Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16079

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem "Piekielnym". Przyznaję się bez bicia, ale tylko sprowokowany. Z reguły, gdy rozmawiam merytorycznie przyjmuję w pokorze, że czasem robię głupstwo.

Moim problemem okazało się zawarcie ubezpieczenia mieszkania w pewnym Towarzystwie Ubezpieczeń [TU A], a konkretniej opcji "OC w życiu cywilnym". Historia zakończyła się w zeszłym tygodniu, ale ciągnęła się od blisko 2 lat. Będzie długo, ale oto ona:

Dwa lata temu zdarzyło mi się zalać sąsiada - ot, pęknięta przedłużka (nypel czy jak to tam). Szkoda zgłoszona (ja TU A, sąsiad - swojemu [TU B] - nie chciał pokrycia strat z mojej polisy). Po jakimś czasie (ok roku) przychodzi wezwanie z TU B o zapłatę szkód, które pokryli - ca. 150 zł. Niby niedużo, ale od czego mam polisę? Telefon do TU A, potem do TU B i informuję, żeby z roszczeniem zgłaszali się do TU A bo polisa itp.

Finał i moja piekielność wyszły kilkanaście dni temu. Jestem na szkoleniu - ze 100 km od domu. Dostaję info od połowicy że TU A odmówiło TU B wypłaty regresu, więc chcą tej kwoty ode mnie. Lekko mnie trafiło, ale spisuję sobie dane szkód, nr polis i dzwonię do TU A żeby wyjaśnić o co chodzi i dlaczego nie poinformowali mnie o odmowie uznania roszczenia. Całe szczęście infolinia całodobowa (bo był piątek godz. 21) - ja [j], konsultant 1 [k1]:

(...)
[k1] - Dziękuję za cierpliwość. Sprawa została przekazana do likwidatora, który podjął decyzję o odmowie wypłaty regresu.
[j] - No dobrze, ale na jakiej podstawie i dlaczego mnie nikt z was o tym nie poinformował, a dowiaduję się tego z wezwania przedsądowego konkurencji?
[k1] - Więc podstawą odmowy wypłaty był fakt iż szkoda nie została wyrządzona celowo.

Tu zamarłem...

[j] - Wie Pan, ja ekspertem od ubezpieczeń nie jestem, ale wydaje mi się mało prawdopodobne, żebyście Państwo wypłacili odszkodowanie, gdybym wziął młot i rozwalił sam swoje rury w przypływie dobrego humoru.
[k1] - No ja mam tak napisane i mogę tylko przekazać prośbę do likwidatora o kontakt.
[j] - Ok.

Wróciłem do domu, przejrzałem posiadane dokumenty i nie tylko nie znalazłem paragrafów, o którym mówił konsultant, ale paragrafy o całkiem odwrotnej (i logicznej) treści a więc, że TU A odmówi wypłaty odszkodowania, jeśli szkoda wynikła z winy umyślnej.

Pokrzepiony tą wiedzą oczekiwałem kontaktu Likwidatora, ale przez weekend telefon milczał.

Poniedziałek.
Drugi tel. na infolinię - pani konsultantka poleciła wysłać maila - 5 minut później dostaję info, że mail forwardowano do likwidatora. Czekam na kontakt.

Środa.
Likwidator milczy. Trzeci telefon na infolinię i rozmowa z konsultantem [k3]. Moja piekielność wychodzi na światło dzienne:

[j] - Chciałbym rozmawiać z likwidatorem sprawy ABC/12345.
[k3] - To niemożliwe.
[j] - Dlaczego?
[k3] - Bo to niemożliwe.

W tym momencie coś we mnie pękło.

[j] - Ale ja się pytam konkretnie - dlaczego nie mogę rozmawiać z tym likwidatorem? Jest na cholernym Księżycu, że nie ma z nim kontaktu?
[k3] - Ja nie powiedziałem, że jest na Księżycu.
[j] - To co? Macie placówkę na pie* Syberii?
[k3] - Nie i proszę na mnie nie krzyczeć?
[j] - To kur* połącz mnie z likwidatorem!
[k3] - To niemożliwe...

W tym momencie padł szereg przekleństw z mojej strony i rozłączyłem się. Cóż - nie jestem z siebie dumny, ale czuję się po części usprawiedliwiony - przynajmniej w mojej ocenie, choć Wy oczywiście macie prawo do swojej :). Nadszedł czas na inne środki wojny bezpośredniej.

Kolejny mail na "gorącą linię (cytowany w całości):

"W związku z odczuciem iż jestem dla Państwa klientem może nawet nie 2. ale 10. kategorii, oraz rzekomym brakiem możliwości kontaktu z likwidatorem za pomocą telefonu (no bo w końcu dopiero jest początek 2. dekady XXI wieku), bardzo proszę o kontakt telefoniczny osobę, która jest w stanie podać mi informacje na temat odmowy wypłaty roszczenia regresowego na rzecz TU B.

Zaznaczam, że mam przedsądowne wezwanie do zapłaty należności na rzecz TU B więc informacja na ten temat jest mi NIEZWYKLE POTRZEBNA. Podobnie jak data pisma, w którym Państwo poinformowaliście mnie o odmowie tej wypłaty.

Pod koniec sierpnia kończy mi się też polisa ubezpieczeniowa mieszkania i proszę postarać się, żebym jednak przedłużył ją u Państwa a nie stał się Państwa reklamodawcą - z tym że negatywnym."

5 minut później info, że mail forwardowano do Likwidatora oraz koordynatora. No nic - czekam dalej na kontakt...

Czwartek.
Brak odzewu. Osiągnąłem stan, w którym już nawet nie czułem się zdenerwowany. Wręcz spokojny i zabieram się za pisanie kolejnego maila.

"Do chwili obecnej nikt od Państwa - ani likwidator, ani koordynator nie skontaktował się ze mną. Moja cierpliwość i termin na uregulowanie zobowiązania kończą się a proszę mi wierzyć, że jeśli będę zmuszony zapłacić choćby złotówkę, to rozpętam piekło.

Nie interesuje mnie czy LIKWIDATOR jest na urlopie, ani czy KOORDYNATOR nie wie jaką podjął decyzję. Nie przyjmuję też do wiadomości tłumaczeń, że z kimś nie ma kontaktu - to Państwa sprawa jak organizujecie pracę i Państwa problem. NIE MÓJ!

Domagam się NATYCHMIASTOWEGO KONTAKTU!"

I stał się cud. Jakieś 20 minut po wysłaniu maila dzwoni telefon i kolejny konsultant [k4]:

[k4] - Dzwonię do Pana w sprawie szkody ABC/12345. Czy pan Piekielny?
[j] - Tak słucham (wypowiedziane ze stoickim spokojem, choć serce mi wali jak głupie).
[k4] - Przeanalizowaliśmy jeszcze raz akta sprawy i podjęto decyzję o uznaniu regresu.

Okazało się, że "ktoś" walnął się w decyzji. Ja byłem na tyle przytomny, żeby poprosić o tą informację na piśmie (15 minut później miałem skan pisma na mailu).

Może i przesadziłem. Prawdopodobnie likwidator był na urlopie ale proszę uwierzcie mi, cała sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej, gdybym dostawał konkretne informacje. 25-go rzeczywiście kończy mi się polisa i zastanawiam się, czy nie przejść do TU B :)

Warto albo nie warto...

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (549)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…