabudowie i tak nie wolno mi strzelać! Co się czepiasz?!
I oddalił się energicznie bez żadnego przepraszam.
Imię i nazwisko zmienione, bo byłem w "lekkim" szoku i nie pamiętam.
Policja. Chyba.
Ocena:
520
(608)
Komentarze