Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14651

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Całość opowiadana po fakcie przez koleżankę i jej narzeczonego.

Znajoma trafiła pod kroplówkę po wypadku - dosyć poważne uszkodzenia miała, m.in. problemy z miednicą i udami [nie mogła nawet usiąść, czyli wysiusiać się czy dosięgnąć do magicznego przycisku wzywania pielęgniarki], a przez ogólne zmęczenie mówiła na tyle cicho, że można pomylić z westchnieniami.

Kasia [powiedzmy] spędziła tam trochę czasu, odwiedzana regularnie przez chłopaka - z tego co wiem rodzice pracowali za granicą i niestety "nie stać ich było na powrót" (jakiś projekt architektoniczny, byliby obarczeni zbyt dużymi kosztami jakby zrobili sobie jednodniową choćby przerwę). Zawsze była nieszczęśliwa i zapłakana, ale nie tylko z powodu bólu. No i wymienię na co raz dziennie się skarżyła narzeczonemu:
- kroplówka 24/7 więc dużo się "zbiera" i kilka razy woreczek z moczem po prostu się przepełnił i wylał bo nikomu nie chciało się zmienić.
- wraz z powyższym jej pościel śmierdziała, na co NARZEKAŁY PIELĘGNIARKI ale zmieniana nie byłą
- miała leżeć płasko a ją "podrzucali" na łóżku na wizytę ordynatora aby ładnie siedziała.
- spać nie mogła razem ze współlokatorką, bo panie oglądały głośno telewizję z jednej strony, a z drugiej była toaleta która ciekła i była intensywnie użytkowana.
- panie były niemiłe i warczały że "nie raczy odpowiedzieć" na ich pytania.

Ogólnie już po kilku dniach, a miała tam spędzić kolejny tydzień czy dwa, chłopak się wkurzył, jednak rozmowa z nikim nie dała skutku.
A więc zastosował inną taktykę. Podczas pobytu uśmiechnięty, piękny, w garniturze z pracy powitał jedną z wrednych pielęgniarek przy ichniejszej kanapie/ przy kontuarze [lada?].
- Ależ upał, co? Aż szkoda tej mojej Kasieńki...
- Ta, ta...
- Ale w sumie to się pewnie panie cieszą, że do was trafiła, prawda? Tyle pieniędzy....!
Pani pielęgniarka ponoć oderwała się od gazety i spojrzała ze zdziwieniem
- No przecież to córka XYZ [jakieś ważne nazwisko w dziedzinie leczenia, właściciel jakiegoś szpitala czy cośtam]! Oj, jak Kasieńka rok temu trafiła z małym problemem to już po 3 dniach wszystkie pielęgniarki wyszły z TAKIMI kieszeniami, w końcu tatuś miły. Paniom na pewno też się coś kapnęło już, prawda? W końcu już kilka dni tu leży a dla niej na pewno są panie ultra miłe, bo inaczej by się teść wkurzył... Ale nikt nie ryzykuje, więc na pewno ma super opiekę. Jaka szkoda że jeszcze za słaba aby mówić, ale na pewno by tylko panie chwaliła...
No i odszedł uśmiechając się promiennie.

Nagle do końca pobytu pielęgniarki dwoiły się i troiły, także przy współlokatorce Kasi [bo może znajoma jakaś?], wszystkie opatrunki i leki się zmieniało prawidłowo, badania były robione od razu (gwoli wyjaśnienia - czasami wystawiają pacjenta na łóżku/wózku na korytarz aby ten "czekał w kolejce na badanie")...

Clue sytuacji jest ostatniego dnia, jak rodzicom udało się dojechać na wypis córki, aby ta się kurowała w domu już. Oczywiście wszyscy tulą, przepraszają że nie było, że kochana córeczka tak dzielna a taka mała [hm, 26 lat?] przecież.

Pielęgniarka z oczami jak spodki powiedziała:
- Ale pan to nie XYZ.
Ojciec Kaśki tylko wzruszył ramionami, przytulił córkę i pojechali do domu.

Na pewno się panie pielęgniarki pluły, że za darmo były miłe dla dwóch osób...!

Szpital Warszawski

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 800 (854)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…