Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16766

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Akcja miała miejsce trzy lata temu w dzień matki. Tego dnia podjechałam po koleżankę, z którą miałam wyskoczyć na obiad.

Jadę, jadę... ustępuję pierwszeństwa (Toruń - skrzyżowanie Grunwaldzka - Sz. Chełmińska)... a tu nagle... BUCH!!!! Słyszę przerażony głos koleżanki "o k****! uderzył w nas!". Wysiadamy pospiesznie z auta, patrzymy jakie są straty. Lampka od "wstecznego" - wgnieciona... Zderzak odrobinę opadł.
Wysiada facet [F] - sprawca kolizji... i mówi, że "nic się nie stało".
To zaczynam się kłócić:

Ja: Jak to nic się nie stało? a zderzak, a lampa?!
F: To musiała pani wcześniej uszkodzić!

Wzywam policję...

W międzyczasie, facet z uporem maniaka chce się ze mną "dogadać", a z jeszcze większym uporem próbuje mi wmówić, że "to nie on" i... "nic się nie stało". Po pewnym czasie nawet szarpie zderzak w celu naprawienia tego "co się nie stało". Oczywiście spotyka się to z moim kategorycznym sprzeciwem.

Przyjeżdża policja. Dwóch młodych mężczyzn i gdyby nie ich ubiór to patrząc na ich zakazane gęby pomyślałabym, że wyszli spod budki z piwem. Kierują się prosto do SPRAWCY zdarzenia. Pytają się, jak to było. Nikt do mnie nie podchodzi. W końcu gdy zażądałam aby ze mną też porozmawiali - dowiaduję się, że "zostanie przeciw pani skierowany wniosek o nieuzasadnione wezwanie policji!".

Po raz drugi wszystko się we mnie burzy. Pokazuję policjantom szkody. Dalej nie widzą tego, że lampa od wstecznego jest wbita do środka. Później jednak zauważają i słyszę "co to za szkoda?".

Pokazuję zderzak... i się zaczyna! Swoimi fachowymi "okami" stwierdzają, że "sama to sobie zrobiłam wcześniej". Policjant [P].
P: Czy pani uważa, że ten zderzak opadł po tym uderzeniu?
Ja: Tak właśnie uważam... - mówię spokojnie.
P: Ale pani tak uważa czy jest pani w stu procentach pewna?
Ja: Tak, uważam... czyli jestem pewna. (przecież nie powiedziałam "przypuszczam"... tylko "uważam". Jeśli by było inaczej to użyłabym innego określenia).
P: Dla mnie nie jest to samo - odpowiada nasz znawca języka.


P: Pani chce zrobić ze mnie idiotę? (Oni uważają, że zderzak był uszkodzony wcześniej - ponieważ policjant przejechał fachowo - palcem - i zobaczył kurz na zderzaku. Napomknę, że auto nie jest garażowane, trudno żeby kurz się tam nie znalazł).
Ja: Nie zamierzam z nikogo robić idioty.
P: Ale pani chce ze mnie zrobić idiotę i wmówić mi, że ten pan uszkodził pani zderzak.
Ja: Nie chce robić z NIKOGO idioty - powtarzam - to pan próbuje mi to wmówić.

Kilkakrotnie powtarza, że robię z niego idiotę... widocznie kompleksy się odezwały.

Zapalam papierosa.
P: Proszę zgasić tego papierosa.
[NIE GASZĘ]
P: Niech pani w tej chwili zgasi tego papierosa, bo zaraz przyjedzie radiowóz z alkomatem.
[NIE GASZĘ]
P: NIECH PANI ZGASI PAPIEROSA!!!

Wściekam się przeokropnie i gaszę tego papierosa. Wiem, że palenie do 15 minut przed badaniem alkomatem może fałszować wynik. Nie wierzę jednak w to, że w takim czasie będę dmuchać.

Nie mogę znaleźć prawa jazdy - informuję o tym policję.
P: Wie pani, że za to jest mandat?
Ja: Tak, wiem. 50 złotych - odpowiadam bez przejęcia.
P: A jak pani w ogóle nie posiada uprawnień to 500 złotych - odpowiada mój ulubieniec z niebywałą satysfakcją.

W międzyczasie zadzwoniłam do mojej mamy i poprosiłam ją żeby przyszła. Minęło już naprawdę wiele czasu od momentu, gdy przyjechał radiowóz.

Stoję z mamą nieopodal funkcjonariuszy. Coś jej opowiadam. Podchodzi policjant.
P: Czy są jeszcze jakieś niejasności?
Ja: Nie, wszystko w PORZĄDKU, nie ma ŻADNYCH niejasności.
P: Ale widzę, że o czymś panie rozmawiają... chcę wiedzieć O CZYM.
Ręce już opadają...!!!

Po chwili słyszę zdanie skierowane w moją stronę. Wypowiada je mój ulubiony policjant:
P: Na hulajnogę albo na rower a nie do auta!

Wściek stopnia dziesiątego! To ja jestem sprawcą kolizji?

Po chwili słyszę, że moje zachowanie jest skandaliczne.
Ja: A co takiego skandalicznego jest w moim zachowaniu?
P: Nie chciała pani zgasić papierosa! - odpowiada.

Od jego prośby/żądania zgaszenie papierosa minęło ok. 40 minut a ja dalej nie dmuchałam.

W międzyczasie odnalazłam prawo jazdy, które podałam funkcjonariuszom.

Przyjeżdża radiowóz z alkomatem. Mój ulubieniec domaga się tego, żebym dostała mandat za brak dokumentów (chociaż cały czas mam je przy sobie!!!).

Straszy mnie też, że za moje SKANDALICZNE zachowanie poda mnie do sądu. A ja - przysięgam - ani razu go nie obraziłam, ani nie byłam wulgarna - jedynie odpierałam jego kretyńskie ataki.
Zresztą - nie można zrobić idioty z kogoś, kto już tym idiotą jest.

Moi ulubieńcy informują mnie, że zabierają mi dowód rejestracyjny, ponieważ mam łyse opony.

Ponadto, dalej upierają się przy tym, że to nie ten pan, pomimo wjechania dużym autem w moje, to nie on uszkodził mi zderzak, bo przecież na zderzaku był kurz! Pełna kompetencja!!! (nie trzymam auta w garażu - kilka lat stoi na podwórzu, chyba jasne... że auto się brudzi). Zresztą, co to za argument!

Kolejny argument to - porysowane drzwi.
P: Ten pan pani nie porysował drzwi.
Ja: Nic takiego nie twierdzę.
P: Ten pani nie pobrudził pani auta.
Ja: Przecież mówię tylko o oberwanym zderzaku!

W końcu, wyżej opisani policjanci odjeżdżają. Załatwiam formalności z funkcjonariuszami z drugiego radiowozu. Są sympatyczni. Sytuacja się rozluźnia. Mam dmuchać w alkomat - po dwóch godzinach od zdarzenia. Nie umiem tego odpowiednio zrobić. Wpisują mi brak procentów. Pan Sprawca nie dmucha w ogóle.

Pada pytanie o godzinę kolizji. Pytają się jedynie SPRAWCY. Zresztą, to sprawca ciągle z nimi rozmawia... i nakreśla całą sytuację. Podejrzewam, że był jakimś znajomym tych policjantów. W żaden inny sposób nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Do dziś żałuję, że nie zgłosiłam tego incydentu nigdzie wyżej. Teraz nie miałabym żadnych oporów.

Toruń

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 701 (847)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…