Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16831

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia, nawet kilka (więc może być długo, ale warto) o piekielnym sąsiedzie z góry.

Pierwsza jest taka, że budowaliśmy garaż, a dość blisko miejsca gdzie miał stanąć jest zabytkowy mur. Sąsiadowi chyba się nudziło, więc chciał nam jak najbardziej uprzykrzyć całe budowanie. Najpierw wysłał pismo, że tam garażu nie powinno być bo tam stoi ów mur (żeby to jeszcze jakiś wielki zabytek był, ot mur, gdzie miejscami widać kamienie, ale cały wygładzony, pomalowany a przez lata kilka graffiti się pojawiło). Decyzja taka, że między murem a garażem ma być taka a nie inna odległość. Kilka lat później zbudował sobie dwa garaże (A co!), zabierając kawałek podwórka dla dzieciaków. Żeby oba się zmieściły, to już jego jest tuż obok muru, ale tego się nikt nie czepia.

Druga to taka, ze zrobił sobie remont. Co w tym strasznego? Przecież każdy ma prawo remontować. Ja nie mam pojęcia co on tam robił, ale przez prawie ROK codziennie od 8.00, a czasami od 7.00 do wieczora wiertarka, młotek, wiertarka młotek i pełno innych odgłosów niemalże bez przerwy. Na to rady nie było, przez niecały rok można było zapomnieć o odpoczynku w mieszkaniu.

Dochodzimy do trzeciej historyjki, która była następstwem remontu. W naszym bloku każdy używa piecyka gazowego do podgrzewania wody (popularnie zwany junkersem), każdy też ma swój komin aby się nie zaczadzić. Po bolesnym remoncie sąsiada, nasz piecyk zaczął odmawiać posłuszeństwa. Zastanawiamy się co jest, przecież piecyk nowy, fachowiec sprawdza, ale wszystko ok, mimo to zdarzają się wypadki. Przykładowo leje się ciepła woda, on po chwili gaśnie, ale gaz dalej się ulatnia, sama prawie nie straciłam przytomności. Przyszli kominiarze i stwierdzili że sąsiad podpiął się pod nasz komin. Nic się nie dało zrobić, bo kominiarzy nie wpuścił, tylko pismo spółdzielnia wysłała, żeby to naprawił. Po kilku tygodniach wysyłali kominiarzy i dowiadujemy się że sąsiad dalej używa naszego komina. Do tego zamknął się w domu i udaje, że go nie ma (a wiemy, że był bo chciał przez komin zabrać szczotkę kominiarzom). Ogólnie poszła sprawa do sądu, bo przecież takie coś to narażenie życia, a facet się zabunkrował u siebie i nie ma jak z nim porozmawiać. Policja była - tym panom też nie otworzył a sprawę umorzono. Na jego nieszczęście spotkał wściekłą matkę na schodach, a ta go zjechała z góry na dół, po czym w cudowny sposób udało mu się podpiąć do jego własnego komina.

Wybaczcie, że długo. Dodam jeszcze tylko, że facet ponoć ma córkę i żonę, ale ja osobiście ich nie widziałam. Do tego sam każdemu chyba zakładał sprawy o niedorzeczne rzeczy i przemyka się tylko, żeby na nikogo nie wpaść przypadkiem.

sąsiedzi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (146)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…