Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15838

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już wspominałem we wcześniejszych opowieściach, mieszkam na wsi. Od niedawna co prawda, bo nie całe 2 lata. Jednak jak chcesz mieć ugotowane i uprane to lepiej trzymać się maminej spódnicy. Ja jako typowy mieszczuch który wychował się w mieście po przeprowadzce przeżyłem szok, jednak do wszystkiego da się przyzwyczaić, a oto moja historia.

Jeszcze na początku XXI wieku rodzice kupili działkę z domem do remontu na wsi. Po około 2 latach dokupili kawałek ładnej łąki jakieś 500metrów dalej, ponieważ ś.p sąsiad potrzebował gotówki na ślub najmłodszej córy. Przyszedł do nas. Cena była okazyjna, łąka ładna wiec rodziciele postanowili ją kupić. Mój ojczulek zwykł mówić że za 20 lat to Białystok na naszą wieś zawita i ten kawałek ziemi będzie 4-5 razy droższy jak nie więcej. Owy sąsiad dalej można by rzec rozporządzał ową łąką, kosił, zbierał sianko czy wypasał krówki, a my w zamian mieliśmy ziemniaczki na zimę. Jednak sąsiad zmarł. Sam zostawił ładne choć nie wielkie gospodarstwo. Jedna z córek owego pana (a ma 3) postanowiła dokończyć żniwa i zebrać ziemniaczki, a później łąki, krowy i pola sprzedać zostawiając sobie tylko dom i kawałek pola i spłacając siostry. Nam natomiast zostało zając się naszą łąką. Kiedy trawa sięgnęła prawie 1,5metra i mama suszyła głowę tacie słowami: „Zrób coś z tym!”, a tatuś suszył głowę mi mówiąc: „Kiedyś to będzie twoje, bądź twojego brata. Zrób coś z tym!”. Jako że mój brat obecnie przebywa na pracy sezonowej w Niemczech. Postanowiłem że trzeba tym się zając. Jakoś dwa może trzy tygodnie temu wróciłem z trasy w piątek, ruszyć mi się już nie chciało. Myślę wstanę rano i zobaczę co tam trzeba zrobić. Obudziłem się dość wcześnie (dojenie krów, pierwsze traktory). Wziąłem psa i sru na spacer żeby łąkę zobaczyć. Tak jak wyżej wspominałem trawa wielka jak Mur Berliński, za to pies miał zabawę robiąc sobie tunele. W tył zwrot i pod sklep bo tam najwięcej jegomości z mojej wsi. Patrzę siedzi 4 chłopów przy piwku (standard od rana). Mówię że jest sprawa, że trzeba łąkę skosić. Oni od razu w narzekanie że trawa duża i takie duperele. Natomiast Szachraj (przezwisko, każdy w mojej wsi ma ksywę np. moja rodzina to Nowo Bogaccy bo z miasta na wieś się wyprowadzili, Szachraj bo szuka zarobku na lewo, Kowboj bo nosi kapelusz kowbojski itp.) wymyślił i mówi ile na tym zarobi bo paliwo drogie do traktora. Ja natomiast układ uczciwy ty kosisz, sianko(trawa) twoja. Na to oni że nie tak to się nie opłaca. Nie to nie, bez łachy. Wkurzony że tylko kasę chcą i jeszcze siano za darmo dostać. Postanowiłem dać im trochę popalić, jak to się mówi chytry dwa razy traci. No to ja do domu, starą kosę do cięcia zboża czy trawy znalazłem (w kształcie litery L jeżeli ktoś nie kojarzy) osełkę (do ostrzenia kosy) i sru na łąkę, owe klamoty zostały jeszcze po byłych właścicielach domu, a jak to ma mój ojczulek w zwyczaju, wszystko może się przydać. Pół dnia kosiłem tą trawę, ale skosiłem, co prawda nie zbyt pięknie, krzywo i jak to ma zrobić miastowy który może 2 razy w rękach kosę miał? Jednak byłem dumny ze swojej pracy. Teraz zostało tylko czekać, aż mój plan zacznie działać. Pojechałem w trasę, wracam w piątek i moja matula oznajmia mi że był Szachraj i coś ode mnie chciał. Wiedziałem co się kroi wiec się nie spieszyłem. Jednak Szachraj zjawił się już pół godziny po moim przyjeździe i mi rzecze że on siano chętnie sobie zwiezie. Natomiast ja na to jak zapłacisz to sobie zwieziesz. Kosić nie chciałeś to i siana nie ma. Wielce obrażony pan odszedł z mojego oblicza, bo jak to ja mogę mamony chcieć za siano skoro jestem aż tak bogaty i mam firmę. Od soboty zaczęły się pielgrzymki do mego domu jak do miejsca kultu Maryjnego. Jeden jegomość z pod sklepu któremu proponowałem koszenie łąki, drugi i trzeci, a także znowu pojawił się Szachraj. Chcieli oczywiście siano, oczywiście najlepiej za darmo, później zaczęli pytać o cenę. Podałem normalną którą powinienem dostać za moje siano. Oczywiście że się nie znam i za dużo chce. Jednak jak powiedziałem że były właściciel działki mówił ile na tym sianie da się zarobić, od razu zmykali. Tylko oczywiście Szachraj zaczął kombinować i mówić że ten Stary Dureń (mój ś.p sąsiad) w ogóle nie znał cen. Jedyne co mu odpowiedziałem że o zmarłych nie mówi się źle i że sąsiada obrażać nie pozwolę. To od razu się zmył.

Siano sprzedałem tydzień później dla rolnika z wioski obok za ½ ceny i za 5 litrów dobrego samogonu. Który przyszedł zapytał ile chce, powiedziałem ile, troszeczkę się potargowaliśmy i dobiliśmy targu, wyciągnął gotówkę i samogon i tak nie mam już siana i rośnie nowa trawa. Cóż jak to się mówi chytry dwa razy traci, moi wioskowi kompani stracili dużo na tym interesie, bo jak mówił owy kupiec, tego siana jest w brud i ciut ciut. Zarobiłem, mam 5 litrów samogonu, przepraszam już 4 bo bardzo dobry a jeszcze parę imprez się szykuje, wiec nie wiem na ile mi to starczy ale jest bardzo przyjemnie. Czołem!

Łąka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (281)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…