Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17267

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna przygoda w trasie. Aktorzy w rolach piekielnych - Moja mniej lub bardziej szanowna osoba oraz magazynierzy popularnej fabryki słodkości o tej samej nazwie co poprzednik pierwszego Króla Polski.

Kochana spedycja wysłała mnie za Poznań do psiakiejś cukrowni na totalnym zad... ekhym w lesie. Zaznaczając, że jet to ważny kurs, a instrukcje dostane na miejscu. No to haratam do tego ciemnogrodu, po długich poszukiwaniach odnajduję wieeeeeeelką cukrownię w szczerym polu. Mamy godzinę ok 11. No to standardowe szmery bajery, swetry getry termometry zaczynamy załadunek a tu zegarek pokazuje 14 :/.
Skończyli załadunek ja w międzyczasie zdążyłem z innym kierowcą wypić po 2 kawy i oczywiście OBAJ w przefantastycznych humorach pt. "nie masz siekiery nie podchodź". No to idziemy OBAJ po te tajemnicze instrukcje do biura.

Pani uznajmy Jadzia z gatunku standardowy i książkowy TAPIR wrośnięty w fotel z wspólnym klasowym zdjęciem z A. Mickiewiczem rzecze iż jest to wybitnie priorytetowy kurs gdyż obie fabryki gdzie jedziemy (Ja do Raciborza a kolega w bliżej nieokreślonym kierunku) stoją bo nie mają cukru i jest ogólna masakra.
Tu się pojawiło pierwsze DabliuTiEf bo skoro to takie priorytetowe, to czemu tyle to trwało. No trudno czas pojęcie względne ruszamy. Ja do pokonania mam ok 400 km więc nie ma co marudzić. Ledwo ruszyłem telefon od książęcej fabryki:

[KF] - PANIE kochany kiedy pan będziesz, produkcja stoi, straty w miliony, ogólna masakra i tragedia etc etc.
[Ja]- Psze pana dopiero ruszam mam 400 km i 24 tony +/- północ albo cuś takiego
[KS] - o ja pie... nie no kur... szef dostanie zawału jak to usłyszy, nie dasz pan rady szybciej?
[Ja] - Do której zakład pracuje?
[KS] - My na ten transport czekamy jak na zbawienie to nawet do 23 zaczekamy bo w standardzie do 22 robimy.
[Ja] - OK postaram się dotrzeć przed 23 ale w pana sumieniu zostawiam ew. opcje odwdzięczenia, bo będę łamał przepisy i to sporą ilość
[KS] - Jeśli pan dotrze do 23 to pan się nie zabierze z tym co panu dam.

No i tu nastąpiły uprzejmości itp itd.
Naginałem całą drogę jak głupi 90 km/h górki nie górki, miasta, wsie, no bo kurde fabryka stoi, a tu co 30 min telefony gdzie jestem i spedycja i fabryka i cukrownia, no po prostu dom wariatów.

ESENCJA:

Od 21 ani pół tel bo wiedzieli że się wyrobię zostało coś ok 90 km i 2h czasu więc no problemo. Pojawiły się górki większe więc się wolniej jechało a do tego mróz -15 st. C i lekki śnieżek. Docieram pod bramę fabryki jest 22.15 (pamiętam jak dziś choć akcja miała miejsce w styczniu). Szlaban zamknięty podchodzi monsieu Ochroniarz i kulturalnym sznaps barytonem drze się w moją stronę:

[O] - CZEGO ??!!

Ocho, pełna kultura na dzień dobry.

[Ja] - Bry cukier stąd i stąd czekają na mnie, bo ponoć fabryka stoi
[O] - Hehehe jakie czekają, punkt 22 odbili kartę i poszli do domu.

No to oczywiście szczęka złamała mi kość podudzia, powietrze ze mnie zeszło, wszechświat się zatrzymał, w tle słychać tą taka mroczną melodie z Draculi, a Dolar osiągnął poziom 6,50 zł.
Dalej dialogów nie pamiętam, bo wyczyściło mi pamięć podręczną ale co zostało ustalone: Zakład rusza o 6:00, a on łaskawie mi pozwoli stać na placu firmy.
No to wjazd, firany zasunięte, piwko i obmyślanie zemsty. Plan ustalony idziemy spać.

Godzina 6.01
Z błogiego snu wyrywa mnie komornicze walenie w drzwi. Podnoszę się stoi kierownik. Opuściłem szybę przywitałem się i nawiązał się dialog.
[K] - Pan się przestawi tu i tu pootwiera i będziemy rozładowywać.
[Ja] - O nie... przyjechałem zgodnie z umową przed 23, a konkretnie 22.15, wyście się zwinęli do domu pomimo całodziennego wydzwaniania pod tytułem fabryka stoi. Teraz to ja kręcę pauzę i mogę się ruszyć za dokładnie... (sprawdziłem zegar) o 9.30. Jak chcecie to działajcie ja idę spać.
Tu usłyszałem wieeele gróźb i wyzwisk które ukróciłem jednym zdaniem:
[Ja] - Panie jeszcze 2 słowa a ja dzwonie po ITD i PIP, że chce mnie pan zmusić do przerwania ustawowego czasu odpoczynku kierowcy. To jak?

Do mnie nie powiedział nic. Ale mnóstwo słów poleciało koło mnie, głównie trafiając w żeńska część mojego rodu. Kij Ci w oko pomyślałem.
Pierwszy akt zemsty wykonany.

AKT II
9.30 udałem się do biura aby się dowiedzieć co gdzie i jak. Wszystko ustalone więc poszedłem się przestawić otworzyłem samochód i czekam (temp. - 10 st. C). Jakoś o 10.30 przylazł iście [S]armacki jegomość. Wielki krzak pomiędzy wargą a nosem, krąglutki brzuch pt. "ciąża spożywcza miesiąc 75"
[S] - Kierowca wchodzi na auto, przywiozę paleciaka i działamy.

Palety cukru przemysłowe 990 kg jedna.
Jako że ogólnie BHP mam w ... no to ok jedziemy bo już chcę stąd jechać. Wytargałem paleciakiem ze 2 palety, no ale przynagliło mnie do WC - na ich nieszczęście.
Po tym jak pan Sarmata chciał mnie powstrzymać mówiąc że można iść za róg (taaa -10 na dworze...)
Poleciałem do toalety i tu moim oczom ukazał się widok niecodzienny. Siedzi sobie 5 chłopa w szatni, palą papierosy, popijają kawkę. No to grzecznie się spytałem czemu mi nie pomogą ich odpowiedź zupełnie zbiła mnie z tropu:

[5ch] - Bo tam zimno....

Mi już zimno nie było, gdyż krew mi wrzała. To ja tu się szarpie z tonowymi paletami jak jakiś idiota, a tu 5 etatowców siedzi i piją kawkę.
Jak wyprułem do kierownika to nawet wózkowy zadrżał, gdyż ciśnieni obniżałem sobie za pomocą rozszerzonego i głośnego słownika szewskiego.
Kierownik został poinformowany o zaistniałej sytuacji ale nie za bardzo się tym przeją mówiąc że to mój zasrany obowiązek. No to chwyciłem za tel i proszę go o numer do PIP w celu usłyszenia ich opinii. Gościu zbladł i od razu zadzwonił na magazyn aby krzepiącymi słowami zaprosić panów do pracy. Z tym że miałem im pomagać. Po 3 palecie powiedziałem im, że za sekundę wrócę bo skoczę się po coś tam do kabiny. W kabinie zrobiłem sobie kawę i nie pokazałem się na pace aż do ostatniej palety. Gdy poszedłem po dokumenty usłyszałem że lepiej żebym tu już więcej nie przyjeżdżał bo to i tamto może się stać.

Epilog
Od tamtej pory tylko jedna rzecz jest skłonna przekonać mnie do gonienia na złamanie karku - wpis w dokumentach LEK RATUJĄCY ŻYCIE do pozostałych ponagleń "bo fabryka stoi" mam stosunek "seksualny".

Zakłady Cukiernicze

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 869 (943)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…