zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W czasie wakacji dorabiam sobie do studiów jako kasjerka w dużym markecie. Szybko zrozumiałam, że kody kreskowe, których system kas nie akceptuje lub ceny niezgadzające się z tymi na półce to będzie chleb powszedni, ale historia sprzed kilku dni przebiła wszystko. Piekielny był chyba... talerz. Występują: J - ja, K - Klientka, P - pracownik oraz gwiazda wieczoru: [KM] - kasa marketowa ;)
Do kasy podeszła niewyróżniająca się niczym klientka. Poza tym, że miała ze sobą talerz, na którym dumnie widniała nalepka "5,99", kodu kreskowego brak.
[K](zadowolona z życia) Dzień dobry! Ja znalazłam sobie taki talerz, nie ma kodu, tu pisze "5,99", ale był w koszu, na którym było napisane, że wszystko po 3 zł, niech mi pani nabije.
Dla niewtajemniczonych (pomijając fakt, że nie wolno mi wierzyć w takie zapewnienia): choćbym bardzo chciała, nie ma w systemie kas możliwości nabicia czegoś po cenie, amen :)Poinformowałam panią, że musi zaczekać i wykręciłam na swoim telefoniku numer do odpowiedniego pracownika. Przyjął zlecenie, ja poprosiłam panią, żeby poczekała z boku i wszystko pięknie.
Pan wrotek* szukał talerza dłuuugo. Dwa razy dzwonił dopytując o detale. Klientka stała spokojnie puszczając tylko znaki dymne w stylu ostentacyjnego patrzenia na zegarek. W końcu telefon:
[P](z irytacją) Ja tu nie mam żadnych talerzy za 3 zł! Taki jest za 5 zł!
[J](do klientki)Proszę pani, te talerze nie kosztują niestety 3 zł, musiał się znaleźć w koszu przez pomyłkę.
[K]Bajzel macie... to ile?
[J]5 zł.
[K](mniej zadowolona z życia) No dobra! Niech pani nabija!
Pan wrotek podyktował kod, ja wstukałam go uważnie, ENTER.
[KM](z pełną powagą)TALERZ DO CIASTA 6,49 zł
[J]Eeeyyy... przepraszam, ale jednak 6,49.
[K]$%^$^! Co za bałagan macie! Ostatni raz tu kupuję!
I poszła, zostawiając mnie z przekroczonym limitem wycofań, (bo trzeba było się pozbyć tego talerza) i wielkim bananem na twarzy. I wcale się jej nie dziwię. :) Pozdrawiam wszystkich pracowników marketów.
*W dawnych czasach, kiedy market był jeszcze francuski, tacy pracownicy od znajdowania kodów naprawdę jeździli na wrotkach. Zachowała się tylko nazwa tej funkcji.
Do kasy podeszła niewyróżniająca się niczym klientka. Poza tym, że miała ze sobą talerz, na którym dumnie widniała nalepka "5,99", kodu kreskowego brak.
[K](zadowolona z życia) Dzień dobry! Ja znalazłam sobie taki talerz, nie ma kodu, tu pisze "5,99", ale był w koszu, na którym było napisane, że wszystko po 3 zł, niech mi pani nabije.
Dla niewtajemniczonych (pomijając fakt, że nie wolno mi wierzyć w takie zapewnienia): choćbym bardzo chciała, nie ma w systemie kas możliwości nabicia czegoś po cenie, amen :)Poinformowałam panią, że musi zaczekać i wykręciłam na swoim telefoniku numer do odpowiedniego pracownika. Przyjął zlecenie, ja poprosiłam panią, żeby poczekała z boku i wszystko pięknie.
Pan wrotek* szukał talerza dłuuugo. Dwa razy dzwonił dopytując o detale. Klientka stała spokojnie puszczając tylko znaki dymne w stylu ostentacyjnego patrzenia na zegarek. W końcu telefon:
[P](z irytacją) Ja tu nie mam żadnych talerzy za 3 zł! Taki jest za 5 zł!
[J](do klientki)Proszę pani, te talerze nie kosztują niestety 3 zł, musiał się znaleźć w koszu przez pomyłkę.
[K]Bajzel macie... to ile?
[J]5 zł.
[K](mniej zadowolona z życia) No dobra! Niech pani nabija!
Pan wrotek podyktował kod, ja wstukałam go uważnie, ENTER.
[KM](z pełną powagą)TALERZ DO CIASTA 6,49 zł
[J]Eeeyyy... przepraszam, ale jednak 6,49.
[K]$%^$^! Co za bałagan macie! Ostatni raz tu kupuję!
I poszła, zostawiając mnie z przekroczonym limitem wycofań, (bo trzeba było się pozbyć tego talerza) i wielkim bananem na twarzy. I wcale się jej nie dziwię. :) Pozdrawiam wszystkich pracowników marketów.
*W dawnych czasach, kiedy market był jeszcze francuski, tacy pracownicy od znajdowania kodów naprawdę jeździli na wrotkach. Zachowała się tylko nazwa tej funkcji.
Real
Ocena:
-3
(29)
Komentarze