zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia o piekielności moich "kolegów". Pracowałem na studiach jako stróż nocny. Nie trzeba było mieć wykształcenia (szef nie wymagał nie chce obrażać ludzi tak pracujących), praca nockami i nawet niezłe jak na studenta zarobki więc wtedy bardzo mi odpowiadała. Sam siedziałem przed monitoringiem przez 10 H i miałem dzwonić na policję w razie czego, wieczorem zamykałem i rano otwierałem czyli super robota dla studenta. jednak oprócz munduru (spodnie, koszula, krawat) miałem tylko latarkę. Żadnej pały czy czegokolwiek dla obrony, a więc w nocy czasami srałem ze strachu na byle szelest. Owi koledzy postanowili zrobić mi kawał. Zakradli się nocą (jedna z większości, które przespałem, liczyłem na alarm ;P ) i weszli do środka. Wcześniej ukradli mi klucze i dorobili je sobie. Alarm się włączył. Przestraszony poszedłem sprawdzić co się dzieje- przeważnie koty uruchamiały go. Zobaczyłem za rogiem cień skoczyłem na niego i wymierzyłem sztangę w twarz. Usłyszałem "o K@rwa Na*ierdol mu!" Ktoś na mnie skoczył i obudziłem się w szpitalu. Okazało się, że kiedy złamałem nos pierwszemu, pomyśleli, że to jakiś włamywacz więc wspaniałomyślnie skopali mnie. Myśleli, że jak zwykle śpię. Kiedy zobaczyli co się stało wezwali pomoc, ale z niezłą pracą musiałem się pożegnać. Cieleśnie też nic poważnego mi się nie stało, tylko siniaki. Pozdrawiam moich znajomych
Ocena:
295
(367)
Komentarze