Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

realistka

Zamieszcza historie od: 23 stycznia 2011 - 20:18
Ostatnio: 12 września 2011 - 19:43
O sobie:

Nie jestem pesymistką, nie jestem optymistką. Po prostu REALISTKĄ.

  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1211
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 42
 
zarchiwizowany

#17136

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia siostrzenicy. Ma ona 13 lat i uczęszcza do klasy 1 gimnazjum. Chodzi do szkoły kilka dni ale już zaobserwowała kilka niesamowitych zachowań nauczyciela matematyki;

1. Nauczyciel wchodzi do sali. Uczniowie siadają. Słychać szum odsuwanych krzeseł i głosy dzieci nagle głośny krzyk Piekielnego:
- ZAMKNĄĆ MORRRRRDY!
O_o

2. Posiada on ok 75 cm. Gumowy wskaźnik. Ktoś jest za głośno - TRZASK!!! Ławka obrywa, słychać huk i Całe piętro doznaje złości pana D.

3. Wyznaczy sobie ofiarę to... Po prostu rzuca w jej głowę kluczami..

Gimnazjum...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (98)

#15148

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie napomknę iż mam 29 lat, a mój partner 33. Od 5 lat wg kościoła ′żyliśmy w grzechu′. Byliśmy zaręczeni lecz nie mogliśmy zebrać się do ślubu. Gdy pewnego dnia ustaliliśmy, że musimy się w końcu pobrać, postanowiliśmy rozesłać zaproszenia na tę uroczystość. Po paru dniach usłyszeliśmy walenie do drzwi. Gdy otworzyliśmy w drzwiach stał stryj mojego partnera. Kipiał ze wściekłości. Wparował do naszego mieszkania i zaczął wrzeszczeć:
- Teraz to się pobieracie! Bezbożnicy je*ani! Grzmocą się przez parę lat bez ślubu i teraz rodzinkę do kościoła zapraszają! W du*ę mnie pocałujcie!! Basta! Nie przyjdę na wasz pie*rdolony ślub! - I najnormalniej w świecie wyszedł. Staliśmy z opadniętymi koparami przez jakiś czas. Postanowiliśmy przemilczeć sprawę. Nie jesteśmy konfliktowymi ludźmi. Nie przyjdzie - jego sprawa. Ale to co później się stało... PRZESADA!

Dwa miesiące później - wielki dzień. Uroczystość kościelna przebiegła spokojnie i wręcz doskonale. Piekielny się nie pojawił. Lecz około 2 godziny po rozpoczęciu wesela, ujrzałam wstawionego stryja na parkiecie. Stanął na podeście dla didżeja i zaczął coś krzyczeć. Gdy wziął bezprzewodowy mikrofon, ludzie zamilkli.
- Zdrówko jeb*nej k*rwa pary! Teraz może będą się pie*dolić legalnie!
Mój już mąż chwycił go za fraki i zaczął ′delikatnie′ wyprowadzać z sali. A ów piekielny... Rzucił mnie w głowę mikrofonem. Na szczęście nic mi nie było ale po części zniszczył dzień moich marzeń...

wesele

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (939)
zarchiwizowany

#15280

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ponad dwa lata temu, gdy byłam w zaawansowanej ciąży z pierwszym dzieckiem pewien ′kochany′ starszy pan doprowadził mnie do szału. A to było tak...
Upalne lato, ja z brzuchem, spocona, zmęczona trzymałam się ledwo na nogach. Kulałam się wręcz po chodniku gdy nagle starszy pan z naprzeciwka zwrócił mi uwagę mówiąc ′A ty co? Idziesz jak krowa po środku chodnika. A ja emerytowany, zmęczony nawet przejść nie mogę. Pfff. Młodzież.′ Zdenerwowałam się, ale opanowałam i powiedziałam spokojnie ′No przepraszam, ale jestem w ciąży i ledwo żyję poza tym mógł pan przejść obok′. I teraz coś jak z filmu. Staruszek podszedł do mnie, walnął mnie laską w łydkę, chwycił za fraki i zaczął szarpać wręcz opluwając mnie z k*rwikami w oczach. Po prostu mnie walnął. Nie wiem dokładnie co powiedziałam, ale wiem, że teraz żałuję mojego chyba zbyt chamskiego zachowania. To było chyba coś takiego ′Zostaw mnie dziadu, bo nie ręczę! Żerujesz na naszych podatkach i normalnych ludzi terroryzujesz! Nie pozwolę, żeby jakiś nieznajomy cap mnie dotykał!′. To było wredne ale coś we mnie pękło. To chyba te hormony. I wtedy padłam na ziemię. Po prostu zemdlałam. Ktoś mi pomógł. W szpitalu na szczęście się dowiedziałam, że dziecku nic się nie stało, ale mam się nie przemęczać. A owy pogromca niewychowanej młodzieży... Zwiał

Chodniczzek :)

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (213)

#6276

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stałam w kolejce w Polo Market. Przede mną karczek z kilkoma produktami w tym ogórek z nakleją na której była podana waga i cena.
(K)lient , (P)ani kasjerka
P - Niepotrzebnie pan ważył bo to na sztuki. Na sztuki kosztuje xxx.
K - No ale kuźwa po zważeniu taniej wyszło. A nigdzie cholercia nie było napisane, że na sztuki.
P - No cóż powinno być napisane. Proszę się nie wykłócać bo na pewno pan racji nie ma.
Im tu kasjerka - oszustka zaczęła mu prawić morały, że ów facet próbuje ją wykiwać. Klient zdenerwowany rzecze:
K - Wie pani co?! Skasuj Pani tego ogóra. I weź se go pani w prezencie. Wnioskuje, że nie ma pani chłopaka więc będzie pani miała co robić wieczorami.
Kolejka włącznie ze mną uśmiała się po pachy. Chamska kobitka zaś purpurowa ze wstydu. Klient zapłacił za zakupy, zostawił ogórka i z daleka krzyknął z uśmiechem:
K - I jeszcze jedno! Ma na imię Andrzej!

Polo market

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1005 (1385)

1