Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16620

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, albo nawet kilkanaście pojechałem na konwent fantasy, taki terenowy zjazd dziwaków przebierających się w stroje średniowieczne i wierzących że magia istnieje. Ja także w zbroi łuskowej zjawiłem się w jurze krakowsko-częstochowskiej.

Większość ekipy stacjonowała w namiotach na wielkiej polanie. My, że się spóźniliśmy rozbiliśmy się niedaleko (od polany dzielił nas pas drzew szerokości może 15 metrów. My rozbiliśmy się na skraju lasu (4 namioty). Przed naszymi oczami, 300 metrów dalej była wieś...

Koło południa poszliśmy do wsi po mleko, kupiliśmy (prosto od krówki), wróciliśmy i spożyliśmy, ale wieczorem...

Wieczorem od strony wsi przyszło kilkunastu wyrostków (z pałkami i nożami) i w skrócie mówiąc stwierdzili, że obcych nie chcą i żeby wy....ać.

My za broń (z epoki - czyli średniowieczne korbacze, miecze itp - ale atrapy oczywiście) ale jeden z nas mądrzejszy pobiegł na polanę gdzie stacjonowała reszta wiary.

Kiedy odgrażaliśmy się nawzajem z miejscowymi (którzy mieli przewagę liczebną, no i broń nadającą się do użycia) nadeszła KAWALERIA.

Wyobraźcie sobie około 300 ludzi w zbrojach płytowych, kolczugach, misiurkach, pancerzach skórzanych, z tarczami, toporami, mieczami i co tylko sobie wymyślicie w ręce, którzy wrzeszcząc bojowe okrzyki wypadają z lasu!!!!! Miejscowi pogubili nawet buty (tu nie ma przenośni) i oczywiście całą broń jaką mieli. Nigdy nie widziałem tak szybko biegnących ludzi.

Przez kolejne dwa tygodnie imprezy nikt nie zbliżył się na kilometr do naszego obozowiska :)

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1250 (1332)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…