Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15112

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z bogatych doświadczeń ojca w wojsku.
Czas - lata 80-te - jesień
Miejsce - Poligon wojskowy
Po przeprowadzonych ćwiczeniach w lesie pluton który ojciec akurat nadzorował wracał do koszar (tia.... koszary w formie namiotów....).
Wyżywienie jakie było - każdy sobie może wyobrazić - w standardzie było że żołnierze dodatkowo zaopatrywali się w pobliskiej wsi.
Zaszli do pewnej babci (znajoma ojca) - kobieta lat około 70. 2 synów w wojsku miała i żywiła ciepłe uczucia dla mundurowych. A dodatkowo ojciec pomógł jej kiedyś jak paru pijanych żołnierzy jej awanture zrobiło że obiadu zrobić nie chce. To na obiad zaprosiła, to jakieś ciasto podrzuciła itp.
Zaszli do niej w kilkanaście osób - bo akurat zapowiedziała że 2 świniaki będą po uboju - więc będzie miała na sprzedaż sporo mięska.
Mimo że tylko przyszli kupić mięso - ona się uparła - "gość w domu, bóg w domu" zaprosiła ich !wszystkich! na poczęstunek - kanapki i 2 ciasta które upiekła dopiero co.
Goście wcinają, aż się uszy trzęsą - wyobraźcie sobie takie delicje po wojskowym wikcie...

Nagle słychać - "cholera, ja tą pieprz... jabłoń zaraz spale razem z twoją pieprz... stodołą"
Co się okazało - sąsiad z 2 kolegami - nawaleni ostro - stwierdzili że drzewo tej babci im śmieci - liście spadają za płot (drzewo stare, spore, gałęzie wyciągało nad jego posesje). Wzięli, płot rozwalili na odcinku jakichś 2 metrów i zaczęli jabłonkę siekierą ścinać.
Babcia wybiega i wrzeszczy żeby zostawić i w ogóle co oni sobie wyobrażają. To sąsiad do niej podchodzi i zaczyna nie przebierając w słowach ją wyzywać.
W tym momencie ojciec nie wytrzymał i rzucił "kurde - naszą gospodynie obrażają"
Na co z domu wybiegło kilkunastu chłopa.... co by nie mówić... w mundurach... z kałachami w łapach.
Aby skrócić historie.
Goście nawaleni mało nie pomdleli z wrażenia.
Dostali ochrzan konkretny pod tytułem "jak można tak kobietę obrażać"
Demonstracja "rycerskości" i "znajomości" musiałą im do serca trafić bo na drugi dzień jak wytrzeźwieli - to jabłonkę w miejscu okaleczenia poowijali "bandarzami" a zniszczony płot na całej długości (mimo że zniszczyli tylko jakieś 2 metry) rozebrali i całkiem nowy płotek postawili...

Ojciec mówi że jeszcze długo potem twierdził że co by nie mówić - ale jednak armia z tamtych czasów miała jednak jakieś wartości edukacyjne.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 741 (843)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…