Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16653

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było to dawno, dawno temu, kiedy jeszcze bramy Krakowa zapinanee były na guziki, a ja zaliczałem się do grona wiecznie głodnych osobników, bez grosza przy duszy, potocznie zwanych studenci. Zwykłe rozważania nad sensem życia, z myślą przewodnią: "szyszko est do dufy" często zaczynały się dość niewinnie. Ktoś do kogoś przyszedł, potem ktoś dołączył i jeszcze kogoś ściągnęli i nagle robiła się niezła biba.

Podczas jednej ze spokojniejszych imprez, mimo sporej ilości osób, z których 1/3 nie znałem, wywiązała się przy sączonym piwku, o dziwo, kulturalna rozmowa o wszelkich rodzaju zainteresowaniach i sztukach. Idee zmieniały właścicieli, myśli tłoczyły się nad głowami, alkohol był aplikowany.

Nagle przebiła się do mnie wypowiedź jednego z nieznanych mi gości:
"A ja mam specjalne nasionka do BONSAI"

Wzrok mój skupił się na jegomościu i ujrzałem na-żelowanego figofago z błyszcząca buźką, modnych ciuchach i cwaniactwem w oczach. Zalecał się intensywnie do mojej koleżanki, próbując zabłysnąć "yntelygencią". Koleżanka po usłyszanej rewelacji rzuciła mi spojrzenie, ale pokręciłem tylko głową, uśmiechnąłem się szelmowsko i dalej podbijam do gostka z postawą "naiwny wierny fan"

Zasypałem go gradem pytań: (przytoczę mniej więcej, dokładnie nie pamiętam)

A jak takie nasionko wygląda?
A gdzie można dostać?
A czy jak drzewko małe to czy nasionka też?
A jak taki mały kasztan wygląda?
A jak to jest że takie małe listki?
A jak to się pielęgnuje?
A jak to się robi żeby takie ładne konary poukładane miały?
A czy ma jakieś i czy mogę obejrzeć?

I tak dalej w ten deseń. Gościu produkował się jak mógł i przyznam się że był w tym dobry. Fantazje ułańską przeplatał znaczącymi spojrzeniami ku "wybrance swego serca". Koleżanka stanęła na wysokości zadania i ani razu nie parsknęła śmiechem, jak i inne, bliżej mnie znające osoby. Wśród tych osób był mój dobry przyjaciel i jednocześnie gospodarz imprezy. (istotne)

Po mniej więcej 30 minutach takiego nawijania makaronu na uszy, chłopaczek był tak napuszony, że niemalże piętami nie dotykał podłogi. Przerwałem mu brutalnie kolejną fantastyczną historię i zwróciłem się do przyjaciela u którego byliśmy z pytaniem:

Możesz mi użyczyć książkę, którą dostałeś ode mnie na urodziny?

Maciej wyszedł na chwilkę i wrócił z przepięknym albumem w formacie zbliżonym do A4 pod tytułem:
"BONSAI wszystko o sztuce i pielęgnacji bonsai"

Podałem tą książkę naszemu "artyście" z przykazaniem aby się zaznajomił z wiedzą fachową nim następnym razem spróbuje błyszczeć. Sumiennie oglądał obrazki nie unosząc nawet na chwilkę wzroku, a czerwień jego błyszczącej buźki mogła by służyć za wzór koloru flagi rosyjskiej. Nikt nawet się nie zorientował kiedy gostek się zmył i wszelki słuch po nim zaginął.

I na koniec małe wyjaśnienie. Ogrodnictwem zainteresowałem się od wczesnego dzieciństwa. Podobno już jako 2-latek pomagałem babci sadzić kwiatki. Z tematyką Bonsai zetknąłem się w podstawówce. W "Młodym Techniku" (czy ktoś to jeszcze pamięta?) w roku 84 ukazała się seria artykułów o tej dziedzinie sztuki. W latach 90-tych wydana została pierwsza, polsko-języczna książka. Czarno biała, z kilkoma kolorowymi ilustracjami, ale nie zdjęciami)Praktycznie zaraz nie do dostania. Dopiero dekadę później pojawił się pierwszy kolorowy albumik i zaraz ten większy, przytoczony w historii.
Dodać też trzeba że czas powszechnego dostępu do internetu, wówczas dopiero się zaczynał, a i to strony w większości były po angielsku, gdzie w szkołach dogorywał jeszcze rosyjski.
W momencie dziania się tej sytuacji intensywnie uprawiałem tą sztukę, wciąż uważając się ta laika.

biba

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (218)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…