zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia coffewithmilk przypomniała mi moją własną przygodę z produktem spożywczym, wprawdzie nie z mrożonką, tylko z sypką herbatą, ale też niezłą.
Nikt u nas w domu nie lubił herbaty w saszetkach, zawsze kupowało się sypką i parzyło w czajniczku. No i kiedyś nabyłam taką. Przygotowałam czajniczek, zagotowałam wodę, i nasypałam do czajniczka herbaty. W trakcie sypania coś stuknęło o dno. Zajrzałam do środka - w herbacie leżała sobie całkiem dorodna śruba. Nawet nie była bardzo zardzewiała :)
Zgadnijcie, jak od tamtej pory nazywa się u nas herbatę owocową? Oczywiście śrubowa :)
Nikt u nas w domu nie lubił herbaty w saszetkach, zawsze kupowało się sypką i parzyło w czajniczku. No i kiedyś nabyłam taką. Przygotowałam czajniczek, zagotowałam wodę, i nasypałam do czajniczka herbaty. W trakcie sypania coś stuknęło o dno. Zajrzałam do środka - w herbacie leżała sobie całkiem dorodna śruba. Nawet nie była bardzo zardzewiała :)
Zgadnijcie, jak od tamtej pory nazywa się u nas herbatę owocową? Oczywiście śrubowa :)
Ocena:
9
(69)
Komentarze