Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aeri

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:54
Ostatnio: 11 lutego 2014 - 6:23
  • Historii na głównej: 4 z 47
  • Punktów za historie: 5525
  • Komentarzy: 58
  • Punktów za komentarze: 145
 
zarchiwizowany

#57971

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie znam się na kominach, ale chyba są po to, żeby gazy (dym) wyleciały kominem z domu. Moi rodzice mieszkają w bloku i zimą zawsze jest ten sam problem. W łazience jest piecyk grzewczy, do niego jest przyczepiona rura, która odprowadza wszystko do komina. Łazienki są małe, bez okien. Ciepła woda leci tylko dzięki piecykowi a zawsze w zimie komin zamiast zasysać powietrze wypycha je i czasami wieje z kratki od piecyka. Przez to część płomienia gaśnie (albo cały). Ktoś che włączyć piecyk, to gaz leci, ale nie może się zapalić. Jeżeli ktoś ma starszy model, który "zawsze działał", to takie coś może pewnego dnia wybuchnąć. Wszyscy w bloku mają takie piecyki. Sąsiad obok prawie by się zaczadził, gdyby jego pies nie wyczuł zagrożenia. Nowy piecyk niby polepszył sprawę, ale i tak czasami leje się woda i nagle okazuje się, że woda zimna a mamie kręci się w głowie od gazu. Rok w rok spółdzielnia, zarząd, czy kto jest tam odpowiedzialny za budynek. Mówią że komin jest ok, a ciągu nie ma, bo jest różnica ciśnień i jak "otworzą państwo drzwi, to widać że komin ma ciąg". Tak właśnie, chcesz się w zimie wykąpać, a na zewnątrz jest -10 stopni? otwórz drzwi szeroko, albo ewentualnie okno.

Takie dają wytłumaczenie co roku. Kominy są dobre, tylko okno trzeba otworzyć. Wiem, ze to nie jest portal z pytaniami i odpowiedziami, ale czy ktoś wie co można zrobić, żeby się normalnie zimą wykąpać?

zarząd budynku

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 50 (174)
zarchiwizowany

#56878

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Napisałam jak ludzie wykupują najtańsze ubezpieczenia a potem płaczą, że małe odszkodowanie. Napisze sprostowanie.
Towarzystwa Ubezpieczeniowe (TU) mają różne produkty. Są firmy dobre i złe. Tak samo jest z innymi produktami.
Czemu mam kupować droższe, skoro mogę tanie? Co jest złego w tym, że chce tańsze?
To że ludzie chcą tanie to nic złego, ale sama rzadko znajduję coś z najniższej pułki, co jest dobre.
Kupiłam śrubokręty, taki tani zestaw, bo po co mo drogi. Przykręciłam to ci chciałam i byłam zadowolona. Po kilku latach miałam remont i pełno śrubek do przykręcania. Śrubokręt się wyszczerbił, więc poszłam kupić nowy. Już wiedziałam że najtańszego nie chcę, bo chciałabym takiego z miękką rączką i magnetycznym końcem, do tego taki bardziej wytrzymały, ale nie najdroższy. Wzięłam za rękę kogoś kto się zna i wiem, że mi doradzi i kupiłam. Taki nie najdroższy, ale nie najtańszy i jestem zadowolona.
Tak samo z ubezpieczeniami. Jeżeli coś się stanie i nie chcemy płakać, że sąsiad nas zalał, a TU wypłaca grosze, to kupmy takie ubezpieczenie które bedzie dla bas dobre, a jak się coś zmieni to sprawdźmy, czy ubezpieczenie dalej pasuje do naszych potrzeb. Czemu większość ludzi przy kupowaniu rzeczy popatrzy czy jakość jest adekwatna do ceny i czy akurat kupowana rzecz jest potrzebna, a jeżeli chodzi o ubezpieczenie to mają to gdzieś?
A dlaczego to piszę? Bo ludzie mi bliscy uważali że nic złego nie może się stać, a teraz płaczą, że jakby się ubezpieczyli to by pokryło ubezpieczenie. I standardowy tekst " a kto to przypuszczał, że coś takiego się stanie?"

mądry polak po szkodzie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (20)
zarchiwizowany

#56853

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Często się słyszy, że ubezpieczyciel nie wypłacił kasy,albo że mało i co to za firma.. Napiszę jak to wygląda w 80-90% u przeciętnych kowalskich.

Przychodzi w garniturku przedstawiciel firmy X i pyta grzecznie czy np: mieszkanie jest ubezpieczone.
- No.. Nie jest - dowiaduje się.
- Ojj to, nie dobrze, bo jakby się coś stało to.. (tu pokazuje jakie nieszczęścia mogą kogoś spotkać, a ubezpieczenie zdziała cuda, ba on co ma to NAJTAŃSZE na rynku)
Klient tak nakręcony wykupuje to NAJTAŃSZE, bo po co ma płacić więcej np 100 zł jak może tylko 40 zł? (ceny podane z kosmosu). Potem przedłuża takie coś rok za rokiem, bo po co ma zmieniać? Tylko jakieś papierki nowe, czas się zajmuje, a on zadowolony jest bo mało płaci...
A tu nagle rura jakaś pęka i mamy zalaną jakąś część mieszkania, więc wygrzebujemy to nasze tanie ubezpieczenie i zacieramy rączki, bo od 10 lat płacimy, to kasiorkę niemałą zbierzemy. A figa! Najczęściej nasze ubezpieczenie, fajne przyjemne i tanie okazuje się być niewystarczające bo obejmuje jakiś wąski zakres, a mieszkanie warte 250 000zł z meblami i telewizorem za 10 tys, jest ubezpieczone na max 100 000zł, a rzeczy na max 2000, więc dostaniemy jakąś marną część, np 500 zł za to że nasza kuchnia pływa.

Nie chcę stawać w obronie towarzystw, czy przedstawicieli, bo taki przedstawiciel co wpycha nam, bo coś jest najtańsze jest nic nie wart. Tylko na mentalność dużej części ludzi. Ubezpieczenie kupię najtańsze, albo w ogóle, bo mi się nie opłaca większe. Po co mi jak ja jestem ostrożny, mnie się nigdy nic nie złapało, a 10 pokoleń wstecz nie ma ciężkich chorób, więc będę żył 100 lat i więcej. Kto nie zna jakiejkolwiek historii typu: "Ja sobie stoję na światłach, a ten we mnie wjechał" albo "sąsiadowi z góry zapaliło się mieszkanie, straż tak gasiła, że ja mam teraz zalane" "idę ulicą i coś spadło zaraz za mną,ale miałam szczęście".

Uczulam: nie daj się człowieku naciągnąć na NAJTAŃSZE ubezpieczenie, kup takie które pasuje do twoich potrzeb. Może być trochę droższe, ale żeby Twoje mieszkanie warte 300 000 było ubezpieczone na 300 000, a nie na 100 000. Twoje zdrowie i życie też zasługuje na coś dobrego, a nie najtańszy badziew. Przykładowo: najtańszy płyn do mycia naczyń - lejesz i lejesz i się nie pieni, trochę droższy - już dobrze myje. Nie nakłaniam do kupowania niczego najdroższego, ale popatrzcie przy zakupie ubezpieczenia na SUMĘ UBEZPIECZENIA i warunki, a nie na cenę. Owszem są przedstawiciele chcący wcisnąć byle co z firmy X, a wy nie musicie znać tej firmy, ale ZAWSZE powiedzcie, że chcecie się umówić na kolejne spotkanie bo chcecie poczytać warunki, a przedstawiciel nie może wam odmówić. Sprawdźcie firmę w necie i poświęćcie chwilę na poczytanie warunków ogólnych, bo jak tego nie robicie, to potem jest płacz i zgrzytanie zębami.

Takich przypadków, że nie wiemy gdzie jesteśmy ubezpieczeni i co dostaniemy jak nam się coś stanie jest pełno. A przedstawiciel to człowiek. Jeden chce się nachapać i pokazać ile to on nie sprzedał, a drugi idzie niemalże z misją uświadamiania i dobrania rozwiązań specjalnie pod kogoś.

pomyśl zanim zrobisz

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (39)
zarchiwizowany

#56281

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
może mało piekielne, ale jednak poczułam się trochę rozczarowana. Pizzeria z której często zamawiam (bo blisko) dodała ofertę - dopłać 5 zł do ceny dużej pizzy a otrzymasz MEGA. Zamawiamy ze znajomymi tą MEGA pizze, przyjechał pan, dostarczył pizze, rzeczywiście sporej wielkości pizza, ale składników coś mało.
Ogólnie wyglądało to tak: wielki kawałek pizzy i średnio 3 kawałki dodatków (np 2 kawałki szynki i kawałek pieczarki), a pomiędzy nimi duża ilość ciasta.
Nie powiem, zaskoczyło nas tak niewielka ilość dodatków na dużym ciecie i postanowiliśmy zadzwonić do pizzerii i zapytać się czy można to jakoś wymienić. Po telefonie okazało się, że przywiozą nam nową, a jakiś szef sam dopilnuje żeby ilość dodatków na pizzy była taka, jaka być powinna, czyli odpowiednia do dużej pizzy. Ale zaraz, my mamy tą MEGA, to czemu dodatki jak na dużej?
Bo płaci się 5 zł za powiększenie ciasta do MEGA ale ilość dodatków nie zmienia się.
Przyszła pizza, niby miała trochę więcej dodatków, ale dalej przypominało to ciasto z punktowo rozmieszczonymi dodatkami.

Mi tu nie chodzi o to, że bym chciała pizze z ciastem uginającym się od dodatków, ale o samą politykę: "Mega pizza to więcej ciasta, ale tyle samo dodatków co na dużą." Czy tylko dla mnie to jest dziwne, czy to normalne w pizzeriach, że Mega pizza to tylko więcej ciasta?

pizzeria

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (268)
zarchiwizowany

#56145

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dużo o zachowaniu na drogach było tu pisane. Pewnie każdy zauważył jak osoby starsze przechodzą przez ulicę. Byle gdzie, nie ważne czy coś jedzie czy nie, czy szeroka droga kilkupasmowa czy wąska. Oni IDĄ. I nim wolniej tym lepiej. O lasce, o kulach, z zakupami. Często widziałam takie przechodzenie w miejscach gdzie ja bym bała nogę wystawić, tyle samochodów jeździ
Tak się zastanawiam czy z wiekiem się głupieje, czy nabywa się supermocy.

zycie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#55969

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeżdżę rowerem, wiele sytuacji było już opisanych, więc nie będę się powtarzać. Rowerzysta jadący po ścieżce rowerowej wieczorem bez światła, to na szczęście rzadkość. Rowery często mają odblaski, ścieżki jako tako oświetlone, wiec aż takiego problemu z tym nie ma. Gorzej jak ktoś jedzie na rolkach powolutku, nie spiesząc się. W czarnych spodniach, czarnej bluzie, z czarnymi włosami, po słabo oświetlonej części, jak było już bardzo ciemno. Pogratulować pomysłu.

ścieżka rowerowa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (35)
zarchiwizowany

#55276

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Napiszę jak bardzo niektórzy mają głęboko w poważaniu czyjś czas. Umawiam się z Panią X na godzinę 11.00. Specjalnie wstaję wcześniej, żeby zdążyć na pociąg. Pociąg ma opóźnienie 30 min, ale jest ok, jak będę biec nieco będę o czasie. Pociąg stanął w miejscu bo jakiś konar spadł na tory, czy coś podobnego się stało, więc dzwonię około 10.00 do X i informuję, że jadę pociągiem i czy możemy przestawić spotkanie na 12.00?

Oczywiście, nie ma problemu - pada odpowiedź. Ja czuję ulgę, bo to ważne spotkanie dla mnie i specjalnie po to jadę wcześniejszym pociągiem.

Jestem na miejscu o 12.00 punkt przygotowana i czekam. Po 10 minutach dzwonię, ale nikt nie odbiera. Myślę sobie,że pewnie idzie, czekam. Po kilku minutach piszę smsa i jeszcze kilka razy dzwonię. Po 30 min czekania dostałam smsa, w którym napisała, że " coś ważnego mi wyskoczyło"

Ja rozumiem nagłe sytuacje, ale chyba dowiedziała się przed 12.00, więc czemu wcześniej nie dała znać? Wtedy bym zrozumiała. Była to rozmowa o pracę, gdzie to ja byłam pracodawcą. Potem się ludzie dziwią czemu pracy nie dostają...

ignorancja

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (185)

#54654

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak miałam praleczkę. Pralka jak pół normalnej w sam raz dla 1 osoby. Postanowiłam kupić sobie nową - większą, a ta się nada akurat dla "siostry brata mojej ciotki" czyli niby rodzina... Kuzynka umawia 2 kolegów z samochodem żeby odebrać pralkę. Tu muszę napisać, że dzień wcześniej wyprowadziłam się, tylko pralka czekała na odbiór, więc jechałam specjalnie do starego mieszkania żeby otworzyć drzwi panom co ją zabiorą i pojadą.

Umówiliśmy się na 11.00, ja dzwonię, że będę 15 po, bo korki. Okazuje się, że panowie też w korku i nie ma problemu. Dojechałam, wiec daję znać, że jestem. Ok, panowie będą za 30 minut.

Tu było by w miarę ok, bo ja rozumiem korki, ale o 12.00 ich nie ma - będą za pół godziny, bo są już za rogiem. Przed 13.00 ta sama śpiewka - za pół godziny... Około 14.00 są i mówią: "o jaka ta pralka duża, do samochodu się nie zmieści".
Ja oczy jak 5 zł, bo jest dużo mniejsza od normalnej pralki, ale spokojnie, oni podjadą po inny samochód i za pół godziny wrócą. Tu się ktoś zapyta czemu nie olałam sprawy - byłam młoda i nie umiałam cioci odmówić, bo kuzynka pralki potrzebuje...

Panowie przyjechali po pralkę około 17.00 (co chwila dzwoniąc, że już prawie są, że jeszcze 20min), a od kuzynki ani dziękuję, ani przepraszam. Jakoś od tamtego czasu mniej chętna jestem do robienia przysług.

przysługi rodzinne

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (436)
zarchiwizowany

#54919

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii szkolnych alarmów. Ja miałam takie alarmowe ćwiczenia tylko raz i to dopiero w liceum. W podstawówce za to było kilka prawdziwych.

Pierwszy. Było robione nowe boisko szkolne, wiec koparki kopią. Natrafiają na niewypał z 2 wojny światowej. Alarm, ewakuacja. Nie ma 1 albo 2 lekcji, wszystko ok.

Drugi. Podczas tego jak miałam WF rozlega się dzwonek, a pan każe iść zamknąć się w szatni i czekać na niego, on się dowie o ci chodzi. I czekamy, trochę czasu mija, w końcu jest - pan strażak, który bomby szuka..

Jakiś uczeń zadzwonił, że w szkole jest bomba i tym samym uniknął jakiejś lekcji.

gimbazjum

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (38)
zarchiwizowany

#53983

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oto przykłady jak rodzice chcą "jak najlepiej" dla swoich dzieci i co z tego wynika:

Kilkuletnia dziewczynka (3-4) wychowywana w niemal sterylnych warunkach, jak tylko coś pobrudziła miała zmieniane ubranie. W ten sposób małe dziecko było przebierane kilka/kilkanaście razy dziennie, bo nawet mała plamka przeszkadzała rodzicom. W mieszkaniu sterylnie czysto, naczynia wygotowane po jedzeniu. Niby wszystko dobrze, bo dziewczynka nie chorowała.. Jak już zachorowała.. ojj to się działo. Szpital, w szpitalu okazało się że tam jest mniej sterylnie niż w domu i zaraziła się chorobami szpitalnymi. Wystarczyłoby, żeby wychorowała się jak inne dzieci i dzięki temu nabrałaby odporności. Na szczęście wyzdrowiała.

Chłopak który: tego nie dotyka - bo brudne, umyje głowę, to czeka godzinę zanim wyjdzie (nawet jak jest +30 stopni) - bo zachoruje. Nie biega, bo się spoci i zachoruje. Kaszel? Antybiotyk! Po co iść do lekarza, skoro zostało kilka tabletek po ostatniej anginie mamusi? W ten sposób pojawiła się angina leczona przez prawie całe wakacje, bo żaden antybiotyk nie działał.

Trzeci typ matek: matka Polka. Ona wszystko w domu zrobi. Ugotuje, posprząta, pranie wypierze, pozmywa.. Po co ktoś ma jej pomagać, skoro ona sama? W ten wspaniały sposób stworzyła mężczyznę - kalekę, który na studiach: co tydzień jeździł z praniem do domu, wracał z czystymi ubraniami i kilkoma słoikami jedzenia, żeby miał co jeść, bo wystarczy podgrzać. Nie potrafił nawet zagotować wody i był zależny od mamy. Student 4 roku, który za rok kończy studia i ma zacząć własne życie. (Chłopak ma też siostry, które też niczego się od mamy nie nauczyły)

mamusie

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (293)