Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o piekielnej znajomej. Uprzedzam, historia miała miejsce jakieś 4-5 lat temu, wspomniane tu wiadomości już poginęły, więc pisane są cokolwiek z pamięci, ale przysięgam, że to naprawdę miało miejsce.
Poznałam przez internet przeuroczą osóbkę - na potrzeby historii, niech będzie Kasią. Rozmawiałyśmy dobry rok śląc sobie prywatne wiadomości na forum, zaprzyjaźniłyśmy się strasznie, ja od czasu do czasu jeździłam do niej (ja w Warszawie, ona pod Wrocławiem), co mi zresztą dało sporo piekielnych historyjek o pkp, ale o nich może kiedy indziej...

Pewnego pięknego dnia wybyłam pod namioty z grupą przyjaciół. W czasie takiego wyjazdu, rzecz jasna, ciężko i prąd, czy internet, więc odcięło mnie od forum na dobre dwa tygodnie. Wracam, w znakomitym humorze, mając w głowie pełno anegdotek, którymi chciałam podzielić się z Kasią, siadam przed komputer, wchodzę na forum, a tam... z 10 nieodebranych wiadomości. Myślę sobie, stęskniła się pewnie, wczytuję najstarszą z nich, a tam:

"Pamiętasz tę Magdę, o której Ci ostatnio mówiłam? Wywoływałyśmy razem duchy" - i tu cały opis rytuału.
No dobra, mamy po tych 16-17 lat, takie numery się robi w ramach zabawy. Wczytuję kolejną wiadomość.

"Słuchaj, coś jest nie tak z Magdą. Ja nie wierzę za bardzo w te duchy, ale ona się zachowuje jakby ją coś opętało..." - i znowu opis.
Kolejna wiadomość.

"Magda chciała popełnić samobójstwo, odciągnęłam ją od tego, mówiła mi, że ten duch ją nawiedza i zmusza do różnych rzeczy..."

Ja już lekko zaniepokojona, bo ta zabawa przybiera dla mnie nieco przesadne rozmiary.

"Nikt nam nie wierzy w historię o duchach. Uciekamy z domu."
Ja już totalnie "WTF?!!". Kaśka to naprawdę spokojna, inteligentna osóbka, co jej mogło nagle tak odbić?!
Kolejna wiadomość była datowana na dwa dni później.

"Magda spanikowała i zrezygnowała z pomysłu. We Wrocławiu zawróciła na pociąg i wróciłyśmy do domu. Teraz obie mamy szlaban na wychodzenie z domu. Boję się o nią. Może znowu spróbować zrobić sobie krzywdę."

Patrzę na datę tej ostatniej wiadomości - parę dni temu. No to napisałam, próbowałam ją uspokoić, dopytać o szczegóły. Najpierw się rozpisała o duchu, potem o Magdzie, o jej sytuacji w domu (nieciekawa), wreszcie o swojej sytuacji i o generalnym poczuciu beznadziejności. Mówię jej, że nie mam teraz kasy, żeby do niej przyjechać (byłam zaraz po zakrapianym wyjeździe, kto po czymś takim ma jeszcze pieniądze?), ale dla niej mogę pojechać choćby na gapę.

"Nie, daj spokój. Ja już nie chcę tak żyć. Nie z tą rodziną, nie w chwili w której moja przyjaciółka siedzi w swoim domu i cierpi, a ja nie mogę do niej pojechać."

Próbowałam ją uspokoić, a w odpowiedzi dostałam:

"Idę z tym skończyć. W łazience chyba będzie dobre miejsce. Nikt się nie zorientuje. Żegnaj."

Spanikowałam. Przyznam, że kompletnie spanikowałam. Poleciałam do mamy, nakreśliłam jej sytuację i spytałam, co mam zrobić, jak jej pomóc, przecież za cholerę nie zdążę do Wrocławia dojechać. Mama patrzy się na mnie, zastanawia przez chwilę i w końcu rzecze tymi słowy:
- A czy przypadkiem nie ma jakiegoś departamentu policji, który się czymś takim zajmuje?
Ja spojrzałam na nią tempo, ale w końcu zaskoczyły mi trybiki, poleciałam do kompa, sprawdziłam w googlach, jest! Sprawdziłam dokładnie, gdzie i do kogo muszę się odezwać, żeby policja na pewno wiedziała, gdzie trafić. Wreszcie znalazłam odpowiedniego maila, wysłałam ostatnie wiadomości i wytłumaczyłam, że martwię się o dziewczynę, bo zwykle taka spokojna i pogodna, a teraz nie wiem, co się z nią dzieje i czy ktoś mógłby tam do niej zajrzeć i sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Parę dni później dostałam wiadomość:

"Czy to ty nasłałaś mi policję na mój dom? Czy ty wiesz, jak ja miałam przez to przerąbane?!" - i tu stek oskarżeń, wyzwisk i cholera wie czego.

Odpisałam jej, że cieszę się, że czuje się na tyle, dobrze, by się tak kwieciście wyrażać i niech się do mnie odezwie, jak się uspokoi.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że wszystko było jednym wielkim ŻARTEM, bo chciała zobaczyć, jak zareaguję. Generalnie w wyniku tego numeru nasza znajomość ucierpiała tak bardzo, że wiele to żeśmy nie rozmawiały od tego czasu.

Ale policja, za szybką reakcję w tamtym dniu, zaskarbiła sobie moją szczerą wdzięczność i szacunek.

Internet

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 580 (684)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…