zarchiwizowany
Skomentuj
(36)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dużo ostatnio widzę historii o piekielnych nauczycielach, więc dorzucę swoją...
W czasie mojej nauki w drugiej klasie gimnazjum kuratorium stwierdziło nagle, że dziewczęta powinny mieć jednak panią, a nie pana od WF. Ot, niby łatwiej się dogadać w sprawach "kobiecych", itp. Chcąc nie chcąc dyrektorka zatrudniła panią wuefistkę, a pana oddelegowała tylko do chłopców.
Myślicie, że było fajnie, bo "kobieta, kobietę zrozumie"? A guzik! Paniusia z miejsca wyznaczyła "zasady zajęć" np:
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z powodu "niedysponowania", menstruacja ma być potwierdzona zwolnieniem od ginekologa (śmiechu warte w przypadku dziewczyn 14-letnich z nieregularną miesiączką)
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie pisane przez rodzica, musi być pieczątka lekarza specjalisty.
- nie wypuści 5 minut przed dzwonkiem żeby uczennice zdążyły się umyć przed kolejną lekcją, bo ona musi zajęcia dokończyć i nic poza tym nie jest ważne.
- wszelkie urazy/skręcenia/stłuczenia "nabyte" podczas zajęć były kwitowane prostym "przestań się pieścić i ćwicz!"
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie na czas dłuższy niż tydzień (ja miałam roczne z powodu kontuzji i miałam konkretne nieprzyjemności z tego tytułu)
Dodatkowo zajęcia prowadzone były w taki sposób, że babce brakowało tylko szpicruty i niemieckiego munduru.
Były sytuacje, że dziewczyny z silnymi bólami brzucha musiały ćwiczyć, bo nie miały zwolnień. W końcu jedna zemdlała i do pani dyrektor poszła delegacja z prośbą o przywrócenie pana od WF-u. Zresztą pan od wf-u wielokrotnie próbował hamować zapędy swojej nadgorliwej koleżanki.
Koniec końców pani wuefistka została zwolniona. I powiedzcie mi skąd się bierze u nauczycieli taka zawziętość?
W czasie mojej nauki w drugiej klasie gimnazjum kuratorium stwierdziło nagle, że dziewczęta powinny mieć jednak panią, a nie pana od WF. Ot, niby łatwiej się dogadać w sprawach "kobiecych", itp. Chcąc nie chcąc dyrektorka zatrudniła panią wuefistkę, a pana oddelegowała tylko do chłopców.
Myślicie, że było fajnie, bo "kobieta, kobietę zrozumie"? A guzik! Paniusia z miejsca wyznaczyła "zasady zajęć" np:
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z powodu "niedysponowania", menstruacja ma być potwierdzona zwolnieniem od ginekologa (śmiechu warte w przypadku dziewczyn 14-letnich z nieregularną miesiączką)
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie pisane przez rodzica, musi być pieczątka lekarza specjalisty.
- nie wypuści 5 minut przed dzwonkiem żeby uczennice zdążyły się umyć przed kolejną lekcją, bo ona musi zajęcia dokończyć i nic poza tym nie jest ważne.
- wszelkie urazy/skręcenia/stłuczenia "nabyte" podczas zajęć były kwitowane prostym "przestań się pieścić i ćwicz!"
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie na czas dłuższy niż tydzień (ja miałam roczne z powodu kontuzji i miałam konkretne nieprzyjemności z tego tytułu)
Dodatkowo zajęcia prowadzone były w taki sposób, że babce brakowało tylko szpicruty i niemieckiego munduru.
Były sytuacje, że dziewczyny z silnymi bólami brzucha musiały ćwiczyć, bo nie miały zwolnień. W końcu jedna zemdlała i do pani dyrektor poszła delegacja z prośbą o przywrócenie pana od WF-u. Zresztą pan od wf-u wielokrotnie próbował hamować zapędy swojej nadgorliwej koleżanki.
Koniec końców pani wuefistka została zwolniona. I powiedzcie mi skąd się bierze u nauczycieli taka zawziętość?
gimnazjum
Ocena:
233
(283)
Komentarze