Niedawno (jakoś tak w połowie maja) zacząłem uczyć dzieciaki gry w tenisa. Od początku wiedziałem że będą zdarzały się sytuację, w których będzie występował mój osobisty znienawidzony typ rodzica "Mama każe, dziecko musi".
Ostatnio miałem taką sytuację. Historia może krótka ale prawdziwa.,
Koniec maja, ostatnie zapisy. Przychodzi mamusia - wystrojona jak stróż w Boże Ciało, kapelusik, bluzka za krótka, spodnie w panterke i kozaczki(!). Oczywiście długie blond włosy. Razem z nią babunia - podobny wystrój. A obok nich, jakby na drugim planie 7 letni chłopiec z delikatnie mówiąc miną "dlaczego ja?!". Ok. dane daje im rozkład treningów, kiedy, o której. Na to [M]amuśka:
[M] Ale Xavierek nie może o 14:00 we wtorek. Ojej, W czwartek o 16:00 też nie będzie mógł.
[J] Jaki jest powód? (wiem, niedyskretne pytanie, ale coś mnie podkusiło żeby spytać)
[M] Bo on we wtorek ma angielski, a w czwartek idzie na hiszpański. Nie da się tego jakoś przesunąć?
Ja - szok. Ok, można go uczyć angielskiego to jeszcze, ale hiszpański??? Dzieciaki w jego wieku to jeszcze dobrze polskiego alfabetu nie znają, a hiszpański trudny jest.
Odpowiadam: Nie, niestety bo innym dzieciom i ich rodzicom (wiem, błąd) to pasuje i nie ma kłopotów.
[M](głosem jak po nie wiadomo jak ciężkich robotach) No dobrze, coś się może uda zrobić.
[J](do małego) Co, chciałbyś się uczyć grać w tenisa??
[X]avierek: Nie, mama mi każe (ja cenię sobie szczerość)
I wtedy z ciekawości wypaliłem:
[J] A dlaczego mama ci każe?
[X] Bo mama mówi, że jak będę grać w tenis, to będę miał dużo kasiory i ona na starość będzie bardzo bogata.
Matka spaliła buraka i uciekła razem z babcią i synkiem.
Tak jak się domyślacie mały Xavieruś nie pojawił się na żadnym treningu, bo przecież miał hiszpański.
Ostatnio miałem taką sytuację. Historia może krótka ale prawdziwa.,
Koniec maja, ostatnie zapisy. Przychodzi mamusia - wystrojona jak stróż w Boże Ciało, kapelusik, bluzka za krótka, spodnie w panterke i kozaczki(!). Oczywiście długie blond włosy. Razem z nią babunia - podobny wystrój. A obok nich, jakby na drugim planie 7 letni chłopiec z delikatnie mówiąc miną "dlaczego ja?!". Ok. dane daje im rozkład treningów, kiedy, o której. Na to [M]amuśka:
[M] Ale Xavierek nie może o 14:00 we wtorek. Ojej, W czwartek o 16:00 też nie będzie mógł.
[J] Jaki jest powód? (wiem, niedyskretne pytanie, ale coś mnie podkusiło żeby spytać)
[M] Bo on we wtorek ma angielski, a w czwartek idzie na hiszpański. Nie da się tego jakoś przesunąć?
Ja - szok. Ok, można go uczyć angielskiego to jeszcze, ale hiszpański??? Dzieciaki w jego wieku to jeszcze dobrze polskiego alfabetu nie znają, a hiszpański trudny jest.
Odpowiadam: Nie, niestety bo innym dzieciom i ich rodzicom (wiem, błąd) to pasuje i nie ma kłopotów.
[M](głosem jak po nie wiadomo jak ciężkich robotach) No dobrze, coś się może uda zrobić.
[J](do małego) Co, chciałbyś się uczyć grać w tenisa??
[X]avierek: Nie, mama mi każe (ja cenię sobie szczerość)
I wtedy z ciekawości wypaliłem:
[J] A dlaczego mama ci każe?
[X] Bo mama mówi, że jak będę grać w tenis, to będę miał dużo kasiory i ona na starość będzie bardzo bogata.
Matka spaliła buraka i uciekła razem z babcią i synkiem.
Tak jak się domyślacie mały Xavieruś nie pojawił się na żadnym treningu, bo przecież miał hiszpański.
Szkoła tenisa "Gem, Set, Mecz"
Ocena:
653
(731)
Komentarze