Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15801

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedyś stróżowałem na tzw. parkingu społecznym. Była późna jesień, leciutko przyprószyło śniegiem. Na parking wjechało - jak się za chwilę okazało - dwóch miejscowych karków. Na łuku uliczki wpadli w poślizg i uderzyli swoim BMW (Bardzo Mała Wyobraźnia) w stojący Puegeot 206. Trafili swoim bokiem (z tyłu) w bok tego małego autka, ale tak bardziej z przodu. Peugeot z racji "lekkości", śliskiej nawierzchni i przyjęcia uderzenia (płasko na zderzak zachodzący na błotnik) przesunął się o kilka cm (w późniejszej rozmowie z właścicielem okazało się, że tylko urwały się 2 zatrzaski mocujące ten zderzak do boku - ale to okazało się później).
Po samym zdarzeniu, które widziałem z budki, dwóch napakowanych chłopaczków wysiadło z auta i po obejrzeniu strat wędrują do mnie. Już się zastanawiałem, czy przeżyję to spotkanie, bo pewnie będą chcieli mi wmówić, że "nic nie widziałem, nic nie słyszałem", a o praktycznie żadnych uszkodzeniach uderzonego auta nie mogli jeszcze wiedzieć.
Weszli do budki a kierowca... w szloch:
- No co ja mam teraz zrobić, no co..?
I zapłakał praktycznie rzewnymi łzami. Jak już zebrałem szczękę z podłogi powiedziałem, żeby zatknęli karteczkę ze swoimi danymi za wycieraczkę, a ja poszukam w zeszycie namiarów na właściciela auta i go poinformuję. Chłopcy jednak wstawili swoje auto na swoje miejsce i nie poinformowali właściciela - ja to zrobiłem.
Swoją drogą Bozia była sprawiedliwa - w BMW mieli rozbity tylny prawy błotnik, pas tylny, zderzak i światła zespolone... Aż dziw, że to drugie auto nie ucierpiało...

piekielni kierowcy BMW

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…