Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14826

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Któregoś pięknego dnia do POK-u podchodzi kobieta, wiek (na oko) 60+ z mężczyzną lat trzydzieści cośtam. Oboje wyglądali całkiem normalnie. Skończyłam obsługiwać ostatniego klienta, obracam się w stronę owej parki, uśmiecham sie serdecznie, pytam w czym mogę pomóc i słyszę...
- KIEROWNIKA!!! - żąda kobieta patrząc na mnie takim wzrokiem, że gdybym miała loczki na głowie, to by mi się bankowo rozprostowały ze strachu.
Mój uśmiech blednie, bay bay piękny dzionku, lecz trzymam fason, no bo kto da radę, jeśli nie ja?
- Bardzo proszę o zachowanie spokoju. Proszę powiedzieć, co się stało?
- Jeszcze nic, dopiero się stanie! Jeśli nie zobaczę się z najwyższym kierownikiem w ciągu kilku sekund to dopiero zobaczycie co się stanie!
Kierownika wzywamy w ostateczności (do tego był sezon urlopowy i byliśmy zdani praktycznie sami na siebie tego dnia) więc staram się załagodzić sytuację.
- Proszę mi powiedzieć w czym mogę pani pomóc?
- Pani? A pani jest kierownikiem? Z nikim gorszym nie będę rozmawiać!
Ohoho, paniusia różki pokazuje. No cóż, ja tam się za GORSZĄ nie uważam. A na usta ciśnie mi się tekst, że kierownik nie rozmawia z nikim poniżej rangi prezydenta. I to najlepiej Stanów Zjednoczonych. No ale co ja będę dyskutować z takim pancernikiem?
- Rozumiem. W takim razie proszę podać konkretny powód wezwania kierownika, ponieważ nie wiem, którego mam przysłać.
- Aha, no to ja chcę rozmawiać z kimś, kto jest odpowiedzialny za zatrudnianie pracowników w tym sklepie. Bo mój Franio już tydzień temu składał tu swoje CV i nadal nie dostał od was żadnej odpowiedzi! To jest skandal! Już od kilku dni powinien tu pracować! U was to się pewnie pracownicy co 5 sekund zmieniają, więc etaty macie. Tylko pewnie pani i pani koleżaneczki wyrzucacie CV do kosza na śmieci i kierownik ich na oczy w ogóle nie ogląda!

I tu mi się ciśnienie podniosło, bo wszystkie CV, które do nas trafiają ZAWSZE wędrują do biura kierownictwa, a potem w specjalne segregatory. Osobiście tego pilnujemy. Tylko, że większość ludzi nie potrafi zrozumieć, że mimo iż nasz sklep zatrudnia grubo ponad stu pracowników, to wolne etaty mamy raz na kilka miesięcy. Postanowiłam osobiście wytłumaczyć to owej parce, bo wiedziałam jak bardzo zajęty był nasz kierownik personalny. Akurat tego dnia miał dwa audyty i telekonferencję z głównym dyrektorem. I nie wiem czy by mi darował zawracanie głowy z tak błahego powodu.
- Bardzo mi przykro, lecz brak odzewu z naszej strony nie jest spowodowany złośliwością pracowników POK-u, lecz brakiem wolnych etatów. Proszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na telefon od nas. Wolne miejsca pracy mamy średnio co dwa - trzy miesiące. Jak tylko zwolni się etat na którymś dziale, to zaprosimy pana Franciszka na rozmowę kwalifikacyjną. Może podam numer telefonu do nas, będą mogli państwo dzwonić i się dowiadywać... - nie dała mi nawet dokończyć.
- No do jasnej cholery! - uderzyła pięścią w ladę - O czym ty dziecko do mnie mówisz?! Jaka rozmowa kwalifikacyjna?! Czy ty czytałaś jego CV? No czytałaś? Czy ty wiesz jakie on ma wykształcenie? Ty mu pewnie do pięt nie dorastasz, dziecino! On już by tu od kilku dni pracował, może nawet na twoim miejscu, gdybyście jego CV do kosza nie wyrzucili. Już ja wiem co to za ziółka z was są.

No więc ziółko nr jeden, czyli zdesperowana Casandra spojrzało na Franusia, potem na mamusię (chyba mamusię) i rzuciwszy "zaraz wracam" oddaliło się z pola bitwy po pracownika, który będzie gotowy przeprowadzić mój plan. Znalazłam go szybko, ściągnęłam z palety z napojami, otrzepałam mu ubranko z kurzu, doprowadziłam poczochraną czuprynę do ładu, schowałam do kieszeni plakietkę z napisem "pracownik do spraw rotacji towaru" i poinstruowałam go co i jak. Krzyś zachęcony wizją zimnego browarka po pracy podchodzi do POK-u stanowczym krokiem z mina mówiącą " co to nie ja". Słuchajcie, szef jak ta lala!

Dopada go pancernik, wciska w rękę CV i zaczyna swoją niekończącą się opowieść, co raz paluchem pokazując na mnie. Krzyś-kierownik czyta uważnie CV, mierzy Frania z góry na dół uważnym spojrzeniem, znowu zerka do CV, znowu patrzy na Frania, robi mądre miny, kręci głową, potem kiwa nią, potakuje i zaprzecza, udaje, że się zamyśla, a to wszystko z pełną powagą. W tym czasie kobieta cały czas nawija mu makaron na uszy. W końcu Krzyś-kierownik wydaje wyrok!
- Jest mi bardzo przykro, ale nie ma u nas pracy dla ludzi z pana wykształceniem. Jest pan dla nas za dobry, po prostu. A ja nie mogę pozwolić na to, by ktoś z takimi umiejętnościami jak pan marnował się u nas. Sumienie by mnie zagryzło.
Franio przyznaje mu rację, grzecznie dziękuje za poświęcony czas, bierze pod rękę zaszokowaną opiekunkę i rusza do wyjścia z tekstem:
- A mówiłem ci, że z magistrem na kasy nie sadzają...

Z czystej ciekawości znalazłam jego CV w biurze. Było w segregatorze z napisem "JESTEŚMY NA NIE" i miało doczepioną karteczkę o treści "mamusia dzwoniła już cztery razy, mówiła, że nas załatwi".

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1096 (1162)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…