Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15164

przez (PW) ·
| Do ulubionych
„Robienie zakupów w naszym sklepie to zupełnie inne doświadczenie”, tak pisze o sobie pewien koncern oferujący kompletne wyposażenie wnętrz. Postanowiłem sprawdzić, a ponieważ akurat dysponowałem nadmiarem czasu – sprawdzenie wyszło cokolwiek długo... i dziwnie.

Zamarzył mi się taki fotel, co to może służyć za leżak. Nic nadzwyczajnego, ot po prostu rama drewniana z jakimś wygodnym obiciem. Udałem się zatem do sklepu i po długim błądzeniu trafiłem do sali z ekspozycją poszukiwanych mebli. Znaczy – przybyłem, zobaczyłem i... wmurowało mnie – modeli było chyba ze 20 różnych. No, myślę sobie – dobrze, że jestem po obiedzie bo trochę to potrwa.

Fotel nr 1. Start testu – 13:00 CET. Zaczynam się mościć, na wznak, na boku, wstaję, kładę się – normalnie testy prawie zmęczeniowe :).
Fotel nr 1 – test zakończony. Zostało jeszcze 19. Oszczędzę wam opisów testów następnych 3 modeli, ważne że przebiegały podobnie. Kiedy wylegiwałem się na czwartym z kolei fotelu przydreptał do mnie młodzian z obsługi i nakazał zakończyć proceder niszczenia ekspozycji. I że mam wybrać, zapłacić i iść w cholerę (oczywiście to wszystko tonem pełnym profesjonalnej uprzejmości – po prostu nie było się do czego przyczepić).

Zdziwiłem się, rozejrzałem, upewniając czy na pewno jestem we właściwym sklepie. Byłem we właściwym, tzn. takim, w którym znalezienie obsługi graniczyło z cudem, a ponadto – dopóki nie rzucało się krzesłami do celu, w postaci działu z oświetleniem – można było testować ekspozycję do woli. No a tu masz – taki szok.

Krótka analiza sytuacji doprowadziła do konkluzji, że nie będę się kłócił i przy okazji sprawdzę jeszcze jedną przechwałkę sklepu. Pokazałem fotel którego jeszcze nie przetestowałem i kazałem wypisać karteczkę do kasy. Wypisał, zapłaciłem, odebrałem, pojechałem do domu, ostrożnie złożyłem. Testy trwały do wieczora. Potem rozłożyłem, zapakowałem i następnego dnia pojechałem do sklepu celem wymiany na inny - „bo ten uciska pod lewą łopatką”. O dziwo przyjęli bez szemrania, kasę oddali, a ja po 10 minutach byłem posiadaczem następnego fotela.

Proces „testowy” został powtórzony i kolejnego dnia z uśmiechem dookoła głowy zażądałem zwrotu pieniędzy za fotel „bo głowa za bardzo ucieka na boki” po czym natychmiast nabyłem drogą kupna kolejny.

Wszystko to robiłem w porach, mniej więcej, tych samych, więc na dziale gdzie dokonywało się zwrotów były te same osoby. Już przy zwrocie drugiego fotela dziwnie na mnie popatrzyły ale ponieważ wszystko odbywało się w atmosferze ociekającej uprzejmością, tylko się uśmiechały.

Czwartego dnia chyba jednak ciekawość wzięła górę. Dziewczyna zza lady powiedziała, że nie muszę ich sprawdzać w domu. Na górze są wszystkie rozłożone i mogę je przetestować na miejscu.

(Alleluja, już mi się to zaczęło nudzić).

Bezczelnie się zdziwiłem:
- Taaaak, a to można? Bo jakiś pan z obsługi na górze mi zabronił.
Zachowała się jak profesjonalistka:
- Niech pan usiądzie i chwilkę poczeka. Kawy?
Podziękowałem. Po chwili przyszedł ktoś, zapewne ważniejszy i zapytał kto mi na gadał takich bzdur?
- A nie pamiętam!
I w myślach pokazałem mu środkowy palec za próbę zrobienia ze mnie kapusia.

Myślał krótko. Zabrał mnie na dział, zwołał pracowników działu (w której był oczywiście sprawca całej sytuacji), w żołnierskich słowach przedstawił sytuację, kończąc groźbą, że albo „pan wyjdzie zadowolony albo...”
Niedopowiedzenie zadziałało chyba bardziej niż groźny ton zwierzchnika, bo przez cały czas wybierania miałem asystę gotową na każde skinienie. A reszta kupujących zapewne, klęła w duchu, że w pobliżu nie można znaleźć nikogo z obsługi.

Fotel wybrałem, co prawda tu i ówdzie uwiera, ale nie zamierzam tam nigdy wracać z reklamacją bo jeszcze Pan Zwierzchnik gotów spełnić swoje „albo...”

I faktycznie, sprawdzone – tak jak obiecują, można tam oddać towar kiedy się chce.

...

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 715 (945)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…