Przed kilkoma laty, pracowałam w jednej z toruńskich pizzerii. Tam właśnie toczy się akcja całej historii.
Pewnego dnia byłam na zmianie z samymi dziewczynami. Zostałyśmy poinformowane przez szefa, że odwiedzi nas pani z sanepidu. Miałyśmy być dla niej bardzo miłe i gościnne, ze względów oczywistych. Jako, że w lokalu było kilka niedociągnięć a pani nie była zachwycona tym co zastała, zażądała rozmowy z szefem. Niestety, ten musiał dojechać, bo nie było go na miejscu. Aby umilić kobiecie czekanie, [K]oleżanka postanowiła poczęstować ją herbatą. Gdy tylko [P]aniusia zdążyła wziąć pierwszy łyk, zaczęło się:
[P]: Co też pani mi tu dała?
[K]: Herbatę...
[P]: To jest OB-RZY-DLI-WE!
Koleżanka nie wiedząc, co takiego obrzydliwego mogło być w zwykłej herbacie, przyniosła całe opakowanie i razem z panią z sanepidu zaczęła studiować etykietę w celu znalezienia daty ważności. Okazało się, że termin długi i napój nadaje się do spożycia. Mimo wszystko "obrzydliwa" herbata wylądowała w zlewie a znajoma postanowiła zaparzyć kolejną torebkę.
Kilka minut później kobieta dostała nową filiżankę herbaty, ale i tym razem sytuacja się powtórzyła. Babka wściekła, mamrotała coś pod nosem. Chyba przypuszczała, że chciałyśmy ją otruć.
W końcu przyjechał szef i załagodził sytuację. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałyśmy się, czemu herbata zawdzięczała swój OBRZYDLIWY smak. Otóż, dzień wcześniej, pizzerię odwiedziła osiedlowa klientela, składająca się z chłopców z blokowiska. Owi młodzieńcy, uznali za bardzo zabawne dodanie do cukiernicy dużej ilości soli. Pech chciał, że nasza bohaterka za każdym razem próbowała sobie osłodzić herbatę :)
Pewnego dnia byłam na zmianie z samymi dziewczynami. Zostałyśmy poinformowane przez szefa, że odwiedzi nas pani z sanepidu. Miałyśmy być dla niej bardzo miłe i gościnne, ze względów oczywistych. Jako, że w lokalu było kilka niedociągnięć a pani nie była zachwycona tym co zastała, zażądała rozmowy z szefem. Niestety, ten musiał dojechać, bo nie było go na miejscu. Aby umilić kobiecie czekanie, [K]oleżanka postanowiła poczęstować ją herbatą. Gdy tylko [P]aniusia zdążyła wziąć pierwszy łyk, zaczęło się:
[P]: Co też pani mi tu dała?
[K]: Herbatę...
[P]: To jest OB-RZY-DLI-WE!
Koleżanka nie wiedząc, co takiego obrzydliwego mogło być w zwykłej herbacie, przyniosła całe opakowanie i razem z panią z sanepidu zaczęła studiować etykietę w celu znalezienia daty ważności. Okazało się, że termin długi i napój nadaje się do spożycia. Mimo wszystko "obrzydliwa" herbata wylądowała w zlewie a znajoma postanowiła zaparzyć kolejną torebkę.
Kilka minut później kobieta dostała nową filiżankę herbaty, ale i tym razem sytuacja się powtórzyła. Babka wściekła, mamrotała coś pod nosem. Chyba przypuszczała, że chciałyśmy ją otruć.
W końcu przyjechał szef i załagodził sytuację. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałyśmy się, czemu herbata zawdzięczała swój OBRZYDLIWY smak. Otóż, dzień wcześniej, pizzerię odwiedziła osiedlowa klientela, składająca się z chłopców z blokowiska. Owi młodzieńcy, uznali za bardzo zabawne dodanie do cukiernicy dużej ilości soli. Pech chciał, że nasza bohaterka za każdym razem próbowała sobie osłodzić herbatę :)
Piekielna pizzeria
Ocena:
500
(602)
Komentarze