Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15871

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z racji tego że kiedyś wychowałam wróbelka, Zboczka, mam opinię osoby, którą się wzywa jak sprawa dotyczy ptaszków. Mieszkał już u mnie jerzyk, drozd śpiewak, gołąb cukrówka i inne ptaszyska. Dziś zostałam wezwana do sąsiadki, bo coś jej ćwierka...
Trochę mi się nie chciało iść, ale jak usłyszałam, że już ze dwa dni tak ćwierka i to coraz słabiej, wymiotło mnie z domu natychmiast. Pani czekała na mnie pod drzwiami, otworzyła i do kuchni prowadzi.
- Za meblami tak ćwierka, ale wszystko już odsuwałam i nic. Ja się przyznam, że wcześniej to w nocy jak spać nie mogłam to trucizny na robaki tam napsikałam...
- I teraz mnie pani dopiero woła?! Jak nie zdechło od trucizny i nadal pani przeszkadza...Ciemno mi się przed oczami zrobiło! Co za wstrętne, głupie babsko. Jak się zabić nie dało to może ja wezmę...
Ale nagle usłyszałam ten dźwięk. Jedno piśnięcie, takie rozpaczliwe, cichutkie. Coś mi nie pasowało... Sąsiadka twardo meble odsuwa, że może ja znajdę. Powstrzymałam ją. Cisza, czekamy na kolejne ćwierkniecie...Jest, takie ledwo słyszalne, przerwa, kolejne...
Rozejrzałam się po kuchni i... cała złość mi minęła.
W kącie, na ścianie cichutko umierał sobie czujnik dymu, już ledwo biedaczek zipał wzywając litości i nowej baterii co kilkanaście sekund...

Chyba ptasia awaryjna klatka dla rozbitków życiowych tym razem nie będzie potrzebna :))

pomoc sąsiedzka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 677 (763)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…