Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17330

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, gdy byłem świeżo upieczonym kierowcą.
Późnojesiennym, wietrznym dniem zaiwaniam do pracy - jeździłem wtedy cinquecento. W pewnym momencie, na poboczu drogi, po mojej prawej stronie widzę stojącego trabanta z kierowcą w środku. Zbliżając się, oceniłem wzrokowo, że nawet gdyby otworzył drzwi, pobocze jest na tyle szerokie, że nie muszę zbliżyć się do osi jezdni.
Oczywiście, w momencie gdy go mniej więcej mijałem, kierowca otworzył drzwi, no ale przecież margines był - tak przynajmniej myślałem.

Minąłem gościa bezproblemowo, i po ułamku sekundy usłyszałem huk, a po jakiejś chwili krzyki.
Szybki rzut oka we wsteczne lusterko - i włosy zjeżyły mi się na głowie. Widzę trabanta stojącego bez drzwi kierowcy, te leżą obok na ziemi, a kierowca krzyczy i wymachuje w moją stronę.

Pierwsza myśl - spieprzyłem sprawę i źle obliczyłem odległość. Wracam więc na miejsce zdarzenia i wysiadam. W tym momencie na moją głowę sypie się cały stos inwektyw typu : bucu, baranie, kto ci dał prawo jazdy ch**u, itp.
Normalnie w takich sytuacjach (inwektywy) reaguję natychmiast, ale tym razem uznałem, że facet ma prawo być wkurzony.
Odwróciłem się od niego i poszedłem obejrzeć swój samochód. Ku mojemu zdziwieniu nie dostrzegłem na nim śladu uszkodzenia - jakiegokolwiek. Dokładne oględziny (z jazgoczącym dziadkiem nad głową) upewniły mnie, że na moim samochodzie nie ma śladów uszkodzenia.
Wspominam o tym gościowi - w reakcji słyszę kolejną porcję inwektyw. W tym momencie podjeżdża policja - okazało się, że wezwali ją taryfiarze z pobliskiego postoju - widzowie wydarzenia.

Standardowa procedura - gościu zapluwając się z nerwów opowiada, jak to młody baran (czyli ja) urwał mu drzwi. Zanim policjant poprosił o moją wersję, musiałem dmuchać - oczywiście wynik 0,0.
Tłumaczę więc po chwili policjantowi, że to niemożliwe, żebym był sprawcą tego zdarzenia, gdyż nie ma żadnego śladu na moim wozie. Co prawda trabant nie jest z blachy, ale przecież nawet uderzenie w plastik przy prędkości ok. 60km/h MUSI zostawić ślady.
Oczywiście w tzw. międzyczasie dziadek cały czas wyzywa mnie, a i mina policjanta nie wskazuje, żebym go przekonał.
Podchodzimy więc do mojego samochodu i wskazuję policjantowi, że na przodzie lub prawym boku samochodu - gdzie musiałby przecież zostać jakiś ślad - nic nie ma, nawet warstwa kurzu jest jednolita, bez zarysowań (pobłogosławiłem w tym momencie moją niechęć do wydawania kasy na myjnię).

Koniec końców policjant doszedł do wniosku - mimo gwałtownych sprzeciwów dziadka - że jestem niewinny, a drzwi urwały się na skutek skumulowania się 3 czynników: zaawansowany wiek pojazdu+wietrzny dzień+pęd powietrza generowany przez mój przejeżdżający samochód.
Wszystko to złożyło się na urwane drzwi gościa.

Długo jeszcze warczał, że to muszę mu odkupić drzwi oraz o moim skorumpowaniu policji. Dopiero głośna uwaga policjanta o karze za pomówienie funkcjonariusza na służbie ostudziła krewkiego kierowcę.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 709 (761)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…