Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15148

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie napomknę iż mam 29 lat, a mój partner 33. Od 5 lat wg kościoła ′żyliśmy w grzechu′. Byliśmy zaręczeni lecz nie mogliśmy zebrać się do ślubu. Gdy pewnego dnia ustaliliśmy, że musimy się w końcu pobrać, postanowiliśmy rozesłać zaproszenia na tę uroczystość. Po paru dniach usłyszeliśmy walenie do drzwi. Gdy otworzyliśmy w drzwiach stał stryj mojego partnera. Kipiał ze wściekłości. Wparował do naszego mieszkania i zaczął wrzeszczeć:
- Teraz to się pobieracie! Bezbożnicy je*ani! Grzmocą się przez parę lat bez ślubu i teraz rodzinkę do kościoła zapraszają! W du*ę mnie pocałujcie!! Basta! Nie przyjdę na wasz pie*rdolony ślub! - I najnormalniej w świecie wyszedł. Staliśmy z opadniętymi koparami przez jakiś czas. Postanowiliśmy przemilczeć sprawę. Nie jesteśmy konfliktowymi ludźmi. Nie przyjdzie - jego sprawa. Ale to co później się stało... PRZESADA!

Dwa miesiące później - wielki dzień. Uroczystość kościelna przebiegła spokojnie i wręcz doskonale. Piekielny się nie pojawił. Lecz około 2 godziny po rozpoczęciu wesela, ujrzałam wstawionego stryja na parkiecie. Stanął na podeście dla didżeja i zaczął coś krzyczeć. Gdy wziął bezprzewodowy mikrofon, ludzie zamilkli.
- Zdrówko jeb*nej k*rwa pary! Teraz może będą się pie*dolić legalnie!
Mój już mąż chwycił go za fraki i zaczął ′delikatnie′ wyprowadzać z sali. A ów piekielny... Rzucił mnie w głowę mikrofonem. Na szczęście nic mi nie było ale po części zniszczył dzień moich marzeń...

wesele

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (939)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…